Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | artykuł / esej |
Data dodania | 2020-03-17 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1411 |
- kolejną grupę biegunów stanowią tacy jak Eryk marynarze z połamanym życiorysem, ci przez Boga zapomniani pechowcy jak nie pijani w sztok, to w kryminale; ich receptą na unikanie podszeptów Szatana jest stary myk z latarnią, pod którą jakoby jest najciemniej, i, jako chwilowe zagłuszacze, stara dobra flaszka (oraz jej zamienniki), ale dobrze wszyscy wiemy, że nie jest to najskuteczniejsza z metod; człowiek, zwiedzający w życiu jedynie piwne ogródki i więzienia, w zasadzie niczym specjalnie się nie różni od tych w biegu rosyjskich starowierców sprzed 3 stuleci nieledwie...
Posłuchajmy, co o Eryku mówi sama narratorka:
*Pracował przez lata pod banderą panamską, australijską i indonezyjską. Na chilijskim /w Ameryce Południowej/ frachtowcu transportował japońskie samochody do Stanów. Na południowoafrykańskim tankowcu przeżył katastrofę u brzegów Liberii /kraj w Afryce zachodniej/. Przewoził pracowników z Jawy /wyspa w Indonezji/ do Singapuru /południowe krańce Półwyspu Malajskiego/. Zapadł na żółtaczkę i leżał w szpitalu w Kairze /północny Egipt/. Gdy w Marsylii /południe Francji/ złamali mu rękę w pijackiej bójce, rzucił alkohol na kilka miesięcy, żeby w /hiszpańskiej/ Maladze upić się do nieprzytomności - i złamać drugą.*
Takie życie w biegu, to życie poza życiem, gdzie nikt niczym nie steruje; czas płynie, kolejne zęby ktoś ci rachuje jak dentysta, włos ci siwieje, rozum maleje - i te dziwy Malediwy. Poza tatuażami i lukami w pamięci - oraz w jednorazowego użycia uzębieniu - NIE MASZ NIC i jesteś bosy i nagi jak ten święty turecki.
Niektórzy z nich próbują się gdzieś zakotwiczyć, na jakiejś wyspie szczęśliwej - i nielicznym to się czasami udaje. Erykowi, na przykład, taki cud się w końcu trafił, i został wyspiarzem - kolejnym gatunkiem bieguna, który w ucieczce przed Złem, uziemiony, pędzi niejako *w głąb* i *w poprzek* oraz *na skos*: w pijanego siebie.
I na 109. stronie, w scenie, kiedy ten nasz dzielny sterany wilk morski prowadzi swój prom wraz z pasażerami na pokładzie, matkami z dziećmi, starymi rybakami, podróżnymi w samochodach etc. zamiast do przystani - na otwarty ocean... się zatrzymajmy.
Widzimy już, że ta powieść - to całkiem inna nowa literacka jakość; nikt chyba tak jeszcze nie oglądał świata: równocześnie prezentując czas przeszły i czas teraźniejszy, wszystkich przeoczonych, zapomnianych, dawnych i dzisiejszych biegunów całego ziemskiego świata mając na oku i o wszystkich nich coś nam bardzo ważnego przy tym mówiąc.
Bo jak się tak bacznie przyjrzeć każdemu z nas, kogoś bardzo przypominamy, prawda?
KOGO?
Pozdrawiam.
Takich „biegunów Eryków” nie brakuje nigdzie. Na pijackim zwidzie idą przez życie z przyjaciółką „Flaszką” pod pachą.
Do pewnego stopnia rozumiem takich ludzi, ale w większości jestem na nich raz zła, raz mi ich żal... Na własne życzenie przegrywają życie. Szkoda.
Natomiast bardzo mnie interesuje proces, ich starania — w wychodzeniu z alkoholowych dołków, którzy, podobnie jak Eryk, próbują zakotwiczyć na jakiejś szczęśliwej wyspie.
Ha, ja też kogoś przypominam... siebie. ;)
oceny: bezbłędne / znakomite