Autor | |
Gatunek | satyra / groteska |
Forma | proza |
Data dodania | 2017-12-25 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1399 |
Klaus w przebraniu Świętego Mikołaja roznosił prezenty. Wszystko szło jak po maśle, aż do momentu, gdy zapukał do drzwi pana Korneliusza.
- A pan to kto? – zapytał Korneliusz.
Klaus popatrzył na swoje czerwone ubranie i długą siwą brodę.
- Che, che. A nie widać?– odpowiedział.
- Przyłazi pan, przeszkadza i jeszcze zachowuje się chamsko.
- No tak, przepraszam. Jestem Mikołajem.
- A ja Andrzejem. A teraz wypierdzielaj pan stąd.
- Przyniosłem panu prezent.
- Teraz? Trochę późno. Szósty grudnia już dawno minął.
- Korki były i renifery zastrajkowały. Che, che.
- Przestań pan pieprzyć i przejdź do rzeczy.
Klaus wyciągnął z worka paczkę, obwiązaną kolorową wstążeczką.
- Dobrze, a teraz proszę się odsunąć na dziesięć metrów – powiedział Korneliusz.
- Czemu?
- A skąd mam pewność, że nie ma tam bomby?
- Oszalał pan? To paczki świąteczne.
- Ta, jasne. Do tyłu!
- Ale tam jest ulica. Jeszcze trochę i coś mnie przejedzie.
- No dobra. Otwieraj pan.
Klaus otworzył paczkę i wyjął skarpety.
- Co to ma być? – warknął Korneliusz.
- No, chyba skarpetki.
- Dawaj je pan. Ciepłe, mięciutkie. A teraz do widzenia.
Klaus odwrócił się i już miał odejść, ale usłyszał za sobą wrzask.
- Wracaj tutaj! Oszukałeś mnie!
Facet tym razem trzymał w rękach wiatrówkę.
- Co się stało? – zapytał przestraszony Klaus.
- W paczce była tylko jedna skarpeta. Długa i złożona tak, by wyglądało, że są dwie.
- Niemożliwe.
- A jednak. Do środka, proszę.
- Ale…
- Mam cię na muszce, kolego. Wezmę sobie inny prezent w ramach rekompensaty.
Klaus nie miał wyjścia i wszedł do mieszkania pana Korneliusza. Przebywanie sam na sam z takim furiatem nie było przyjemne.
- Eee… Ta druga skarpetka wystaje panu z kieszeni – zauważył Klaus.
- O, sprytny jesteś. No to teraz wysyp całą zawartość wora. Wybiorę sobie coś.
Klaus zaczął pospiesznie przeglądać zawartość paczek.
- Ja tu mam adresy. Ludzie nie będą zadowoleni.
- A co mnie to obchodzi? No nie! Wszędzie są skarpety?
- Nie, mam też zestawy małego chemika i kosmetyki.
- O, a ta tutaj?
- Coś w niej tyka.
- Otwieraj! – rozkazał Korneliusz.
- A może to bomba?
- W paczkach od Świętego Mikołaja? Jasne. Dawaj, sam zerknę. Czuję, że to coś wystrzałowego. O rety!
BADOOOOOOOM!
oceny: bezbłędne / znakomite
choć utyka,
jak ta bomba
jest dzika!
Hłe-hłe-hłe :)