Tekst 255 z 255 ze zbioru: A kiedy mi życie dopiecze
Autor | |
Gatunek | poezja |
Forma | wiersz / poemat |
Data dodania | 2018-08-22 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1377 |
NIEBIAŃSKA HYDROLOGIA
susza czupryny ziłom utleniła
sypie się zdrowe zbyt wcześnie na plony
pstrągi jak łodzie poszukują głębi
ot w kąpielówkach sierpień przypieczony
kelwin na rauszu podszczypuje skalę
zipią pastwiska pod ziemię gryzonie
wilgoć jak armia w parnym okrążeniu
cuda! w ogrodach Boży przepych płonie
na owocowo modelując łuki
cierpliwych ramion - podeprzeć by trzeba
zatańczyć z koszem przechytrzyć spiekotę
zanim się skóry odbrązowić nie da
coś się zacięło w chmurzych wodociągach
Piotr w przepoconej problemem koszuli
gdzie mi aniołów kompetentnych szukać?
wszystkie rezerwy na drugiej półkuli
Taki był zamiar, lekko, łatwo i wesoło. Ot takie sobie pisanie, bez większych ambicji poetyckich.
oceny: bezbłędne / znakomite
I dobrze, że lekki, nie wszystko musi być ciężkie jak ołów.
Sprawnie to napisane, choć nie mogę rozszyfrować słów np. "ziła".
Możem ja mało lotny, ale co to jest?
Dlaczego Kelvin, a nie Celsjusz? Rytm by nic nie stracił, a chyba bardziej byłoby słowo zrozumiałe.
Ostatnich trzech wersów drugiej zwrotki zwyczajnie nie rozumiem:
zipią na pastwisku podziemnym gryzonie
wilgoć jak armia w suchym okrążeniu
cuda! w ogrodach Boży przepych płonie...
Chyba tak bym to zapisał dla logiki.
Całość przypomina sonet, jednakże brak mu konstrukcji w ostatnich wersach.
Trzy - trzy i inaczej wtedy rymowane.
Sonet, bo to opis i nie potrzebuje wtedy puenty.
Ma tylko dygresję.
Bo jeśli zwyczajny wiersz, to to ma w/w wady.
Jest jednak umiejętność formułowania poetyckiego.
Piękny rytm i metafory.
Sam wiesz dobrze, że wybitnie myszką trąci (Staff się tu kłania uniżenie), ale pisać to Ty umiesz. :)
Szczególnie miłe zaskoczenie sprawiła mi gruszka, za co niskie ukłony :)
Puszczyku, jak już kiedyś wspominałem, lubię Twoje cięte komentarze. Przypominasz mi odrobinę śp. Kałużyńskiego, ale to tylko komplement.
Masz zamiłowanie do pocisków szczególnych, powiedzmy coś w rodzaju dum-dum, toteż okolica truchleje na odgłos Twojego echa.
Jako belfer od fikania koziołków znasz się nieźle na literaturze. Doszukujesz się u mnie sonetu, a ja już przed wiekami zapomniałem o formach poetyckich. Jestem technokratą, a nie humanistą. Takie sobie "zrób to sam". Na co dzień posługuję się wyłącznie językiem niemieckim, a to co się ze mnie ulewa, jest całkowicie spontaniczne, stąd też, ta wariacka różnorodność.
Wracając do wiersza:
1) ziła = zioła, "o" miało ochotę poturlać się poza ekran, stąd i szarada gotowa :)
2) kelwin, wprawdzie amerykański, ale ma moc liczbową Celsjusza 273. Niby identyczne fizycznie , ale jakie wrażenie na skali czytelnika.
3) pastwiska zipią (od spiekoty), toteż moja troska o zwierzątka np. polne myszki, stąd i wyrwana z kontekstu, prośba-polecenie, pod ziemię.
4) spiekota, a w powietrzu wilgoć zamknięta we własnym parniku. Otoczona przez samą siebie, nie potrafi się skroplić.
5) nie wiem jak w Polsce, ale Bawarii pomimo suszy, drzewa uginają się od urodzaju, który płonie w słońcu.
Wiem, wiem, że to dość zawiłe przenośnie, ale nie bawi mnie powielanie tematów. Staram się inaczej, klasycznym schematem zapisu, żeby nie szukano rymów i rytmu, jak to u Ciebie na porządku dziennym. Jeśli czytelnik ma kłopoty ze zrozumieniem wiersza, a jeszcze musi gonić za muzyką- często odpuszcza.
Ciao :)
Wiersze jak uczucia, zmienne są, także jakościowo.