Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2014-04-15 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2449 |
Tak długo cię szukałam. Zaciskałam zęby, gdy wszyscy mówili, że to nie ma sensu. Ignorowałam tych, co kiwali tylko głowami. Zabrało mi to tyle czasu, tyle godzin spędzonych na wypytywaniu obcych ludzi, na wyłuskiwaniu okruchów informacji z zasłyszanych plotek. Tyle bezsennych nocy, w czasie których cierpliwie rozwiązywałam zagadki stawiane przez każdą nową wiadomość o tobie.
I oto jesteś teraz po drugiej stronie ulicy, wyprowadzając psa na spacer. To duży, groźnie wyglądający wilczur. Zastanawiam się, jak by zareagował, gdybym uderzyła jego pana. Czy spojrzałby z aprobatą, czy też stanąłby w twojej obronie? Ja patrzę na ciebie i nie mogę się nawet poruszyć. Wiele razy śniłam o tym dniu. Zastanawiałam się, co powiesz, czy mnie rozpoznasz. Układałam w myślach wyrzuty i pytania. Czasami myślałam, że podejdę i napluję ci w twarz. Innym razem, że po prostu rzucę ci się z płaczem w ramiona.
Na zdjęciu, które udało mi się z tak dużym trudem zdobyć, wyglądałeś na młodszego. Nie miałeś też czarnych, przeciwsłonecznych okularów. Chciałabym uderzyć ciebie tak, by te okulary spadły na ziemię, i rozgnieść je butami. Chciałabym zdjąć je delikatnie i czekać, aż mnie przytulisz.
Idziesz po chodniku dziwnie niepewnym krokiem. Może czujesz na sobie swój wzrok, i zastanawiasz się, skąd znasz tę drobną, ciemnowłosą dziewczynę. Serce bije mi coraz mocniej. Nie mogę już stać tak dłużej. Przebiegam ulicę, zatrzymując gestem dłoni jadące samochody. Stoję na chodniku i czekam, aż podejdziesz. Mam tyle ułożonych pierwszych zdań. Nie wiem, które z nich wybrać. Nie mogę wydobyć z siebie głosu. Zatrzymujesz się przede mną, patrzysz na mnie. Co powiesz? Jaką wymyślisz wymówkę? Że nie wiedziałeś? Że nie chciałeś mnie porzucić? Że byłeś za młody na dziecko?
– Przepraszam – mówisz dziwnie nieśmiałym głosem. I wtedy dopiero rozumiem, co oznaczają te czarne okulary, i ten pies. Jesteś ślepy.
– To ja przepraszam – odpowiadam przez ściśnięte gardło. Przyciskam plecy do ściany. Mijasz mnie, a ja nie potrafię powiedzieć nic więcej. Zaczekaj, chcę powiedzieć. Chcę z tobą porozmawiać. Chcę, żebyś ze mną został. Żebyśmy byli razem. Nie chcę już dłużej być sama. Zostań, zaopiekuję się tobą. To ty powinieneś opiekować się mną przez te wszystkie lata. Patrzę za tobą, na twoje przygarbione plecy i czuję, jak łzy spływają mi po policzkach.
Nie jestem w stanie się poruszyć.
W akademiku rzucam się na łóżko. Chciałabym płakać, ale nie mogę. Wyjmuję z szuflady twoje zdjęcie. Chciałabym je podrzeć. Ale nie mogę się do tego zmusić. Nie wiem, co robić. Nienawidzę ciebie. Ile jeszcze może być innych, które nienawidzą ciebie tak samo, jak ja? Jakim trzeba być łajdakiem, by zostawić dziewczynę w ciąży? Wczoraj też leżałam na tym łóżku. Wyobrażałam sobie, że podchodzę do ciebie, ty się uśmiechasz na mój widok, przystojny i pewny siebie, jak na tym zdjęciu. A ja wtedy biję pięścią prosto w ten bezczelny uśmiech.
Jesteś ślepy.
Wciąż jeszcze leżę na łóżku, kiedy wraca moja współlokatorka, Iza. Siadam po turecku na łóżku i patrzę, jak zrzuca buty. – I co? – pyta. Wzruszam ramionami. – Znalazłaś go? – Nie – kłamię. – Fałszywy trop.
Iza wzdycha i zdejmuje skarpety. Nie cierpię tego, ale nic nie mówię. Ona rusza palcami u nóg, potem przysuwa sobie krzesło i siada koło mnie.
– Daj sobie spokój. Naprawdę. Nawet jak go znajdziesz, co mu powiesz? Zresztą, po co ci on jest potrzebny? Jesteś fajną dziewczyną, powinnaś patrzeć w przyszłość. –- Masz rację – przytakuję jej grzecznie. Iza wstaje z krzesła, nachyla się nade mną i patrzy mi w oczy. Widzę, że mi nie wierzy. Nic jednak nie mówi. Wraca na swoje łóżko i wyciąga spod poduszki książkę. Ona nie rozumie; nie wie, jak samotny jest ktoś, kto całe życie spędził na przenosinach z jednego domu dziecka do drugiego. Ona nigdy nie była tak naprawdę samotna. Nie wie tak naprawdę, jak bardzo można chcieć być kochanym i potrzebnym.
Jeszcze raz oglądam twoje zdjęcie. Nie wiem, co mam zrobić. Mimo wszystko, bardzo chcę, bardzo chcę do ciebie wrócić. Nienawidzę ciebie za te wszystkie lata, kiedy musiałam żyć samotnie. Nienawidzę ciebie za to, co zrobiłeś mojej matce. Nienawidzę siebie za to, że tak bardzo chciałabym zająć się tobą i zaopiekować. Wrzucam zdjęcie do szuflady.
Tato, mój znienawidzony tato, mój ślepy ojcze, tak bardzo chciałabym cię kochać.
oceny: bezbłędne / znakomite
Poprawna konstrukcja, poprawna polszczyzna. Zdarzyło się kilka drobnych potknięć interpunkcyjnych. Są zbędne przecinki przed: i zastanawiam się, jak ja (porównanie), jak na tym (porównanie), bardzo chcę.
W zwrocie "Ignoruję tych, co chcieli..." "co" zmieniłbym na "którzy". Raz, prawdopodobnie przypadkowo pojawił się podwójny myślnik. Są to drobne potknięcie, dlatego za poprawność językową też daję najwyższą notę.
oceny: bezbłędne / znakomite
Inaczej niż Janko, początkowo nie wiedziałem, czy chodzi o chłopaka czy ojca. Później byłem prawie pewny, że chodzi o ojca (z trudem zdobyte zdjęcie, wyglądał na młodszego). Zagadka rozwiązała się kiedy przeczytałem "W akademiku rzucam się na łóżko", w powiązaniu z "Tak długo cię szukałam".
Przejmujący tekst o potrzebie miłości i wartości rodziny.
oceny: bezbłędne / znakomite
W unijnej Polsce