Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | artykuł / esej |
Data dodania | 2019-06-10 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 1632 |
Sprawa między nami
Biznesmen od taśm, które pognębiły Platformę i doprowadziły do zwycięstwa PiS, szantażuje prezydenta Dudę. Szantaż ma charakter jawny, ponieważ Rzeczpospolita opublikowała list, w którym skazany na dwa i pół roku odsiadki handlarz rosyjskim węglem stawia Dudzie ultimatum: miesiąc na ułaskawienie. Podkreśla, że zawsze był lojalny dla PiS i CBA, a tu zamiast „obiecanej bezkarności” i „politycznych łupów za pomoc w obaleniu Platformy” otrzymał wyrok. Ponadto ostrzega prezydenta Dudę, że nie będzie umierał w samotności, sugerując, że pociągnie za sobą do grobu czołowe postacie z PiS, w tym samego Jarosława Kaczyńskiego.
Oczywiście jest osobą niewiarygodną, co zgodnie podkreślają politycy wszystkich opcji, ale jest w posiadaniu jeszcze wielu nagrań, między innymi hitowego nagrania Morawieckiego z Jagiełłą. Hu hu ha, hu hu ha, nasza sowa nie jest zła!
Oczywiście wiemy też wszyscy, że ani wiarygodność Falenty, ani zawartość nieujawnionych jeszcze nagrań nie wpłynie na preferencje wyborcze suwerena. Cokolwiek by się nie wydarzyło, to nie wpłynie. Dlatego, że to od dawna nie jest już sprawa pomiędzy PiS, a PO. To jest sprawa między nami. Między mną, a von Knoedlem, między Arsene, a Janko, między Befaną, a Adelą, itd... Przyznajmy się bez bicia: nie ma niczego, co mogłoby zmienić nasze poglądy, nie ma niczego, przez co moglibyśmy odpuścić naszym przeciwnikom politycznym, czy światopoglądowym – ja wolę. Będziemy się wzajemnie miażdżyć przez dziesięciolecia na każdej możliwej płaszczyźnie. Będziemy robić sobie na złość i pod górkę – jawnie i pod przykrywką. Nikt nie ustąpi, bo wszyscy mamy rację, a argumenty przeciwnika i fakty można o kant dupy potłuc. To nasza polska, wielowiekowa tradycja. Dlatego sugeruję: zamiast jałowego sporu, róbta swoje. To znaczy róbta, co chceta! Ja chcę wreszcie zarejestrować polską Szatańską Świątynię. Wstecznym kurwom (tym określeniem wyrażam swój szacunek do urzędników) nie podobają się nazwy moich kolejnych Kościołów i związków wyznaniowych, ale traktuję to jak sport, więc w końcu kurwy zmogę. Mandela czekał trzydzieści lat, mi też wystarczy satysfakcja na trzy dni przed zejściem. Wagina na kiju zamiast monstrancji, czy msza na paradzie LGBT muszą być wstrząsające, ale ja, mam jeszcze ciekawsze pomysły przeciwko wstecznictwu. Jestem pewien, że kiedy już mi się uda, to na mój Kościół będą zamachy fanatyków innych religii, a to da mu potrzebną martyrologię i wówczas ruszy lawina. Już ja, diabeł, wiem jak się wodzi owce, heh. Pozdrawiam wszystkich niedowiarków.
Wyluzuj, szkoda grochu i ściany.