Autor | |
Gatunek | biografia / pamiętnik |
Forma | artykuł / esej |
Data dodania | 2017-07-07 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2079 |
Czytam... Wakacje, to czytam więcej. Co mam zamiar znaleźć w książkach? Mądrość – patetyczne! A prozaicznie: chcę się nauczyć patrzeć na świat oczyma pisarza, nie czytelnika. Wbrew pozorom w książkach jest napisane prawie wszystko, a na pewno w jaki sposób autor tworzył swoje dzieło. Weźmy choćby moją ostanią lekturę – thiller psychologiczny pt. Lokatorka. Myślałam, że mnie wystraszy, ale nie bardzo. Chociaż ludzie są tam straszni, kłamią, tworzą sieci, by złapać w nie swoje ofiary. Bohaterem utworu jest też inteligentny dom. Wszystko może; wpływa na życie bohaterek, szczególnie sferę intymną, uczuciami, podejmowaniem decyzji, np. z kim i kiedy iść do łóżka. To chyba już brzmi poważnie, ale mnie to nie wystraszyło...
Czasmi miałam wrażenie, że autor na siłę wkręca wątek domu, a to gdy chodzi o stworzenie absolutu, pokazanie wyroczni czy kata. Książka jest logiczna, wątki, rekwizyty, sceny zestawione są na zasadzie teraźnieszości łączącej się z przeszłością. Jak Emma miała sznur pereł, to i Jane musiała je dostać od ukochanego. Ta Jane zachowuje się jakby pozjadała wszystkie rozumy, prowadzi własne śledztwo, mimo błogosławionego stanu interesuje się nią przynajmniej dwóch mężczyzn. Ale w Ameryce wszystko jest możliwe. O czym przekonała mnie wczorajsza wizyta prezydenta Trampa. Ale o polityce sza...
A więc Lokatorka to książka logiczna i przemyślana aż do bólu; super scenariusz filmu – podobno już niedługo zostanie nakręcony. Właściwie kiedy czytałam książkę, widziałam kolejne sceny, zwroty akcji, nawet możliwe zaskoczenie widza... Będzie hit!
Wczoraj obejrzał film o Hemingwayu i jego kochance. Podobno ten pisarz rozumiał wojnę i chyba był o nią zazdrosny. Kiedy kochanka (wtedy już żona) strała się kolejny raz o wyjazd jako korespondent wojewnny, Hemingway za jej plecami uzyskał zgodę pracodawcy kobiety i zajął jej miejsce. Wszystko po to, by pokazać swoją wyższość... Poza tym był porywczy, hardy i skomplikowany, a w sferze intymnej czasem niezrównoważony. Ale był wielki, słuchał i obserwował, a potem wszystko odtwarzał i celnie opisywał. Ta opowieść filmowa była świetna.
Tymczasem pisze wiersze, raczej wierszyki do zdjęć, które codziennie robi Kuba. Fotografowanie może okazać się jego kolejną pasją. Mam nadzieję, że tym razem fascynacja się wydłuży, nie tak jak gra na gitarze. Dzisiaj dzieci szukają szerzej swoich pasji. My mieliśmy ograniczone możliwości. Ja właściwie byłam zdana na czytanie – jedyne nic nie kosztujące moich rodziców zajęcie; chociaż mama mówiła, że jak będę długo czytała, to wreszcie zgłupieję. Ciekawe... Dziś kocham książki i wiem, że bez nich nie zdarzyłoby się mnóstwo ważnych rzeczy. Książki uformowały moją osobowość, dały mi wolność i wewnętrzne przekonanie, że mogę tworzyć własne światy i wpuszczać do nich furtką tych, których chcę. Myślę tu o wierszach...
W tym roku udało mi się wydać swój debiut – tomik wierszy pt. Trzyaktówka. Oczywiście własnym sumptem dla własnej przyjemności i chyba trochę pod presją wieku – 50 to już naprawdę ostatnio dzwonek na debiut książkowy. Mąż zrobił mi prezent, wyłożył pieniądze i wydałam 50 egzemplarzy na pięćdziesiątkę. To mój mały sukces tym bardziej, że wszystkie tomiki rozdałam tym, których lubię, szanuję i podziwiam: moim uczniom, kolegom, przyjaciołom, rodzinie... Jestem szcześliwa i dumna.
Myślę na tym, by powtórzyć tę radość trzymania w rękach swojej książki, tym razem w oparciu o pasję Kuby. Fotografia dzisiaj to nieodłączny element każdej myśli – właściwie myślimy już tylko obrazami. Mogłoby to coś nazywać się np. Wszystkie światy 15/51(liczby określają nasz wiek). Ciekawe czy coś z tego wyjdzie...
A poza tym jak zwykle we wakacje: remonty, zmaganie się z chorobą, z trudną teściową i mnóstwo chęci, by wszystko zmieniać! Jak u Boba Dylana – noblisty. Okazało się, że czytanie tekstów przełożonych na język polski, to co innego niż słuchanie jego ballad (zwłaszcza, że angielski to ciągle dla mnie język obcy). Najbardziej podobają mi się te utwory, w których Dylan tłumaczy istnienie świata obecnością i interwencją Najwyższego. Nie wiedziałam, że tyle miejsca Bogu poświęca noblista z 2016 roku (nie rozumiem też jego zwlekania decyzji z odebraniem nagrody), ale nie wszystko muszę rozumieć...
Ale ten zestaw recenzji jest super urzekający!
Plus pamiętnik, bo recenzje są umiejscowione w życiu codziennym. W konkretnym kontekście.
To nie jest napisane poprawnie, ale - czy tu można używać rdzennie polskich słów? - to jest zajebisty tekst.
Poprawność językowa i poziom literacki to nie kategorie, w których potrafię to ocenić, ten tekst startuje w innej wadze.
oceny: bezbłędne / znakomite