Autor | |
Gatunek | proza poetycka |
Forma | proza |
Data dodania | 2016-05-05 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2140 |
Ooo! wypływa spod powieki oceanu, tego obojętnego wahadła, pośród refleksów na powierzchni. Spadająca gwiazda, zgięta w łuk, której cień wędruje tylko po to, co wydaje się lśniące. Między przeszłością a przeszłością i horyzontem wyłania się wśród fal jako samotna planeta, odgarnia włosy, rozgląda się, odczytuje.
Jest niebieska.
Piękny dzień, pełen słońca. Anonimowy tłum na skrawku bezmiaru oddycha, bełkocze, oblizuje się. Takie same, mniejsze lub większe kształty śmierci, porozrzucane po globie. Wspomnienia, myśli, fachowe porady. Coś wiecznie nieokreślonego każe mi w tym uczestniczyć. Współgrać. Wypełniać. Bez możliwości wejścia, wyjścia. Jedynie przyciąganie. I zero telefonów.
Piękny dzień, chyba czwartek, to samo słońce.
Ooo! wzeszła na wschodzie, uśmiechnięta jaszczurka i tanecznym krokiem ruszyła przed siebie. Towarzyszył jej szum, do którego pewnie nasikała w tajemnicy przed światem. Kiedy się zapytam, ominie mnie. Nieuniknione. Jak przypływ. W końcu staje nade mną i z zawadiackim uśmieszkiem obdarowuje kilkoma zimnymi kroplami.
- Chcę mieć dzidziusia... - oświadcza.
I rzuca się obok. Na piasek.
Serdeczności!
oceny: bezbłędne / bardzo dobre
oceny: bezbłędne / znakomite
Bardzo serdecznie :)))
oceny: bezbłędne / znakomite
oceny: bezbłędne / znakomite
Pierwszoosobowy męski narrator opowiadania "Molinezje i Mieczyki" jest typem spoza tego dookoła akwarium/oceanu i ogląda świat wyłącznie od zewnątrz. Jedyna więź, która go być może jeszcze z nim łączy - to ta obok niego na plaży uśmiechnięta jaszczurka, ktoś, kto jest jednocześnie i tak morski, i tak lądowy jak legwan - żadna jakaś zimnokrwista złota rybka czy inna molinezja...
ktoś, kto może go - tak wyautowanego - przy sobie na dłużej zatrzymać i dla kontaktów z wszechoceanem ocalić.
Jak w teatrze z perspektywy z zewnątrz oglądamy na tej plaży spektakl małych rzeczy (vide tytuł prozatorskiego zbioru)