Autor | |
Gatunek | horror / thriller |
Forma | proza |
Data dodania | 2017-03-26 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2434 |
Fragment powieści : `Formuła don Antichristo`
Formuła don Antichristo
Spotkanie Formuły. Gold Bank of Danzing. Langegartenstrasse elf. Sala konferencyjna.
Pierwszy głos zabrał don Abortio, który zorganizował spotkanie głów wszystkich najważniejszych rodzin w kraju. Kontrolował on cały przemysł aborcyjny na terenie Wolski, a także w przygranicznych miejscowościach, gdzie rozlokowani byli ginekolodzy – zabójcy dokonujący setek tysięcy aborcji rocznie.
Prowadził także ogromny biznes szczepionkowy i zaopatrywał wszystkie wolskie szpitale w szczepionki produkowane na bazie płodów postaborcyjnych. Przebąkiwano o tym na kazaniach w niektórych parafiach, ale strach przed ewentualnym larum lewactwa głoszącego hasła pseudo postępu medycznego paraliżował wszystkich, jak zresztą i w przypadku wielu innych dziedzin, którymi nie gardzili ojcowie chrzestni.
Ubrany w nienagannie skrojony garnitur, starannie uczesany i opalony starszy pan, wyglądał jak salonowy celebryta, a nie głowa jednej z najpotężniejszych i bodajże najokrutniejszej z rodzin w Wolsce. Zawsze ujmujący i tryskający humorem don Abortio miał na sumieniu miliony istnień i nikt by nie przypuszczał, że ten sympatyczny mężczyzna w istocie jest największym w kraju rzeźnikiem.
- Dziękuję don Antichristo - najwyższemu arbitrowi Formuły za udział i patronat naszemu spotkaniu. Jest z nami don Alfonso Gendero. Przybywa prosto z konferencji w Londyńskim Soho, gdzie kontroluje nasze kampanie zrównywania płci. W kraju natomiast kliniki implantologii, transplantologii i zmiany płci. Jest w naszym gronie od niedawna, ale jego dziedzina rozwija się błyskawicznie. Witam don Eugenio Invitro, którego znamy wszyscy, a jego zasadnicza dziedzina jest całkowicie legalna. Wiemy jednak, że rodzina Invitro prowadzi również wiele innych działalności, a rozwój nowoczesnych technologii wciąż stwarza nowe obszary dla interesów don Invitro.
Dziedziną don Gendero były ogromne inwestycje w kliniki zmiany płci i implantologii. Miał on swoistą umowę z don Pederastio, który kontrolował wiadome środowiska. Tajemnicą poliszynela było, że Gendero finansują międzynarodowe organizacje wpisujące się w budowanie cywilizacji śmierci.
A ta ciężarówka z naszymi wolaczkami (tak mówiono o wolackich zarodkach) na Kremlu? Jak można! - Don Roberto miał łzy w oczach. W Hamburgu, restauracja Wolaken Lust Sodome - sam widziałem w karcie dań! Kaviar mit wolacken!
Wszyscy donowie byli poruszeni emocjonalnym wystąpieniem Don Pederastio, jednak ich stosunek do niego był trochę taki jak do paplającej kobiety. Zresztą między sobą nazywali go pogardliwie paplą. Niemniej jednak jego słowa wywoływały wstręt.
- On - bezczelnie pokazywał palcem na don Eugenio Invitro - niedługo was wszystkich sklonuje!
Don Invitro był niechlujnym człowiekiem, z trzęsącymi się dłońmi. Ciężkie okulary z grubymi szkłami spoczywały na jego królewskim nosie. Ledwie widział. Jego interes wymykał się spod kontroli. Podobno miał kilkaset córek z procedury in vitro, które od najmłodszych lat przysposabiał do prostytucji.
- To prawda. Moje kliniki i instytuty przeprowadzają różne eksperymenty. Nic jednak takiego, czym ktokolwiek z tu obecnych powinien się martwić. To prawda, że pewna część zarodków jest pozyskiwana dla cennego produktu żywnościowego, zamawianego przez naszych przyjaciół ze wschodu. To prawda, że ich część, po dodaniu soku z czosnku wysyłamy przyjaciołom z zachodu, których przysmakiem jest ten właśnie rodzaj wolackich zarodków... Także procedury klonowania są istotnie zaawansowane... Tutaj don zatrzymał się i rozejrzał po wszystkich. Don Antichristo dał znak głową - ale poza tym pragnę przysiąc na szpary moich córek, że nigdy nie sklonuję żadnego z was - czcigodni członkowie formuły don Antichristo.
Wszyscy donowie brzydzili się don Eutanazio. Był on wyjątkiem w tym dostojnym i szacownym towarzystwie. Brzydzili się i trochę bali, bo Eutanazio był podstępny jak wąż, a jego dziedzina wciąż zakazana. Dlatego musiał działać w całkowitym ukryciu. Czerpał korzyści z najbardziej haniebnych procedur. Wystarczy powiedzieć, że zarabiał tam, gdzie zaczynała się ludzka śmierć i tragedia. Nawet dla donów, którzy mieli nie jeden ciężki grzech na sumieniu był on odrażający. Don Eutanazio tak naprawdę żył nadzieją na lepsze czasy, kiedy zakaz zostanie zniesiony, a jego przemysł eutanazyjny ruszy pełną parą. Tolerowano go, bo i tą dziedziną ktoś musiał się przecież zajmować, a don Eutanazio znosił swoje upokorzenia w milczeniu i z godnością, żyjąc ze skromnej renty, przyznanej mu przez don Antichristo. Po cichu dorabiał na boku, pobierając haracze od handlarzy skórkami i złodziejów rozkopujących groby, zwanych Gremlinami.
- Pezzonovanti z rządu prowadzą dziś politykę sankcji wobec naszych przyjaciół ze wschodu. Na skutek pochopnych działań don Pederastio, zostały wyrządzone szkody w interesach don Invitro, który jednak bez żadnych konsultacji z Formułą, popróbował vendetty - niemal doprowadzając do śmierci don Pederastio. Co się stało, to się stało... naprawić się już nie da i niech wszystko zostanie jak jest, ale jeśli don Pederastio się nie zgadza... to muszę powiedzieć, że łączą mnie z don Invitro szczególne zobowiązania. Abortio przerwał na chwilę, a na sali natychmiast zapanowało poruszenie. Wszyscy donowie byli niespokojni. Stało się jasne, że don Abortio otwarcie popiera rodzinę Invitro i w razie eskalacji konfliktu stanie po jej stronie. Więcej, to była zapowiedź przyłączenia się do wojny przeciwko don Pederastio.
Enrico Abortio usiadł na swoim miejscu, nastała nieznośna i pełna niepokoju oraz niewypowiedzianej groźby cisza.
Don Alfonso Gendero, który zawsze był stronnikiem don Roberto, tym razem milczał ponuro, tępo wpatrzony w blat. Rozumiał sytuację. Zdawał sobie sprawę jaką potęgą są połączone rodziny Invitro i Abortio. Nigdy nie zaryzykowałby wojny z nimi dwiema, nie mówiąc o tym, że rodzina Pederastio nie była tego warta. Także don Stefano Eutanazio nie zabierał głosu. Sprawiał wrażenie znużonego, jakby cała ta sprawa w ogóle go nie interesowała. Podskórnie jednak sam żyjąc w poniżeniu czuł wielką satysfakcję z obserwowania upokorzenia don Pederastio, którego szczerze nie znosił. Sam zaś don Roberto, który nie spodziewał się takiego obrotu sprawy rozglądał się nerwowo, próżno szukając pomocy u któregoś z donów. Tylko jeden z ojców chrzestnych tak naprawdę w pełni napawał się obecnym impasem. Don Invitro uzyskiwał publiczne potwierdzenie przymierza z potężnym don Abortio wobec całej Formuły. Jakkolwiek nie potoczyłoby się dalej spotkanie już czuł się jego bezdyskusyjnym zwycięzcą i tylko sam don Antichristo mógł tutaj cokolwiek odmienić.
W końcu wszystkie oczy były wpatrzone w najwyższego arbitra, który dotąd nie zabierał głosu, z rzadka wykonując niedbałe gesty dłońmi. Jego powieki były opuszczone i choć sprawiał wrażenie śpiącego, to wszyscy wiedzieli, że mózg dona Antichristo rejestruje każde wypowiedziane i niewypowiedziane słowo. Wreszcie otworzył powieki. Czarne jak węgle i błyszczące oczy ponad stuletniego starca świdrowały przez chwilę obecnych, by wreszcie skupić się na don Pederastio.
Wykonał jeden z tych niedbałych ruchów dłonią, jakby chciał podać coś do ręki. W istocie dawał mu teraz głos. Znowu oczy obecnych zwróciły się na dona Roberto. Napięcie rosło, a sytuacja stawała się dramatyczna. Eugenio Invitro wiercił się demonstracyjnie, okazując wszystkim swe zniecierpliwienie i wyraźną gotowość do odstąpienia od rozmów i wstąpienia na ścieżkę wojenną z każdym, kto mu stanie na drodze. Purpurowy z upokorzenia i na dobre wystraszony don Roberto zamiast przemówić rzucał jedynie błagalne spojrzenia w różnych kierunkach. Zniecierpliwiony don Antichristo ponownie wykonał gest w kierunku Pederastia, gdy ich wzrok się skrzyżował. Tym razem dwoma rękoma i był on ostatecznym ponagleniem w rodzaju `czego chcesz człowieku?`. To kompletnie przybiło don Roberto. Nie był już pewnym siebie i zuchwałym mężczyzną, który co prawda miewał chwile słabości i tkliwości jak każdy Pederastio, ale przecież kontakty jakie posiadał wśród najbardziej wpływowych osób w państwie czyniły go na pozór wszechmocnym. I kiedy już cierpliwość wielkiego dona Antichristo była na wyczerpaniu sytuację znowu uratował Enrico Abortio, który podniósł rękę dając znak, że pragnie zabrać głos. Don Antichristo po raz ostatni spojrzał z pogardą w kierunku don Roberto i kiwnął głową w stronę dona Abortio. Ten podniósł się z krzesła, przyjął dumną, wyprostowaną postawę i głośno odchrząknowszy złożył publicznie propozycję nie do odrzucenia:
W takim razie don Pederastio zaprzestanie wtrącania się w dziedziny innych członków Formuły, a don Invitro wyrzeknie się zemsty. I mamy pokój.
Po tych słowach natychmiast dało się odczuć ulgę. To był wyraźny sygnał do zgody. Gdyby don Pederastio teraz odmówił, nikt z donów by mu tego nie wybaczył. Niektórzy szeptali do siebie spoglądając ukradkiem na upokorzonego dona Roberta.
Zawrzyjcie pokój! - zawołał don Gendero.
Obaj podnieśli się z krzeseł i ruszyli w swoim kierunku. Spotkali się przed obliczem wielkiego dona Antichristo. Wyciągnęli ku sobie ręce, by objąć się ciepło i złożyć pocałunek zgody. Wszyscy ojcowie chrzestni za wyjątkiem don Antichristo oczywiście, wstali z miejsc i tak bili brawo, kiedy Invitro i Pederastio całowali się z języczkiem. W końcu don Eugenio zdołał się oderwać od nowego przyjaciela i lekko go odepchnął. Przyjaźń była przypieczętowana. Farfocle śliny z pęcherzami powietrza zwisały im obu z kącików ust. Don Invitro pośpiesznie wycierał się rękawem, ale Pederastio pozostał dłuższy czas z wiszącymi farfoclami. Mogło to oznaczać, że był nawykły do gorących pocałunków z języczkiem i nie tylko, oraz nie stanowiło to dla niego żadnego problemu.
Formuła opowiadania bardzo mi się podobała -lubię takie historyjki w komiksowym stylu.
Zabrakło mi jeszcze jednego Dona -Mordo Przeszczeppo .
Tekst mógłby okazać się nawet niezwykły i wyjątkowy gdyby go uczynić - ,,ułagodzoną formą współczesnych twarzy diabła w spokojniejszej ale złowrogiej tonacji".
Moje uznanie
Ja widzę w tym pozytywne przesłania w ujawnianiu zła .
Oczywiście uważam że należy powstrzymać autora od jego daleko idącej ,,hardkorowatości".
A jak mi coś się podoba - to oznacza że to jest dobre i ma ,,szansę na sukces" :-)
-Tu proszę mi wybaczyć za przypisywanie sobie ....-ale tak jest i już .
Jak bardzo bym się nie starał pisać hardkorem, to realności nie przebiję.
oceny: bezbłędne / znakomite
A m Puzo napisał kawał dobrej literatury,i okazuje się,ze każdy ma swoje prawa-lekarze do wykonywania zawodu,policjanci np.amerykańscy do zabijania przestępców,a biskupi do manipulacji baranami.
A księża mają prawo nawet do uprawiania seksu oralnego,co tak negują księża w kościele katolickim,a sami są gejami.Pranie mózgu to dżender,kiedys z prostej przyczyny nikt nie interesował się dzender ani trans-ludzie dzielili się na kobiety i mężcyzyzn,ale to im nie wystarczyło-może z nudów?
Bez zła nie ma dobra,bez dobra nie ma zła,bez noża nie ma odcięcia tego,co złe,albo nóż może być uzyty w celu odcięcia głowy.Sąd który nie wymierzy kary gwałcicielowi,a matka cierpi z powodu zgwałconej córki-jak myślisz-jawi się jako SĄD?
kTO MA USTALIĆ PRAWA?Obroń DONA albo nie.A chłopiec poczuje się niewinny,chociaż zgwałcił,i zamordował niewinną.