Autor | |
Gatunek | przygodowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2020-09-30 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1099 |
Nie każdy lubi tunele
Ja nie lubię. Ba, mam do nich uraz. Nabawiłam się go w dzieciństwie za przyczyną pewnego nierozgarniętego konduktora, kiedy to jechałyśmy z Mamą pociągiem na wakacje do Kłodzka. Miałam 7 lat i już wtedy wiedziałam, że tunele nie przypadną mi do gustu. Po przejechaniu przez dwa, zachciało mi się siusiu. Bałam się iść do toalety, bo a nuż pociąg wjedzie do kolejnego tunelu? Mama spytała konduktora, czy jeszcze będą, a on ją zapewniał, że nie. No to po chwili poszłam. Będąc już w środku, ni stąd, ni zowąd usłyszałam zgrzyt zamka w drzwiach od zewnętrznej strony... Aż tu nagle, trzask-prask, i pociąg wjechał do tunelu. O rany, ależ się wystraszyłam. Tym bardziej, że okno było całkowicie opuszczone. Cóż za potworny łoskot! Cóż za niesamowity smród!
Okazało się, że konduktor zamknął ubikację, gdyż taki jest wymóg. W tunelach nie można używać tego przybytku. Pewnie zapomniał, o czym moją Mamę wcześniej zapewniał. Albo miał to gdzieś! Nie interesowało go, że jakieś dziecko może być w środku. Co ja wtedy przeżyłam, zamknięta w ciemnym i śmierdzącym klozecie, to moje.
W późniejszym okresie, już w Niemczech, pewnego upalnego sierpniowego dnia przeżyłam kolejny szok w tunelu. Tym razem w samochodowym. Jechałam wtedy z dziećmi. W tunelu był wypadek. Staliśmy w korku gdzieś tak w jego połowie, dusząc się spalinami. Klimatyzacja nie nadążała oczyszczać powietrza. Auta posuwały się bardzo powoli. Co rusz trzeba było hamować i stać... Aż tu nagle, głośny wybuch pod maską mojego auta i kłęby pary zaczęły się spod niej wydobywać. Okazało się, że w chłodnicy zagotowała się woda i nagromadzona para z głośnym hukiem wysadziła zakrętkę. O matko, cośmy się wtedy strachu najedli. Tym większego, że każde z nas w ciasnych i zamkniętych pomieszczeniach zawsze odczuwa pewnego rodzaju dyskomfort. Może to jeszcze nie klaustrofobia, ale jakiegoś typu dolegliwości klaustrofobiczne z pewnością. I choć wtedy bez szwanku udało nam się w końcu z tunelu wyjechać, a dzięki butelce wody mineralnej podratować chłodnicę, to jednak od tamtej przygody zauważyłam, że i moje dzieci za tunelami nie przepadają. A ja je unikam tym bardziej, jak diabeł święconej wody.
Zawsze staramy się omijać wszelkie tunele. Kiedy jedziemy na urlop np. do Włoch i musimy pokonać Przełęcz Św. Gotarda, to najczęściej pokonujemy ją drogą nad tunelem.
Przełęcz jest niezwykle piękna. Jest co podziwiać. Widać tam też niewielkie fragmenty tunelu. Nie zawsze jednak jest to możliwe, aby jechać tą drogą. Czasem jest zbyt zaśnieżona i zamknięta. Wtedy niestety nie ma zmiłuj, trzeba się zabawić w kreta i wjechać do tunelu.
Ostatnim razem przed wjazdem do tunelu ponad pół godziny staliśmy w korku. A potem już trzeba nam było niestety jakoś przeżyć te niemalże 17 km tunelowej ciasnoty i ciemności. Brrrr… jak ja nie cierpię tuneli. Gotarda szczególnie. Pochłonął już 31 ofiar. Zrobiłam tylko jedną fotkę — przy wyjeździe, szczęśliwa, że mamy go już za sobą.
Tunelu Św. Gotarda nie lubię dlatego, że jest straszliwie długi. Ma aż 16,92 km długości. (Do 2000 r. był najdłuższym tunelem drogowym na świecie. Od 2000 r. najdłuższym jest tunel Laerdal w Norwegii, ma 24,51 km długości). A po drugie, i pewnie przede wszystkim, że w 2001 r. doszło w nim do wielkiej tragedii. W wyniku zderzenia dwóch ciężarówek wybuch straszliwy pożar. Zginęło wtedy aż 11 osób.
oceny: bezbłędne / znakomite