Autor | |
Gatunek | satyra / groteska |
Forma | proza |
Data dodania | 2020-03-16 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 885 |
Pamięć może mnie mylić, dlatego oparłem te zapiski na relacji kilku osób, które mi wówczas towarzyszyły. Zastanawiać może nieco fakt, że praktycznie każda z nich opowiadała inną historię, jakby doświadczyły rozbieżnych zdarzeń.
Byliśmy wtedy na koncercie heavymetalowego zespołu Black Maids, grającego na codzień country i bluesa. Gitarzysta rytmicznie uderzał gitarą o podłogę, perkusista wygrywał szaleńcze melodie, a Jimmy Louis, wokalista, wydawał odgłosy na podobieństwo parzących się kocurów. W pewnym momencie urwał w pół słowa, złapał się za brzuch, przewrócił i zaczął konwulsyjnie wierzgać nogami. Widownia widocznie myślała, że to część performance`u, bo nikt nie reagował, nie wołał po pomoc, ani nie dzwonił na pogotowie. Ja tymczasem pod wpływem impulsu zrobiłem coś niezwykłego. Wskoczyłem na scenę i wyrwałem z rąk konającego Jimmy`ego mikrofon, a następnie zacząłem opowiadać co ciekawsze i bardziej pikantne szczegóły z życia, natomiast tłum słuchał tych wynurzeń oniemiały, nie zwracając uwagi na charczenie umierającego muzyka. Pieprzyłem trzy po cztery, jakby otwarła mi się w mózgu furtka i przeleciało przez nią stado beczących słów, układających się w ładnie brzmiące zdania. Gdy skończyłem, dotarło do mnie, że standup to moje powołanie. Porywałem tłumy, to było pewne.
Dodam na koniec, że Jimmy Louis przetrwał atak kolki i nic wielkiego mu się nie stało. Po wszystkim dostałem od niego nawet autograf i podzękowania za uratowanie show i interesujący przerywnik humorystyczny.
Black Maids nagrało lata później singiel `The man who saved the world`, zapewne na pamiątkę tamtych wydarzeń.
Byliśmy wtedy młodzi, głupi i naćpani. Nie to co teraz.
oceny: bezbłędne / znakomite
Reszta w punkt