Autor | |
Gatunek | fantasy / SF |
Forma | proza |
Data dodania | 2016-03-20 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 2010 |
- Nie potrzebujemy tu prowincjonalnych śmierdzieli, którzy włóczą się po ruinach. Wynoś się razem ze swoim zwierzęciem !
- To nie jest żadne zwierzę. – odparłem dosyć stanowczo. – To jest Ko, moja... moja... – szukałem bardziej odpowiedniego słowa niż „przyjaciółka”, ale drab przerwał mi stanowczo.
- Wynoś się razem z tą krową! Ale już! Prowincjonalne śmieci śmierdzą najgorzej w całej galaktyce.
Chciałem sięgnąć po mój osobisty plazmotron, ale stwierdziłem z przerażeniem, że kieszeń broni jest zupełnie pusta. Prawdopodobnie zostawiłem ją w schowku wewnętrznym mojego mopkola, zakotwiczonego teraz zaledwie kilka ulic dalej. Ko spięła się teraz maksymalnie, jej napięte do granic wytrzymałości mięśnie drżały, a sierść na grzbiecie falowała w rytm przyspieszonego oddechu. Jej rasa zawsze wyczuwała atak przeciwnika na długo przedtem, zanim ten miał zamiar go dokonać. Napastnicy Adano nie mieli broni, wietrząc łatwą zdobycz, błąkającą się po mniejszych ulicach i w ruinach wyburzanych budynków. Zaopatrzyli się jedynie w paralizery ruchu i długie noże. Zimny pot zaczął ściekać mi strumieniami po karku i plecach. Ten, który zaatakuje pierwszy, powinien być niemal natychmiast obezwładniony przez Ko. Jej gatunek przegryzał przy tym krtań na wylot, lecz moja towarzyszka nie była tak silna jak dorosłe osobniki jej rasy. Mogła przyjąć na siebie atak jeszcze dwóch, może trzech napastników, dla mnie, w tej chwili zupełnie bezbronnego, pozostawała ich jeszcze cała druga połowa.
Poczułem silne uderzenie w bark, które dosłownie zwaliło mnie z nóg. Tylko kątem oka dostrzegłem, jak Ko wyskakuje w powietrze w kierunku przywódcy gangu Adano, dosłownie rozrywając jego gardło na strzępy jednym szarpnięciem ostrych kłów. Na jej sympatyczną, włochatą mordkę trysnęła obfita struga krwi.
cdn...