Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2018-01-12 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2098 |
Przedstawiam Państwu pierwszy rozdział z noweli `Medaliki`. Najbardziej odrażajacego, obrazoburczego, bluźnierczego i szokującego dzieła literatury polskiej, z jakim kiedykolwiek mogliście się zetknać. Tekst nie jest dla wszystkich. Katolicy i osoby o słabych żołądkach powinny sobie odpuścić, ale nie moją rolą jest zmuszanie do czytania, czy jego zakazywanie. Każdy ma wolną wolę. Nie przypuszczam, żeby istniała możliwość opublikowania całości na apolitycznym i katolickim Publixo, więc proszę potraktować niniejszy fragment jako reklamówkę. W przyszłości podam link do kompletnego tekstu.
Medaliki
rozdział l
Rycerz Maryi
Ojca słabo pamiętam. Miałem pięć lat, kiedy ostatni raz go widziałem. Przyjechał na święta. Kłócili się z matką przez wszystkie dni, a potem ojciec wyjechał i więcej się do nas nie odezwał. Mama wyklinała go w chwilach słabości, jego rodzinę i wszystkich lekkomyślnych, oraz egoistycznych mężczyzn na świecie. Wcześnie dowiedziałem się od mamy, że od początku miał kochanki, aż wreszcie uciekł z jedną z nich - daleko – za ocean, wyzbywając się wszelkiej odpowiedzialności. Za mnie oczywiście – spłodził i zostawił samego dla wykończenia biednej i samotnej kobiety. Wszystko spadło na jej barki. Gdybym był jeszcze dziewczynką, to pół biedy, ale przecież chłopcy potrzebują często męskiej ręki. Twardej ręki. Tym bardziej, że ja jestem taki krnąbrny i nieposłuszny. Mama płakała i zastanawiała się, czy nie będzie musiała mnie oddać do domu dziecka, ponieważ nie poradzi sobie z moim wychowaniem. Obiecywałem poprawę, ale wiadomo – zawsze coś musiałem napsocić i doprowadzić mamę do rozpaczy. Wówczas była kara. Klapsy, czasem po buzi, czasem w pupę. Targanie za uszy, klęczenie. Pomagało na krótko.
Wszystko zaczęło się od niewinnej karteczki, którą przyniosłem do domu ze szkoły. Za trzy miesiące miałem przystąpić do komunii, co było związane z mnóstwem kwestii organizacyjnych – co i raz przynosiłem mamie do podpisu różne formularze z pytaniami o zgodę rodziców. Sam uważałem, że jest to całkowicie bez sensu, bo ona i tak wszystko podpisywała bez czytania, przy czym mówiła sama do siebie, że nauczyciele zawsze mają rację. Bez wahania podpisała więc i tym razem - zgodę na specjalne ślubowanie czystości po komunii. Widząc moją dezaprobatę, stwierdziła, że nie zaszkodzi. Następnego dnia odniosłem świstek siostrze zakonnej, która z radością oświadczyła mi, że jestem pierwszym kandydatem do ślubowania, ale musi jeszcze odbyć rozmowę z moją mamą. Otrzymałem zadanie umówienia mamy z siostrą Joanną.
Spotkanie trwało do późnego wieczora, aż się zacząłem zastanawiać o czym te mamy z siostrą rozmowy? Ciekawość rosła, ale kiedy mama wróciła, oświadczyła, że sprawę omówimy następnego dnia wieczorem.
Najpierw spytała mnie wprost: czy chcę złożyć ślubowanie? Widząc moją nietęgą minę, szybko dodała, że ona by tego chciała, ale to moja decyzja, a poza tym moja kandydatura nie została jeszcze zatwierdzona. Nie chciałem złościć mamy, bo wiedziałem że poświęciła tak wiele czasu na omówienie tego z siostrą Joanną i powiedziałem cicho, że chcę. Kazała mi tradycyjnie powtórzyć pełnym zdaniem i głośno: Tak chcę złożyć ślubowanie. Jakie ślubowanie? I znowu: Chcę złożyć ślubowanie czystości. Wreszcie była zadowolona, a ja miałem cichą nadzieję, że moja kandydatura odpadnie. Niestety szybko okazało się inaczej.
W poniedziałek. Siostra Joanna weszła do klasy podczas lekcji polskiego i poprosiła mnie o wizytę u niej w gabinecie po lekcjach. Okazało się, że jestem jedynym kandydatem do ślubowania, ze wszystkich klas komunijnych. Mówiła to z wielkim żalem i ubolewaniem, ale zaraz potem położyła mi dłonie na policzkach i powiedziała, że jestem wybrany przez Maryję. Jednakże przede mną trudna i ciężka droga. Pełna wyrzeczeń droga prawdziwego rycerza Maryi. Patrząc mi prosto w oczy spytała, czy chcę być rycerzem Maryi. Wystarczyło moje krótkie tak, aby na jej twarzy pojawił się radosny uśmiech i szczęście. Teraz prócz katechizmu i pacierza na blachę, czekało mnie wkuwanie treści ślubowania, które miałem recytować po zakończeniu oficjalnej ceremonii komunijnej. Przed obrazem Maryi w niewielkiej salce na zakrystii kościoła. Od tej pory byłem zobowiązany w każdy poniedziałek po lekcjach złożyć wizytę siostrze Joannie i wyrecytować fragment ślubowania, którego się nauczyłem. Nim zostałem oficjalnie dopuszczony, czekały mnie dwie próby: pierwsza i generalna. Musiałem na nich bez zająknięcia wyrecytować cały tekst przysięgi. Zawsze rumieniłem się, kiedy na próbach recytowałem fragmenty o unikaniu grzechów cielesnych. Najbardziej, gdy ślubowałem, że nie będę drażnił moich narządów płciowych, ani nie będę spoglądał w stronę nieskromnych dziewcząt, i nigdy nie popełnię obrzydliwego grzechu onanizmu. Oczywiście takie ślubowanie nie było ważne, bo to tylko próby, ale wstydziłem się. Mówiłem to z wypiekami na twarzy, a siostra Joanna kazała mi po kilka razy powtarzać, aż się uspokoiłem i wyrecytowałem w godny sposób.
Stara prawda jest taka, że popularność podbijają przeciwnicy, a jeśli robią to ponad podziałami, wówczas dają ohydztwu życie wieczne. Cóż ja mogę na to poradzić? Tacy są ludzie, trzeba ich poznać, wówczas wiesz jak do nich trafić.
Jedynie kilka zdań wstępu sugeruje coś zupełnie przeciwnego i stąd piana pod niewinnym tekstem. Jestem przekonany, że powyższy tekst mógłbym zamieścić na katolickim portalu Fronda, gdzie zyskałby aplauz nieświadomych mojej podłości, a gorliwych katolików.
Proszę zapytać księży, czy to coś zdrożnego, kiedy chłopiec składa Maryi ślubowanie czystości. Kiedy odwraca swój wzrok od pokus, od marności tego świata? Kiedy hartuje swój charakter nie ulegając płytkim żądzom? Kiedy jego duch staje się przez to czysty i piękny?
Walka z Szatanem nie jest taka prosta, bo on zawsze krok przed wami. A jak trzeba to krok za wami. A kiedy wyzdrowiejecie to będzie krok w krok. Pięknie, nie?
Ale na ministranta to nie chciałem iść. Moje drogi z kościołem zaczęły się rozchodzić nieco później, gdzieś w wieku 13 -14 lat.
Ojciec Rydzyk też odprawiał w dzieciństwie. On się spełnił, ale ja jeszcze nie.
oceny: bezbłędne / znakomite
Legionie, to świetny tekst. Nie widzę w nim nic zdrożnego i niewłaściwego. Jako żywo przypomniał mi sytuację, kiedy jako dziesięciolatek przygotowywany byłem przez księdza proboszcza Józefa Orłowskiego i organistę Stanisława Danę do złożenia ślubowania przed ówczesnym ordynariuszem diecezji płockiej biskupem Tadeuszem Pawłem Zakrzewskim w imieniu kilkudziesięciu osób przystępujących do sakramentu bierzmowania.
Barwny i bogaty język oraz kilka drobnych potknięć interpunkcyjnych, ale Ci je wybaczam, mimo że ponoć jestem heretykiem i diabłem wcielonym. Nie rozumiem, jakimi kryteriami kierował się jeden z komentatorów, wystawiając dwa zera.
To rzeczywiście dno.
Problematyka tak mnie zafascynowała, że czekam na ciąg dalszy.
Mało tego, gdybyś przygotowywał tę nowelkę do druku, to chętnie zrobię Ci jej wnikliwą korektę.
ale do rzeczy-takie postępowanie uczy-tylko jak może młody człowiek tak się przemienić w ciągu recytacji-w to to ja nie uwierzę.
Recytują jakieś wyimaginowane rzeczy,z tym się trzeba zgodzić lub nie zgodzić-tu czerwień buraka to spalony-zatopiony.
a aby było śmiesznie niektórych dopada tzw głupawka-a więc w ogóle się nie zgadzaj,aalbo nie wiedzą o czym ktoś mówi i co karze-i dlatego się śmieją.Ponadto kwestia przysięgi -tu potrzeba PEŁNEJ ZGODY-na przysięgę,jeśli z czymś się człowiek nie zgadza,to zapewne zasiądzie w SĄDZIE.(I NIE WIETRZ-CZNYM)
GDYBY SIĘ KTOŚ NIE ZGADZAŁ Z KIMŚ(ŻMIJA-ESKULAP)sorry ale dużo łącznei gadam,bo nie napisze tu elaboratu-TO PADNIE TRUPEM ALBO ZEMDLEJE I Z POWODU ŻMJI I BĘDZIE JAK TRUP.POZDRAWIAM
oceny: bezbłędne / znakomite
Nie widzę tu na razie żadnej obrazy religi. Takie podejrzenie jest jednak zrozumiałe, jeśli zna się inne utwory autora.
PS. O przecinkach napisał Janko.
Dziękuję Lilly!
No, właśnie... lecz jeśli się nie zna innych utworów autora, to człowiek może popaść w szatańskie sidła i dać się omamić iluzji. Tak to już jest z niepolskimi autorami.
Rodzinny dom, najbliższe sąsiedztwo, obowiązująca religia i szkoła przez 18 lat kształtują młodego człowieka na obraz swój i podobieństwo, ale chyba wszyscy widzieli takie rodziny, w których jeden z synów został księdzem, drugi snajperem, a trzeci pijakiem.
Nieprzewidywalność ludzkiej natury zaskakuje nawet ostrzelanego w bojach poetę
oceny: bezbłędne / znakomite
Dlaczego?
Ponieważ od małego muszą sobie radzić sami. Matka jest w pracy, a pozbawione opieki dziecko z kluczem na szyi szybko dorasta