Autor | |
Gatunek | fantasy / SF |
Forma | proza |
Data dodania | 2016-03-21 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 2128 |
W tym samym czasie ktoś kopnął mnie podkutym buciorem w tył głowy, buciorem, który w jakiś sposób udało mi się złapać i silnie wykręcić w prawo. Mój prześladowca runął na ziemię, uderzając głową w pleksiglasowe kubły na odpadki. Jego czaszka wgniotła się przy tym nieznacznie i z niemym niedowierzaniem plunął własną krwią prosto w moją twarz, wytrzeszczając przy tym oczy. Czyjś cios w nerki na chwilę dosłownie rozerwał mi plecy. Wygięty do tyłu rozpaczliwie łapałem oddech, próbując powstać na nogi. Zauważyłem jednocześnie Ko, powalającą kolejnego przeciwnika oraz długie, błyszczące ostrze, zagłębiające się w jej miękki kark. Skowyt mej towarzyszki był tak przerażający, że przechodnie na ulicy rozpierzchli się błyskawicznie w wejściach do magazynów i sklepów. Druzgocący cios w szczękę nie pozwolił mi patrzeć dalej na jej agonię.
Zza narożnika, na sygnale, wyskoczył ścigacz policyjny, ledwo trzymając się odpowiedniego pasa jezdni. Moi prześladowcy zostawili mnie i rzucili się do panicznej ucieczki. Podniesiony przeze mnie nóż poszybował za jednym z nich i robiąc w powietrzu półobrót zatopił się niemal po samą rękojeść w jego plecach. Padł, zakrywając martwą Ko swoim równie teraz martwym ciałem. Nie zważając na wszechobecny ból pognałem jak oszalały pomiędzy nielicznymi gapiami, klnąc i zanosząc się histerycznym szlochem. Spazmatyczny oddech i łzy rozmywały krajobraz przede mną. Nie wiedziałem dokąd biegnę i czy ktoś w ogóle mnie jeszcze ściga. W tej chwili docierała do mnie tylko jedna okrutna prawda – moja wspaniała Ko już nie żyła i do wioski powrócę sam!
Nieopodal zauważyłem odrapane wejście do jakiejś knajpy czy tawerny. Nie zastanawiając się nad tym podbiegłem w jego kierunku. Pomyślałem, że żaden patrol nie będzie tam właśnie szukał młodego zbiega – mordercy z okaleczoną i pokrwawioną twarzą, z siniakami i świeżymi ranami na całym ciele. Dosłownie wpadłem w półotwarte drzwi, roztrącając obecnych wewnątrz gości. Po mojej twarzy spływały uparte strużki krwi, nie mojej... Mgliście wyobrażałem sobie co zrobią przedstawiciele tak agresywnej rasy jak rasa Myrant, kiedy dowiedzą się o śmierci mojej przyjaciółki z rąk włóczęgów i rabusiów ruin Adano.
I to właśnie tutaj, w tej starej tancbudzie, pełnej oparów alkoholi, dziwnej, preraźliwie wręcz głośnej muzyki, zapachu potu, genitaliów i dymu, usłyszałem po raz pierwszy o starym Moque znad jeziora…
cdn...