Przejdź do komentarzyKogucik
Tekst 2 z 5 ze zbioru: Brak...
Autor
Gatunekbiografia / pamiętnik
Formaproza
Data dodania2014-07-10
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń2158

Kolacja powoli dobiegała końca. Ojciec wstał, by jak co dnia zapalić fajkę z ohydnie cuchnącym tytoniem, a mama wolno zaganiała najmłodsze dzieci do łóżek, bo rano należało iść do szkoły. Tylko ja nie wiedziałam co ze sobą począć - szkoła skończona, o pracy w zawodzie mogłam jedynie pomarzyć, gdyż przy takiej ilości obowiązków w domu nie było mowy o tym, by wyjść na kilka długich godzin i zarabiać pieniądze do obcej kieszeni. Chłopca też nie miałam, bo i jak go znaleźć kiedy każdy wieczór spędzałam w domu nad książką, albo przy dzieciach, gdy matka z ojcem szli do sąsiadów na `naradówki`. Sama, otoczona rodziną i gospodarką nie miałam szans na inne życie, chociaż gdybym pewnie się mocno uprła ktoś musiał by się ugiąć i dać mi szansę opuścić rodzinne gniazdko. Byłam za słaba, za cicha, zbyt posłuszna... Niestety!

Weronka nie chciała dać za wygraną.

- Taka zabawa zdarza się raz na rok! Nie możesz odpuścić tylko dlatego, że nie masz odpowiedniej sukienki Martuś! Chodź no szybko do mnie to znajdziemy w maminej szafie coś pięknego! Proszę, proszę, proszę!

- Dobrze wygrałaś, ale pamiętaj, że robię to tylko po to, żeby na najbliższy rok był z Tobą i Twoimi zabawami święty spokój!

Tym sposobem Weronka zabrała mnie na wiejską zabawę, gdzie hektolitrami lało się piwo, na grillu - zrobionym z kawałka starego bębna od pralki - smażyły się kiełbaski i chleb z masłem, a orkiestra przygrywała najróżniejsze melodie, przy których nogi same rwały się do tańca. Tak jak obiecała mi przyjaciółka przyszłam na to wiejskie święto wystrojona jak na odpust - krótka kwiecista sukienka, rozpuszczone czarne włosy, a nawet umalowane oczy i usta - czegóż chcieć więcej? Czułam się tak, jakby mnie kto na nowo urodził i wprowadził w zupełnie inny, nieznany do tej pory świat. W końcu byłam jak szesnastoletnia dziewczyna, która ma prawo do szczęścia i zabawy.

Władek stał przy głównych drzwiach w remizie. Miał na sobie trochę sprany, ale galanty garnitur, białą koszulę i ten śmiesznie zawiązany pod samiusieńką szyją krawat. Włosy przygładzone sprawiały, że wyglądał na młodszego, niż był w rzecywistości. To on pierwszy podszedł do mnie i Weronki, by zaproponować piwo lub wino - na co tylko miałyśmy ochotę. Znów po długich namowach zdecydowałam się jednak wypić szklankę wina na - jak to ujęła Wercia - `poprawę mego krążenia i pobudzenie nóg do tańca`. Tylko Władek Kogucik wydawał się mieć zupełnie inne plany co do mojej osoby, zupełnie inne...

CDN.


  Spis treści zbioru
Komentarze (2)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
do bogdana3535 - proszę uzasadnić swoją ocenę za "poprawność językową" jako "dno".
avatar
Z błędami w zapisie graficznym - po adiustacji - literacko tekst nienaganny.
© 2010-2016 by Creative Media
×