Przejdź do komentarzyNieoznaczoność
Tekst 10 z 35 ze zbioru: Za krawędzią
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2018-08-24
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1656

Ten tekst nie służy wyjaśnieniu czegokolwiek. Teoria reinkarnacji została zmodyfikowana na potrzeby fabuły.


Co za dureń, pogrążony w maraźmie czasu wymyślił podobne rozwiązanie, ponuro kombinował Anatol W., wpatrując się bezmyślnie w ekran telewizora.

Wiadomości popołudniowe.

Jacyś zamaskowani „arafatkami” goście, walili z kałachów do podobnie tajemniczo skrywających twarze, innych Arabów.

Sami nie wiedzą w co się pakują – skonstatował – ciekawe, dokąd to zaprowadzi tych popaprańców.

O, na przykład tego, co się właśnie nogami nakrył i będzie to wiedział już za chwilę.


Zacinający deszcz ze śniegiem i porwisty wiatr nie skłaniał do pogłębionych przemyśleń transmigracyjnych.

Anatol W. czuł żal do świata zal za niesprawiedliwe potraktowanie.

Był poetą, i to poetą uznanym.

Wieczorki literackie, spotkania z czytelnikami ( te maślane oczy zapatrzonych w niego licealistek).

Czasami subtelna perswazja, połączona z deklamacją właściwego liryka, pozwalała osiągnąć coś więcej, niż rozmarzony wzrok egzaltowanego podlotka,.

Żona zakochana i podziwiająca, dzieci ułożone i ustawione.

Sława, talent, pieniądze - no to dlaczego jemu to się musiało przytrafić?


Do niezaistnienia sławy globalnej przyczyniła się właśnie ta, idiotyczna, droga reinkarnacji.

Złośliwie wcisnęła go w środkową Europę, do kraju w którym idee i marzenia rzeźbią z mgieł, a beton służy tylko do budowy pomników i katakumb.


A przecież był najlepszy.

Jedyny.

Wyjątkowy.

No to za co prześladowała Anatola W. ta siła, która wyznacza kolejne miejsce do życia i ciało do mieszkania?


***

Otrząsnął się ze skorupy zamarzniętego deszczośniegu.

Żeby to chociaż być groźnym lwem, kochanym przez wszystkich delfinem, dumnym pawiem – wściekłość aż nim trzęsła – ale tym?

Niegłupie jednak było to wcześniejsze życie. Czemu szybko nie zahamował ten dureń w zdezelowanym fordzie?

Fakt, zajechałem mu drogę, ale mógł hamować wcześniej.

Śpieszyłem się na kolejne spotkanie z czytelnikami i kochanką, która po wieczornicy literackiej rozkładała artystycznie jedwabną pościel na wielkim łożu.

Po kąpieli artystycznie rozkładała nogi.

Mało jest dzisiaj prawdziwie utalentowanych twórców.

Nad głową zadzwoniły lodowe korale  zamarzniętych spinaczy, nawleczonych na sznurek od bielizny.


Ech, powiesić się na tym sznurku! Ale z Istotą Wyższą się nie pogrywa i nie decyduje samodzielnie za jej plecami.

Mam być tu i teraz.

Ale żeby chociaż potężnym słoniem.

A tu taki mały, szary, powszechny banał tego świata zwierząt.



Dawny Anatol Wróblewski, poeta uznany, podreptał szybciutko po parapecie i dzióbkiem zaczął czyścić piórka.

Później z zainteresowaniem oglądał przez okienną szybę dalszy ciąg wiadomości.



***


Ludzie tworzą idee, a bez idei nie ma ludzi.

Byliby tylko elementem łańcucha pokarmowego i to niekoniecznie stojącym najwyżej.

Chowaliby się w zimnych jaskiniach na dźwięk ryczącego tygrysa, drżeliby ze strachu słysząc nocne harce drapieżników, a seks pozostałby tylko elementem prokreacji.

To nie wynalazki popchnęły ludzkość w rozwoju.

Żeby był wynalazek potrzebna jest najpierw jego idea.

Zanim człowiek skonstruował łuk, musiał opracować ten pomysł w głowie. Ale najważniejszą ideą ludzkości jest Bóg...


Tyle pomysłów na niego było.

Tyle imion mu nadano.

Tyle historii stworzono.

Bo człowiek musi wiedzieć, co jest przyczyną, jaki jest sens jego istnienia, co będzie dalej.

No właśnie, co?


***


Krzysztof A. stwierdził, że najbliżej wyjaśnienia byli buddyści.

Nieskończony cykl wcieleń.

Wszystko powstało na początku, a potem już tylko zmiana stanu skupienia formy lub energii.

Prosta newtonowska fizyka.

Ale mylili się, co do istoty przejść i nieistnienia spersonalizowanego Bytu Prestwórczego.

Zachowywała się też w tym cyklu świadomość i związana z tym pamięć.

Wcześniejsze życie miało wpływ na to kim się człowiek stanie w następnym życiu.

Ale nie było to proste przełożenie zasług i przewin.

Idea Absolutu jest człowiekowi niezbędna, ale empirycznie i racjonalnie niesprawdzalna. Stąd pomyłki w szczegółach...



Takie myśli krążyły w głowie Krzysztofa A., wpatrującego się w śliczną buźkę prezenterki, prognozującej pogodę na jutro.

Mnóstwo takich uroczych i apetycznych dziewczątek, krążyło po korytarzach instytutu.

Przypatrywał im się z przyjemnością i niekiedy fantazjował, przeznaczając im główne role w scenariuszach filmów porno z jego udziałem.

Ale nigdy nie posunął się do jakichkolwiek werbalnych sugestii.

Był wiernym mężem, prowadzącym nudne życie u boku zrzędliwej żony, której było teraz dwa razy więcej, niż w dniu ślubu.

W związku z tym jego marzenia były uzasadnione, ale nigdy nie wyszły poza szpakowatą główkę.

Słowo „wierność” było kręgosłupem moralnym jego osobowości.

Wierny był żonie, przełożonym, władzy, poglądom – no, cały był zbudowany z wierności.

Więc za co?

Dlaczego to tak się skończyło i zaczęło?

Jakiś wariat wyjechał z podporządkowanej.

Nie zdążyłem nawet zahamować. Nawet nic nie poczułem...

Ale żeby chociaż mądrą sową, dostojną żyrafą, ogromnym wielorybem, ale tak?



Były Krzysztof Azorkiewicz, docent filozofii, specjalista od idei religijnych i zaciekły idealista, położył łeb na przednich łapach i z zaciekawieniem oglądał wiadomości sportowe.

Coś mu jednak przeszkadzało w skupieniu.


***


Wróbel „Wróblewski” przyglądał się z zazdrością leżącemu na kanapie psu.

Takiemu to dobrze!

Siedzi sobie w ciepłym domku, miska pełna, a jego pan drapie go właśnie za uchem.

Niesprawiedliwie przydzielono te role.

Tamtego głaszczą, karmią, na spacer wyprowadzą, a ja? Marznę na tym cholernym dworze, domu nie ma, śniadanko, to tylko jeśli coś uda się wygrzebać spod tej kleistej brei, zalegającej świat.

No proszę, właśnie mężczyzna ubiera się i zakłada mu kaganiec.

Będzie spacer, zabawa, a potem znów cieplutki fotel i pełno żarcia.

Niektórym to się farci. -

Zastukał dziobem ze złości w szybę.



***

Pies „Azorkiewicz” z irytacją spojrzał na okno.

To ten głupi wróbel tłucze się, przeszkadzając w oglądaniu telewizji.

Ale jemu to jednak dobrze!

Wolny jest, może latać gdzie mu się podoba.

Pióra chronią go przed zimnem i nikt mu kagańca na dziób nie zakłada, a ja wychodzę kiedy mi pozwolą.

Zawsze pod czujnym okiem swojego pana i znoszę mu te patyki, rzucane przez niego od niechcenia.


Cóż za nagroda za bezgraniczną wierność i oddanie – pomyślał i ze szczeknięciem, podbiegł do mężczyzny, który szykował się do wyjścia.


***

Siedział na ogrodzeniu, przyglądając się z zainteresowaniem szalejącemu psu.

Jego pan rzucał patyki, a zwierzak targał je z powrotem i merdając ogonem, kładł mężczyźnie pod nogami.

Następny kawałek odbił się od drzewa i poleciał na ulicę.

Pisk hamulców i wróbel zobaczył lecącego w powietrzu psa przypominającego teraz szmacianą lalę. Ciało odbiło się od krawężnika i legło bez ruchu na chodniku.

Wokół łba szybko narastała plama krwi.

Na Eony – zadrżał w myślach „Wróblewski” – znowu samochód.

Znowu wypadek.


Dokąd zmierza teraz metafizyczność tego biednego psa?


Zafascynowany rozgrywającą się sceną, nie zauważył skradającego się cicho burego kota...


***

Najpiękniejsza kobieta we wszechświecie uśmiechnęła się leciutko.

Podniosła boskie ciało z fotela wyściełanego nicością i podeszła do maszyny zbudowanej z miliardów malutkich trybików.

Wyciągnęła dłoń, opierając palce na dwóch z nich.

Znowu trzeba przesunąć - zamyśliła się, unosząc lekko jedną brew.

Za szybko te dwa kółeczka chcą krążyć. Mój brat, Chaos, znowu ugania się pomiędzy wymiarami, mnie zostawia czarną robotę.

W jej oczach zadrgało wahanie.

Trzeba te niesforne trybiki trochę utemperować.

Odwróciła się i podeszła do wielkiego koła Fortuny.

Może trochę zabawy?


Metempsychoza zakręciła energicznie wielką tarczą.

Wystający języczek losu, odbijał się głośno od wypustek przeznaczenia.

Turkotał coraz wolnej i wolniej.

Stop.

Kobieta spojrzała na wskazany kwadrat.

Uśmiech po raz kolejny zagościł na jej pięknej twarzy, kiedy odczytała: muszka plujka i żuczek gnojarek.

  Spis treści zbioru
Komentarze (9)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Dzisiaj tylko oceny, jutro trochę więcej napiszę.

:)
avatar
To "poszczekamy" :D
Janko mnie napadnie za składnię i interpunkcję.
Sam widzę większość, ale nie da się już poprawić, bo wstawiłem (jak to ja), z rozpędu.
Tekst ma ze cztery lata.
Napisałbym go teraz inaczej.
To właśnie się nazywa rozwojem własnej twórczości.
Beton ist beton.
I zburzyć Kartaginę!
avatar
Za składnię nie będę napadał, jest zupełnie przyzwoicie. Ale za interpunkcję to i owszem. Brakuje przecinków przed: w co się, w którym, potrzebna jest, gdzie mu, kiedy mi.
Za to zbędnych przecinków jest trochę więcej, to jest przed: pogrążony, walili, innych, zalegający, rzucane, nie zauważył, odbijającej się. Ponadto jedno ze zdań kończysz kropką i przecinkiem. Jedna zbędna spacja po nawiasie otwierającym. No i w jednym zdaniu jest chyba zbędne słowo "zal". To na pewno nie jest brak znaku diakrytycznego, bowiem w tymże zdaniu jest "żal".
Sprowokowałeś mnie, to masz. Całość jest jednak super,
avatar
No widzisz, jak słusznie Cię przywołałem :)
Kiedyś prześlę Ci wszystko do korekty.
avatar
To jestem :)


Kto wie, który światopogląd jest prawdziwy?
Pewnie wszyscy się dowiemy po śmierci, albo... nikt się nie dowie.

Ciekawa koncepcja, trochę jakby lemowska (Lema).

Za puentę masz u mnie dodatkowy plus :) dlatego, że połączyłeś te dwa byty i to w tym samym, mniej więcej, czasie, kilka lat temu.



"Mucha plujka"

Ciągle brzęczy gdzieś nad uchem,
takie jakieś to namolne,
gdy nie brzęczy, pewnie siadła
prosto na śmierdzącą kupę.

Tam spotkała plujka żuka
i dobrali się jak ulał,
teraz razem w kupie siedzą:
on gnojarek, ona mucha.



.
avatar
Gdzie jesteś? Byłam tu :)
avatar
Uważaj, bo Puszczyk jest bezpardonowy, a najbardziej nie lubi pieprzenia od rzeczy :) Wali z grubej rury nawet do tych, których lubi :P
avatar
Kozą ?? To może tą ze stadka Legiona cośmy ostatnio zarżnęli na sabat :P
avatar
Demonizujesz:)
© 2010-2016 by Creative Media
×