Przejdź do komentarzyWiersz, który wpadł bez pukania
Tekst 117 z 139 ze zbioru: Liryki rzucone na porywisty wiatr
Autor
Gatunekpoezja
Formawiersz / poemat
Data dodania2023-12-30
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń314

My, którzy na przełomie wieków

i na przełomie tysiącleci

przeżywaliśmy fin de siecle,

biegliśmy poza wymiar trzeci

po nieuchwytne a przeżyte -

którymś południem, nocą świtem…


Rozciągaliśmy czas i pamięć,

licząc na palcach (wciąż ich mało).

Wybiegaliśmy w słońce, w deszcz…

i nie raz chwytaliśmy żałość,

że coś przegapić się zdarzyło.

Coś zaistniało, coś zbudziło.


Kolejny przełom już nie dla nas -

my po angielsku gdzieś w śródwieczu

popodliczamy każdy haust

powietrza, wody, ognia w życiu;

pijane i upojne mgnienia;

żywioł, ból, radość, znieczulenia.


Ale dopóki pory roku,

dopóki tańczą kalendarze,

niech nas dopada wilczy głód

tego, co może się wydarzyć -

chociażby rześki świt różowy,

albo muśnięcie szczęściem - nowym,


które zaskoczy bez pukania.

- Nowy Rok? Do mnie? Witam Pana!




  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×