Autor | |
Gatunek | biografia / pamiętnik |
Forma | artykuł / esej |
Data dodania | 2016-08-31 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2370 |
I te wakacje czas oddać historii… Co chciałabym powiedzieć sobie za rok, za dziesięć lat, być może w chwili, gdy będę kończyć pracę w szkole?
Miałam wiele wyzwań przed sobą. Próbowałam im sprostać. Niektóre mnie przerażały, jak to ostanie – pisanie sprawozdania dla dyrektora (tak strasznie męczą mnie te dokumenty, które tak naprawdę nic nie mówią o świecie ani o ludziach, są tylko zapisem opinii, wątpliwych relacji zupełnie odbiegających od rzeczywistości). Kiedyś naprawdę lubiłam ewaluacje, plany, programy, rozkłady, scenariusze, projekty… Dziś widzę, że niewiele wnoszą w prawdziwe życie. Spełnianie tego rodzaju poleceń dyrektora jest trudne, budzi coraz większy sprzeciw. Dlaczego? Bo jest mnóstwo innych rzeczy, którym mogłabym poświęcić czas i na pewno zrobiłabym to lepiej.
Pisanie jest silnym orężem. Może człowieka wynieść wysoko, ale może też pogrążyć… Co dzisiaj zdarza się dosyć często! Dlatego ja trzymam się swojego świata i o nim piszę. To są ludzie, z którymi żyję na co dzień. Poświęcam im fraszki, wiersze satyryczne, pełne hołdu akrostychy i mnóstwo urodzinowych czy imieninowych panegiryków. Czy to nie nazbyt przyziemne? Nie, bo każdy człowiek zasługuje na chociaż jeden wiersz.
Piszę też o miejscach, w których się znalazłam bardziej lub mniej specjalnie; czasem także dlatego żeby mieć o czym napisać! Tak, jak było niedawno z Kazimierzem. Chciałam tam pojechać, bo to miasto poetów. Wydawało mi się, że tam coś znajdę, coś odkryję. A tam normalnie: rejs po Wiśle, przeprawy promem, zamki i kościoły, grajkowie i … tłumy!!!
Za to w swoim domu odkryłam istnienie wielu praw, które układają się także w moje życie. Przyjęłam podróżnych (pielgrzymi naprawdę dają siłę), pogodziłam się z odejściem z domu moich starszych dzieci. Trochę to boli, zwłaszcza gdy się spogląda do pustego pokoju lub ogląda oddane na przechowanie pamiątki młodości. Wszystko płynie…
Starzeję się… Czuję, że nie wszystko jest ważne, nie wszystko jest możliwe. Pewne marzenia przymykam w szufladach (już chyba na zawsze), myśli odsuwam, by nie uwierały swą uszczypliwością. Świat się wycisza, spowalnia, chwilami drętwieje; szczególnie gdy jako pasażer przemierzam jakąś drogę – nie lubię jeździć. Kierownica nie jest moim żywiołem, to raczej przymus, który już jutro znów muszę na sobie trenować. I nawet nowe auto nie jest w stanie tego zmienić!
Zbliżam się do 25 lat pracy w szkole. Bycie nauczycielem nie jest proste! Zwłaszcza jeśli traktuje się ten zawód jak posłannictwo, służbę, pomoc niesioną drugiemu człowiekowi. Wiem, że to brzmi pompatycznie, ale w moim przypadku tak jest. Oczywiście, czas zmienił wiele w ideałach, które wnosiłam do szkoły jako młoda nauczycielka. Ale jedno się nie zmieniło – to przekonanie, że jestem dla innych i potrzebuję ich - moich uczniów - jak powietrza. Dlatego wracam do szkoły po wakacjach z entuzjazmem, z chęcią bycia z młodzieżą, z przekonaniem, że naprawdę warto być nauczycielem!
oceny: bardzo dobre / bardzo dobre
Swoje wspomnienia o pracy w szkole, ale w innej rzeczywistości, zamieściłam w opowiadaniach"Stracone pokolenie"
Sądzę, że nie ma większej kary dla nauczyciela niż stwierdzenie, że jego misja, posłannictwo było syzyfową pracą.
Pozdrawiam