Autor | |
Gatunek | fantasy / SF |
Forma | proza |
Data dodania | 2016-07-23 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1714 |
Od ostatniej wizyty na sali nic się nie zmieniło, oprócz tego, że gdy teraz weszła, wszystkie rozmowy ucichły i każda para oczu zwrócona była w jej stronę. Dopiero teraz Kerra zauważyła mężczyznę ubranego całego na czerwono, a jedynymi zdobieniami wykonanymi złotą nitką były kwiatowe zdobienia na jego marynarce. Wcześniej go nie zauważyła, ponieważ wtapiał się w ścianę, która była takiego samego koloru jak jego strój. Mężczyzna skłonił się nisko, a dziewczyna skinęła mu głową i szła dalej. Patrząc na tych wszystkich ludzi, zrozumiała, że to nie jest jej świat, to nawet nie był jej czas. Jedyne czego teraz chciała to ponownie znaleźć się w swoim domu, ale wiedziała, że z jakiegoś powodu jest to aktualnie niemożliwe. Przez swoje przemyślenia prawie nie zauważyła, jak obok niej stanął dość wysoki mężczyzna.
- Witam – uśmiechnął się nieznacznie i podniósł jej rękę do swoich ust, lekko ją całując.
- Witam, kim pan jest?
- Hrabia de Saint-Germain, do usług – skłonił się nisko.
Kobiety stojące tuż obok zwróciły głowy w naszą stronę, po czym zwróciły się do siebie zawzięcie komentując to, co właśnie działo się obok nich. Nawet nie kryły się z tym, że rozmawiają o nas, bo co chwilę rzucały w naszą stronę bezwstydne spojrzenia.
Hrabia de Saint-Germain był przystojnym mężczyzną, Kerra jednak nie potrafiła określić jego wieku. Miał dość długi nos, który jednak ładnie komponował się z całą twarzą, dość pełne jasne usta i błyszczące ciemne oczy, na głowie zaś miał białą perukę. Jego ubranie wyglądało na drogie, zauważyła, że guziki ma wysadzane klejnotami w kolorze zielonym i czerwonym, w jego stroju nie szczędzono zdobień i futra, którym zakończone były rękawy jego ciemnego płaszcza. Hrabia wywarł na dziewczynie niesamowite wrażenie, zdała sobie sprawę, że gapi się na niego dość długi czas. Saint-Germain spostrzegł to i chwycił dziewczynę za rękę, prowadząc ją w stronę balkonu. Kerra nie zdążyła nawet zaprotestować.
- Nie możesz poślubić księcia Rafera – wyszeptał jej, gdy znaleźli się sami na tarasie. Twarz hrabiego nagle się zmieniła, jego wesołe oczy wydawały się czym zmartwione, groźnie marszczył brwi.
- Dlaczego? Przecież mój ojciec podobno przyrzekł… - nie zdążyła dokończyć, bo hrabia położył palec na jej ustach, w celu jej uciszenia.
- Nie jesteś stąd, prawda? – spojrzał na nią rozbawiony.
- Skąd to wiesz?
- Tak się składa, że też dużo… podróżuję.
- Co masz na myśli poprzez „podróżowanie”?
- Chyba dobrze wiesz – uśmiechnął się tajemniczo i skłonił się, odchodząc i zostawiając ją samą na balkonie.
- Właśnie nie wiem… - Kerra powiedziała sama do siebie. Spojrzała na ogród, który było widać z balkonu, starannie poprzycinane krzaki tworzyły coś w rodzaju labiryntu, pośrodku którego była niewielka fontanna z rzeźbą małego aniołka, który podrzucał strumień wody.
Dziewczyna przygładziła sukienkę, westchnęła ciężko i powróciła na salę. Postanowiła odszukać hrabiego i wszystkiego się dowiedzieć, ten człowiek był chodzącą zagadką, a ona postanowiła ją rozwikłać. Czy to możliwe, aby był taki sam jak ona, czy też nie pochodził stąd? Dowiedzieć się tego mogła tylko poprzez rozmowę z samym hrabią.
Gdy tylko weszła z powrotem w tłum ludzi, zaraz ktoś złapał ją za rękę i zachichotał.
-Wszędzie Cię szukałam kochana! Gdzie Ty chodzisz sama? Słyszałam, że poznałaś hrabiego de Saint-Germain, straszny z niego buc! – zaczęła trajkotać jakaś kobieta za moimi plecami
-Kim jesteś? – zapytałam i odwróciłam się w jej stronę, moim oczom ukazała się blondynka z pięknymi fiołkowymi oczami.
- Rozen, głuptasie, Twoja najlepsza przyjaciółka! – wykrzyknęła z oburzeniem.
- Wybacz, musiałam Cię nie poznać.
Rozen zignorowała uwagę Kerry i kontynuowała swoje trajkotanie. Mówiła głównie o swojej niebieskiej sukni i materiałach, z których była zrobiona, o transporcie prosto z Paryża, który miał nie zdążyć na bal, ale jednak udało się przetransportować suknię na czas. Po niezwykle fascynującym wykładzie na temat sukni, Rozen przeszła do omawiania kolejnych elementów garderoby, od butów aż po bieliznę. Kerra rozglądała się w połowie słuchając Rozen, a w połowie szukając rozpaczliwie po sali kogoś, kto mógłby ją uratować od tej beznadziejnej rozmowy.
W tym momencie do Sali wszedł młody mężczyzna i Rozen szybko przestała mówić i jedynie westchnęła.
-To on, Kerra, patrz! To książę Rafer! – Rozen pisnęła i ścisnęła mocno rękę Kerry.
Młody mężczyzna pospiesznie zdjął kapelusz z piórem, który miał na sobie i oczom wszystkich ukazały się jego czarne włosy, sięgające do połowy długiej szyi. Ubrany był na czarno, jedynym kolorystycznym elementem był pas od spodni, który był koloru czerwonego.
Rafer był chyba najprzystojniejszym mężczyzną na całej sali, morskie oczy kontrastowały w piękny sposób z ciemnymi włosami tak jak jego niezwykle blada cera. Cała jego twarz była symetryczna i nie było tam elementu, który by nie pasował do reszty.
- Ty szczęściaro! – pisnęła cicho Rozen, rozpływając się nad wyglądem narzeczonego Kerry.
Kerra nie wiedziała, czy ma do niego podejść, czy poczekać może aż sam podejdzie. Jednak mężczyzna najwidoczniej nie miał zamiaru pójść do niej, zapewne także nie wiedział jak wygląda jego przyszła żona, więc zaczął po kolei witać się ze wszystkimi na sali. Kerra wyszła na balkon, potrzebowała świeżego powietrza. Oparła się o barierkę, starając się nie zemdleć ponownie. Jednak poczuła, że nie jest tu sama, obejrzała się za siebie, spodziewając się ujrzeć hrabiego de Saint-Germain, jednak przed sobą ujrzała twarz młodzieńca, która otoczona była kruczoczarnymi włosami. Teraz z bliska mogła mu się lepiej przyjrzeć, prawdopodobnie był w jej wieku, na jego skórze nie dostrzegła żadnej niedoskonałości. Jedyne co mogła o nim pomyśleć to to, że był piękny, tak doskonały niczym posąg, lecz on był jak najbardziej żywy.
- Powiedz, że to Ty jesteś Kerra, Pani – powiedział i w tym momencie skłonił się nisko.
- To ja – Kerra przytaknęła i spojrzała na młodego mężczyznę, który uklęknął przed nią i chwycił jej dłoń w swoją.
- Wiedziałem. Od razu, gdy wszedłem do Sali przykułaś moją uwagę – zaczął.
- Nawet na mnie nie spojrzałeś – przerwała mu Kerra i wyrwała swoją dłoń, którą ponownie położyła na barierce, odwracając się od niego.
- Masz rację.
- Więc nie wygaduj kłamstw – dziewczyna spoglądała na skomplikowany labirynt stworzony z roślin.
- Ale i tak zostaniesz moją żoną – Rafer stanął tuż obok niej i ujął jej podbródek w dłoń, zmuszając dziewczynę do tego, aby na niego spojrzała.
- To się jeszcze okaże – Kerra rzuciła walecznie i uderzyła go, w ramię, aby ją puścił, bo czym wybiegła na salę.
- Muszę odnaleźć hrabiego… - wymamrotała pod nosem i zaczęła przedzierać się przez grupki ludzi rozmawiających w kółkach, mijała tańczące pary, podchmielonych mężczyzn, którzy teraz lekko zataczali się, podpierając ściany. Dziewczyna zaczęła pytać ludzi o hrabiego, lecz nikt nie był w stanie jej odpowiedzieć, gdzie hrabia mógł teraz przebywać. W końcu wróciła do swojej przyjaciółki Rozen.
- Rozen, widziałaś może hrabiego de Saint-Germain? Nikt nie wie gdzie jest… - zapytała zrezygnowana, nawet nie oczekując odpowiedzi od tej dziewczyny.
- Poszedł zaczerpnąć świeżego powietrza do ogrodu, spaceruje zielonymi labiryntami. – odpowiedziała.
Nie wdawała się w dalszą rozmowę z dziewczyną, miała dosyć słuchania o jej elementach garderoby, więc szybko wyszła z sali, szukając wyjścia. Postanowiła dojść do drugiego końca korytarza i przekonać się, czy wyjście będzie się znajdować właśnie tam. Niestety Kerra nie znalazła tam wyjścia, lecz schody prowadzące w dół, schodząc po nich, spostrzegła wielkie drzwi. Zapewne to było to, czego szukała. Suknia spowalniała jej ruchy, dziewczyna schodziła ostrożnie, aby nie potknąć się o materiał własnego stroju. Gdy już znalazła się przy drzwiach, szybko nacisnęła klamkę i znalazła się w ogrodzie. Rozejrzała się dookoła, lecz nie zauważyła ani śladu hrabiego.
-Saint-Germain! – krzyknęła, ruszając naprzód.
Chodziła przed labiryntem, lecz tam go nie znalazła, dlatego też postanowiła wejść do środka. Nie wiedziała jak stamtąd wyjść, ale Saint-Germain był chyba ostatnią i jedyną osobą, która wiedziała, co tu się dzieje. Poza tym, na pewno ktoś na sali zorientuje się, że jej nie ma i wyruszą na poszukiwania, połączą fakt, że pytałam o hrabiego, a Rozen na pewno im powie, że poszłam go poszukać i znajdą mnie w zielonym labiryncie. Nie martwiąc się o późniejsze wydostanie się, Kerra śmiało weszła do labiryntu. Wszędzie były krzaki, które ją otaczały, ostatni raz odwróciła się w kierunku wyjścia, po czym ponownie się odwróciła i tym razem ruszyła naprzód. Nie widziała nikogo, a wędrowała już jakiś czas, co chwilę wołając hrabiego. Gdy doszła do fontanny, którą widziała z balkonu, usiadła na jej krawędzi i postanowiła odpocząć. Spojrzała w górę, na taras i zobaczyła tam swojego narzeczonego wraz z Rozen, żywo o czymś dyskutowali. Kerra była ciekawa czy księcia Rafera tak interesowała moda, czy bardziej zainteresowany był prześliczną Rozen. Zresztą nie obchodziło ją to, ten człowiek nie wydawał jej się byt miły i na pewno nie miała zamiaru go poślubić.
Była zmęczona i bolały ją nogi, nie wiedziała ile czasu tak błądziła, ale była pewna, że jeśli hrabia tu spacerował, to na pewno już wrócił do sali. Zawiedziona spuściła głowę i westchnęła, nie czuła się dobrze, nadal czuła ból głowy. Wtedy kątem oka dostrzegła postać kryjącą się w cieniu labiryntu, dlatego nie mogła powiedzieć kto to jest, nie widziała twarzy.
oceny: dobre / bardzo dobre
Do tego dochodzą literówki, które każdemu się zdarzają:
...bo czym wybiegła...
...byt miły zamiast zbyt miły
Treść intrygująca.