Autor | |
Gatunek | biografia / pamiętnik |
Forma | artykuł / esej |
Data dodania | 2017-02-18 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2711 |
18.02, godz.15:00
Temat stary jak świat, niemal równie stary, odkąd istnieje ludzkość. A przynajmniej od zabójstwa Abla przez Kaina.
Wszystko przez zazdrość, że ten / ta ma „ode mnie” więcej czegoś tam… A jeśli nie ma, to na pewno będzie mieć.
O wampirach energetycznych rozpisywały się „Echa Innego Wymiaru” w specjalnym dodatku-magazynie popołudniówki „Echo Krakowa” [lata dziewięćdziesiąte ubiegłego wieku]. My z kolei, współredagujący ów Magazyn dokładaliśmy tam własne obserwacje oraz doświadczenia i to nie pod kątem tak zwanych niespokojnych duchów, znaczy wszystkich ciekawych nieznanego im świata, ale z punktu widzenia ludzi wnoszących swój osobisty wewnętrzny niepokój wszędzie, gdzie tylko się da: do domów, szkół, miejsc pracy a i nawet do kościołów. To właśnie oni: wysysający energię awanturniczy sąsiedzi, współkoledzy, współpracownicy, bywa iż rodzeństwo oraz… apodyktyczni rodzice. Niedawno opowiadała mi Znajoma o „wampirach wirtualnych”
.
Oczywiście, że tacy egzystują w postaci osławionych trolli. Trolle natomiast awanturują się wyłącznie dla zasady samego awanturnictwa celem zaspokojenia własnej przyjemności wszczynania, bez konkretnych powodów, swarów. Ten ktoś kocha wprost kłótnię niczym ( już w realu) jeden pan [sąsiad mojej Przyjaciółki] który uwielbia robić swojej żonie na złość. Szczególnie w niedzielę.
Kobiecina się denerwuje, a chłopina raduje.
Niektórzy radzą omijać tego rodzaju indywidua wielkim kołem. Omijać, lecz czy ci omijani nie są aby osaczani właśnie przez tych, z którymi tak bardzo nie chcemy się spot(y)kać?
Niekiedy, mimo przysłowiowego obrobienia się po własne uszy, trzeba jednak na podobnego osobnika tupnąć nogą i wywrzeć buzię. Niech on sobie nie myśli, że… Że tak łatwo mu kogoś psychicznie i mentalnie sterroryzować!... Z patykiem na opisane draństwo, i sio!
Zatem w nawiązaniu do tego cokolwiek przydługawego Wprowadzenia ustosunkuję się teraz do staro-nowego tematu, jakim są kolejne „Dzienniki”.
Nie dalej niż wczoraj pojawił się na PubliXo nowy zbiór zatytułowany „Pałające portale. Dziennik jeszcze bardziej niepokorny [etc.]”.
Chwilowo nie odniosę się do treści, gdyż praktycznie nie ma się do czego w niej odnieść, niemniej okiem starej belfry przeanalizuję go [dziennik] wyłącznie pod względem formalnym.
Po pierwsze: tytuł. Tytuł zupełnie nieprzystający do zapowiadanych enuncjacji; tytuł na dodatek brzmiący ciut groteskowo, o czym niżej:
- otóż istnieje pojęcie „słownictwo specjalistyczne”, dlatego użyte przez autora sformułowanie „gorejące” [powinno być „gorejący”] tu mi zabrzmiało mimowolną dewocją.
„Gorejący” bowiem jest przeważnie kojarzony a to z „krzakiem gorejącym” [wizja Mojżesza, później atrybut Najświętszej Maryi Panny w „Godzinkach”] a to z „gorejącym sercem Pana Jezusa” (pieśń) traktowanym zamiennie jako „pałającym”, co z kolei odnosi się do „Caritas”, czyli „ miłosiernej miłości”;
- kwestia druga: dlaczego „portale”, nie portal? Przecież autor zbioru nie pisze o wielu portalach, jak czyni to obiekt jego „wampirzych zapędów”, lecz wyłącznie o samym PubliXo. Czyżby owo PubliXo nieznanym mi na razie sposobem raptem się rozmnożyło?
- Niezależnie od powyższego, to typowy dziennik [niekoniecznie literacki, bo może być i pokładowy również szkolny] jest zawsze zaopatrzony w datę. Akurat w analizowanym, nazywanym dziennikiem zbiorze tej chronologii się nie uświadczy.
- Kolejny lapsus, konkretnie szeroko rozumiany błąd stylistyczny: nie ma czegoś, co jest „jeszcze bardziej niepokorne”, gdyż „niepokorny,-a” samo w sobie jest „buntownicze”. Dlatego sam „dziennik” może być wprawdzie „bardzo niepokorny” jednak nie „jeszcze bardziej…”. Zupełnie jak Kubuś Puchatek, który im dłużej przebywał w mieszkaniu Prosiaczka, tym bardziej tego Prosiaczka nie było”. Lecz w sumie czego możemy wymagać od naszego kochanego Puchatka „Misia o bardzo małym rozumku…”?
Reasumując: aby tytuł cyklu zabrzmiał i majestatycznie, i poprawnie, to należałoby go np. w ten sposób zredagować:
„Płonący portal. Dziennik bardzo niepokorny etc.”
Teraz dochodzi następne pytanie: czy rzeczywiście jest to „dziennik”? Dziennik, a nie przypadkiem raport? Ponieważ inspiratorka wymienionego zbioru pisze u siebie o wszystkim: pisze głównie o tym, co niesie jej własny dzień, natomiast twórca nazywanej dziennikiem, kalki, bez przerwy usadawia oraz przemieszcza wszystkich mu nienawistnych na arenę aktualnych zdarzeń, bez jakichkolwiek osobistych odniesień do swych prywatnych regresji, retrospekcji oraz prekognicji.
Podobne do obecnie omawianego gatunku, to analogiczne „dzienniki” pisywała jedna pisarka, kiedy donosiła na swoją „rzekomą przyjaciółkę” wielką polską poetkę drugiej połowy ubiegłego wieku, zmarłą w 1986 roku Annę Kamieńską, Matkę Profesora Pawła Śpiewaka.
Na ostatek pozostał epitet „pieniaczka”. Słówko wydawałoby się obraźliwe, w rzeczywistości wielce nobilitujące.
Właśnie, nobilitujące, bo nazywano „pieniaczami”: i Melchiora Wańkowicza, i zaszczutego przez bezpiekę Pawła Jasienicę, i wreszcie Stefana Kisielewskiego, Autora słynnego powiedzonka na temat „dyktatury ciemniaków”, dzięki czemu tow. Wiesław omal nie dostał udaru…
Nie ma co, inspiratorka nazywanych „dziennikiem” raportów teraz już bez pomocy jakichkolwiek podnośników znalazła się na jednym z najwyższych szczytów Parnasu! Mało tego, że znalazła, to jeszcze nadprogramowo otrzymała super prezent, a mianowicie materiały związane z jej literacko-socjologicznymi fascynacjami.
"Kółko graniaste,
Czworokanciaste,
Kółko nam się połamało,
Cztery grosze kosztowało,
A my wszyscy bęc!"
:-D
"janko , 15 min. temu (15:37)
Adk, miałeś rację. Twój tekst został wykasowany szybko. Ale udało mi się go przeczytać i napisać dość długi komentarz, wykorzystując niemal wszystkie dostępne mi znaki. Cóż, Twoja długa praca poszła na marne, ale i mój około półgodzinny komentarz też poszedł w niebyt. Inni chyba nie zdążyli przewczytać i napisać, ale obślizłe, ślimakowate dupowłazy z pewnością zdążyły donieść tam gdzie trzeba, a administracja usłużnie spełniła ich życzenie. Oczywiście pozostały na portalu różne prostackie dyrdymały i chwalebne peany na część głupoty, nihilizmu i bylejakości. Cóż, rządzi tutaj niezłomna głosicielka prawdy,uosobienie skromności i pokory."
Muszę się pod tym komentarzem dopisać: poprosiłam wyłącznie o wykasowanie stricte politycznych, tasiemcowych dywagacji, czyli komentarza bis pana użytkownika "janka", które z samym - według mnie - oryginalnym tekstem nie miały niczego wspólnego.
Do treści nazywanego dziennikiem "raportu" się nie odniosłam, a tym samym o nic nie wnioskowałam. Chce sobie autor swoich, nazywanych dziennikiem, raportów pisać, niech sobie pisze, ponieważ akurat dla mnie - pod wyjątkowo interesującym względem socjologiczno-literackim - są one skarbem nie do ocenienia oraz nie do przecenienia.
Z sympatycznym ukłonem - wielce skromna b_d_c ;-)))
oceny: bezbłędne / znakomite
Bafano-przytoczłam tę część informacji,która wystarcza lekarzom,aby leczyli głowy,a ponieważ sama miałam do czynienia z takim wylewem,to mogę powiedzieć jedno-pieniactwo umysłowe powoduje udar mózgu.Tak,tak,moja znajoma tak nie mogła pogodzić się z pewną sytucacją(dla kogoś komfortową),że dostała udaru,i teraz gdybyś była Jezusem,to po której stronie byś stanęła?
:)))