Przejdź do komentarzyPARLAMENT część 2
Tekst 3 z 10 ze zbioru: Wiara
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2016-11-10
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1961

Twirgil stał przed ekranem na ścianie i oglądał uważnie plany budynków wyświetlane z rzutnika na suficie, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Spojrzał na zegarek.

– Proszę.

W drzwiach jeszcze nie urządzonego gabinetu, gdzie stało jedno biurko, fotel i dwa krzesła, szafa i kilka regałów wypchanych dokumentacją, pojawiła się wysoka, ładna, elegancko ubrana blondyna w wieku około trzydziestu lat.

– Dzień dobry – powiedziała, roztaczając nie natrętną woń perfum.

– Witam panią. – Dyrektor wskazał jej krzesło, sam usiadł w fotelu za biurkiem. – Zaprosiłem panią ponownie, bo sprawdziwszy referencje, stwierdziłem, że jest pani osobą, jakiej potrzebuję. Jeżeli zgodzi się pani na dodatkowe warunki, które zaraz pani wyłożę, to cieszę się na współpracę.

Dziewczyna spoważniała.

– Jest pani bardzo atrakcyjną kobietą, a ja jestem żonaty. Bardzo kocham żonę i cenię sobie spokój w domu, dlatego nie życzę sobie żadnych prób kokietowania szefa, czyli mnie. Wiem, w jaki sposób rozstała się pani z poprzednią firmą i pani byłego szefa też znam. I dlatego spodobała mi się pani. Z drugiej jednak strony będę chciał pani urodę trochę wykorzystać. Będą tu się pojawiać ludzie zbyt pewni siebie, od których może wiele zależeć, którzy nie mogą pomóc, ale mogą i chcą przeszkadzać. Nie chcę, żeby ich pani uwodziła, czy nie daj Boże coś gorszego… Ma ich pani onieśmielać swoją urodą, seksapilem i niedostępnością. Akceptuje pani taką rolę?

Dziewczyna z zastanowieniem skinęła głową.

– Poza tym normalna praca sekretarki, bufor przed natrętami, a tu oficjalny zakres obowiązków. – Podał jej kartkę maszynopisu.

Dziewczyna przeczytała.

– Zgadza się pani?

– Tak – odpowiedziała z zastanowieniem. – Mogę jeszcze zobaczyć wzór umowy?

– Proszę bardzo. Po trzech miesiącach podwyżka.

Kandydatka na sekretarkę przeczytała uważnie.

– Nie mam zastrzeżeń.

– To proszę podpisać. Pieczątka, podpis. Pani Soniu, witam na pokładzie. Jutro o siódmej czekam na panią. – Wyszedł zza biurka i podał jej rękę. – A teraz przepraszam, ale mam następne spotkanie.


Kiedy za nową sekretarką zamknęły się drzwi, dyrektor znowu podszedł do planów. Po chwili usłyszał pukanie. Weszło dwóch mężczyzn. Jeden w garniturze, białej koszuli i kolorowym krawacie, drugi młodszy, ubrany niezobowiązująco w koszulkę polo, dżinsową kurtkę i spodnie.

– Witam panów! – Dyrektor uściskał im rękę. – Proszę siadać. Panie profesorze – zwrócił się do starszego. – Jestem pełen podziwu. Jeśli wszystko się uda, będziemy tu mieli perłę, a właściwie kryształ, architektury. Zapewniam pana, że dołożę wszelkich starań, aby zamysł artystyczny pańskiego dzieła nie ucierpiał w realizacji.

– Bardzo się ucieszyłem, kiedy się dowiedziałem, że pan będzie realizował ten obiekt. Mieliśmy już okazję współpracować parę lat temu.

– Pamiętam, pamiętam, most na Preigarze. Też perełka architektury.

– Ale zadanie bez porównania z tym, co mamy teraz. Chociaż warunki terenowe były tam gorsze niż tutaj.

– Wiele się od tego czasu nauczyłem, a i pan nie był wtedy jeszcze profesorem. Przepraszam panów za warunki, ale dopiero się organizujemy, a terminy gonią i pracować trzeba.

– To lubię! Atmosfera rozruchu wielkiego przedsięwzięcia, ludzie chętni do pracy, w początkowych niewygodach, gumiaki w błocie, nocowanie na budowie… – Profesor wyraźnie się rozmarzył.

– Pan jest autorem projektu budowlanego – Twirgil zwrócił się do młodszego gościa

– Tak. I chciałem wiedzieć w czym problem?

– Pozwólcie panowie.

Prezes zaprosił ich do wyświetlanego na ścianie planu.

– Popatrzcie, tutaj jest przewiązka między budynkiem hotelu a budynkiem parlamentu. Tu na rysunku jest długość belki żebrowania 245cm, a w wykazie materiałów 254cm. Która długość jest dobra?

– Dwieście czterdzieści pięć, jak na rysunku. Trzeba poprawić – odpowiedział wyraźnie zawstydzony inżynier.

– Błędy się zdarzają – powiedział dyrektor.

– To nie jest istotny błąd, przecież na etapie realizacji i tak będzie to jeszcze sprawdzane – stanął w obronie swojego pracownika profesor.

– Zgadza się, ale ja chcę, żebyście panowie poprawili to teraz. I zmienili jeszcze coś. Co się stanie, jeśli ten wspornik na rysunku i na wykazie będzie miał nie 60cm, a 90cm wysokości?

– Zasłoni okno – odpowiedział inżynier.

– Proszę to zmienić na 90cm.

– Ale to przecież będzie błąd widoczny na kilometr! – Inżynier oburzył się.

Profesor zaśmiał się.

– Gdybym o panu nie słyszał, panie dyrektorze, to bym się gniewał. A pan – zwrócił się do inżyniera – niech się uczy. Gdyby pan dyrektor nie znalazł tego błędu, to za tę poprawkę by pan zarobił, a potem za poprawkę poprawki. A tak, wszystko zostanie między nami. Wspornik oczywiście wymieni się w dwie godziny, jak przyjdzie pora.

– Koniaczku? – Zaproponował dyrektor.


Po wyjściu architekta i inżyniera dyrektor zalał sobie szklankę kawy rozpuszczalnej, rozparł się w fotelu i zaczął myśleć. Zdawał się drzemać, kiedy rozległo się znowu pukanie do drzwi.

Weszli kobieta i mężczyzna. Dyrektor wstał.

– Witam państwa. – Nastąpiła wzajemna prezentacja i uścisk rąk. – Wygraliście państwo przetarg na ochronę siedziby spółki Prutenia25. To, jak wiecie, jest tutaj, piętro tego pałacu czy kamienicy, gdzie jesteśmy. Do końca tygodnia pokoje będą umeblowane, a państwo wprowadzą swoje urządzenia.

– Jesteśmy na to gotowi, dysponujemy najlepszym sprzętem i wykwalifikowanymi fachowcami. Nie zatrudniamy emerytów, jak inni, tylko byłych wojskowych i policjantów – zaczął się reklamować mężczyzna.

– Wiem. Proszę państwa, bez owijania w bawełnę. Jesteście zainteresowani, żeby objąć ochroną przyszłą budowę, a ja jestem zainteresowany, żeby wiedzieć, co tam się dzieje. Jeżeli się dogadamy, to dostaniecie państwo to zlecenie…

– Jeżeli trzeba, to nasza firma potrafi być hojna… – nieśmiało zaczął gość.

– Nie o to chodzi – przerwał prezes. – Życzę sobie, żeby pańskim zastępcą do spraw ochrony budowy był ten człowiek. – Rzucił na biurko kartonik wizytówki.

– Pan major Roman…, tani nie jest… – odezwała się kobieta.

– Kontrakt też tani nie będzie, poza tym wszystkie dodatkowe rozliczenia między Romanem a mną będziecie bez zbędnej zwłoki i pytań fakturować na spółkę. Pensja Romana i jego ludzi, to wasza sprawa.

– Dogadaliśmy się.


  Spis treści zbioru
Komentarze (5)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Co będzie dalej?
"nie urządzonego" i "nie natrętną" - to się pisze łącznie.
avatar
Samo życie, kontynuacja bardzo dobra. Natomiast pogorszyła się poprawność językowa. Marian już wskazał dwa błędy ortograficzne. Zgodnie z decyzją Rady Języka Polskiego PAN z 1997 roku "nie" z imiesłowami przymiotnikowymi piszemy łącznie.
Jeżeli postawiliśmy wielokropek, to po nim nie stawiamy już przecinka. Brakuje przecinka przed: w czym sprawa; zbędny przecinek przed: to wasza sprawa.
Chcę jeszcze zwrócić uwagę na zapis dialogu. W tym celu przytoczę trzy zdania:
1) - Proszę siadać. Panie profesorze - zwrócił się do starszego. Pomijam już to, że podział na dwa zdania tego fragmentu jest zbyteczny, a kropkę należałoby zastąpić przecinkiem, a konsekwencji słowo "panie" napisać małą literą.
2) - Witam panią. - Dyrektor wskazał jej krzesło, sam usiadł w fotelu za biurkiem.
Podobna konstrukcja, jednak zapis odmienny. W pierwszym (i drugim) zdaniu po wypowiedzi jest myślnik, a następnie narracja rozpoczęta małą literą. W trzecim zdaniu po wypowiedzi jest kropka, po niej myślnik, a potem narracja rozpoczęta wielką literą. W moim najgłębszym przekonaniu pierwszy wariant jest właściwy.
avatar
Dziękuję za zainteresowanie i cenne uwagi odnośnie interpunkcji i ortografii. Szkołę skończyłem grubo przed rokiem 1997 i nie śledziłem na bieżąco zmian w zasadach, człowiek powinien się jednak uczyć całe życie. Odnośnie zapisu dialogu. Tę scenę widzę tak:
"- Proszę siadać.
Goście zajmują krzesła. Następnie dyrektor zwraca się do profesora:
- Panie profesorze, jestem pełen podziwu..."
Jeżeli, Janko, zrozumiałeś to inaczej, to w tym miejscu cały zapis jest do przebudowy.
Co do kombinacji "kropka, myślnik, duża lub mała litera" kierowałem się następującymi zasadami:
- Gdy po kwestii bohatera znajduje się czasownik określający sposób mówienia (np. „powiedział”, „odpowiedział”, „rzekł”, „mruknął”, „szepnął” itp.), po kwestii nie stawiamy kropki, a czasownik piszemy małą literą. Kropka pojawia się dopiero samym końcu."
- Gdy po kwestii bohatera pojawia się inny czasownik niż taki, który określa sposób wypowiedzenia dialogu (np. „wstał”, „uderzył dłonią w stół”, „usiadł zrezygnowany” i wszelkie inne), po kwestii pojawia się kropka, po myślniku zaczynamy zdanie dużą literą.
Pozostałe wskazane błędy popełniłem przez nieuwagę, za co przepraszam.
avatar
Bardzo dziękuję za reakcję na mój komentarz. Masz rację, człowiek uczy się całe życie. I właśnie czegoś nauczyłem się z Twojej wypowiedzi. Przyznaję się, że nie znałem tej reguły, o której napisałeś. W tej sytuacji pozostaję jedynie przy tym, by w pierwszym wymienionym przypadku zrezygnować z podziału na dwa zdania i napisać: Proszę siadać, panie profesorze...
Pozdrawiam.
avatar
Każdy język jest strukturą dynamiczną i w wiecznej fazie nieustannych wielowarstwowych zmian tak leksykalnych, jak frazeologicznych, składniowych, fonetycznych etc., etc., i to, co było normą językową przedwczoraj - jutro już nią nie będzie! Nie przejmowałabym się dlatego żadnymi uwagami ani na temat przyjętych zasad ortografii, ani co do tych przecinków, ponieważ dobra literatura - a z nią mamy tu wszak do czynienia! - nie jest dla nikogo szkółką elementarną, i każdy tutaj Piszący dawno maturę swoją - i to na celująco! - zaliczył.

Świetne wartkie dialogi, portrety bohaterów perfekcyjnie celne, proza przez wielkie P!
© 2010-2016 by Creative Media
×