Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2019-11-30 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 1295 |
BAJKI PANA K.
Pan K. opowiada różne rzeczy. Ostatnio spory sukces odniosła historia o sprzedaży firmy jakiemuś Duńczykowi. Pan K. był jej źródłem i to skutecznie zdezawuowało jej wiarygodność.
Wcześniej pan K. opowiedział kilka spektakularnych, malowniczych historii. Nie jest jedyny w takiej nieodpartej i przemożnej skłonności do konfabulacji. W „Chemarze” też takiego spotkałem. I w „Sawoxie” też.
Razem z historią o sprzedaży pan K. opowiedział o tym, jak kupował silnik do trajzegi. Miał być o mocy7 kW, ale po przeczyszczeniu tabliczki znamionowej okazało się, że moc ma 14 kW. Więc domowa instalacja nie wytrzymuje, wywala bezpieczniki, więc pan K. musiał podpinać trajzegę do słupa, a w tym celu musiał się na niego wspiąć. Ja go wyceniam na jakieś 150 kilo przy 1,70 wzrostu. Na słup? On? W pracy ma ksywę „Godzilla”, bo świetnie naśladuje jej chód.
Ziemniaki tak mu obrodziły, że do wiaderka ( takiego normalnego o poj. 10 l ) tylko 3 się mieściły.
Mnie jednak najbardziej urzeka historia o sankach i brzozie. Pan K. poszedł na sanki z wnukiem. Puścił go z górki, a ten tak nieszczęśliwie skręcił, że wycelował wprost w taką, o taką ( tu średnica drzewa została zobrazowana dwoma dłońmi, jakby obejmującymi pień i określająca go na jakieś 15 – 20 cm) brzozę. Wnuk swą masą i pędem wiedziony ściął brzozę i pojechał dalej.
Podobna brzoza pod Smoleńskiem zatrzymała polski samolot, a wnuczek pan K. rozdupczył takie drzewo nic sobie z niego nie robiąc. No.