Przejdź do komentarzyPoczątek końca /5
Autor
Gatunekhistoryczne
Formaproza
Data dodania2020-10-15
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1083

Plan ten miał nikłe szanse powodzenia, jednak marynarze uważali, że nawet w najczarniejszym scenariuszu chociaż komuś z nas powinno udać się przedrzeć przez bramę, inaczej zginiemy wszyscy.


Gdyby Niemcy zdecydowali się na ewakuację, mieliśmy postępować zgodnie z rozwojem sytuacji.


Grupy bojowe przygotowywały się aktywnie. Przede wszystkim zaopatrzyły się w mapy. Linie frontów skopiowano z gazet. Ludzie namagnesowali igły swoich samorobnych kompasów. Natychmiast zaczęto też gromadzić zapasy żywności. Zabaweczki, cygarniczki i co cenniejsze, skryte przed hitlerowcami rzeczy sprzedawano w Weissenburgu często prawie za bezcen, byleby za nie kupić chleb, którego pajdki suszono i przechowywano w specjalnie uszytych do tego celu kieszeniach na plecach. Przygotowania szły z tym większą parą, że nasi unterzy stracili wszelkie zainteresowanie tym, co się działo w więzieniu: sami mieli kupę swojej własnej kreciej roboty, związanej z nieubłaganym końcem wojny. Nawet Weifel zaglądał do naszych cel rzadko.


...W ciężkiej zadumie po placu spaceruje kapitan parowca *Dniestr*, Michał Iwanowicz Bogdanow. Ma nad czym się głowić. Kilka dni temu nasi marynarze, Francuzi i Polacy obrali go na swojego dowódcę. Obrali w szczególnie trudnym, niebezpiecznym i trwożnym momencie, wyrażając tym samym swój dla niego szacunek i wielkie zaufanie. Ciężkie brzemię strasznej odpowiedzialności legło na jego plecach. Właśnie przed chwilą ze strony więzienia dla jeńców wojennych komuniści nadesłali projekt nawiązania współpracy z kimś z komendantury. Jako ewentualnego kandydata wskazali przybyłego niedawno lejtenanta Dreiera. Jeżeli zechce pomóc w chwili, kiedy będą tego wymagały okoliczności, nasi generałowie gwarantują mu nietykalność bez względu na to, w czyje ręce by nie trafił po kapitulacji Hitlera - do sojuszników czy do naszych, Rosjan.


*To znakomity pomysł. Trzeba jakoś ludzi ratować, jak zaczną nas zabijać! Komendant to bydlak. A ten Dreier? Może da się namówić na współpracę? Tylko czy można mu zaufać?`* - bije się z ciężkimi myślami Bogdanowicz.


Nasi arbaitdinstowcy z komendantury otrzymują zadanie bliższego rozpoznania poglądów i nastrojów nowego lejtenanta. I to się im udaje. Okazuje się, że Dreier to niezły facet. Jest dostatecznie mądry i świetnie pojmuje, że wojna jest dla nich, Niemców, definitywnie przegrana. Nigdy nie był zwolennikiem Hitlera. Jako potomek arystokratycznej rodziny uważał, że *szalony kapralek z wąsami* jest zwykłym z plebsu, chorym na ambicję chłopem. Zawsze sympatyzował z Anglikami, i w razie gdyby coś się działo nie tak, to raczej właśnie do nich wolałby trafić... Współczuje marynarzom i to, co się wyprawia w obozie dla internowanych, jest dla niego bardzo przykre, ale... w niczym nie może niczego zmienić... Przecież jest tylko dowódcą straży... I tu go mamy! A więc potencjalnie, zdaje się, można jednak na niego liczyć. Może być dla nas bardzo użyteczny.



  Spis treści zbioru
Komentarze (4)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Niezłe, jak na śmierdzismołę.
avatar
Fenkju, jułelkom :)
avatar
Bardzo profesjonalne tłumaczenie. Gratuluję.
avatar
Trud translatora to pikuś w zestawieniu z trudami więźniów zamku Wülzburg ILAG-13*)
.............
*) ILAG-13 - to skrót od niemieckiej nazwy hitlerowskich obozów dla internowanych. Liczba obok wskazuje minimalną ilość takich obozów, co oznacza, że opisywane przez J. Klimiencienko warunki i sytuacje dotyczyły dużo większej liczby podobnych do nich więźniów. To była odrębna kategoria jeńców, choć de facto co do traktowania w niczym się nie różniła od tych, co umierali w obozach koncentracyjnych
© 2010-2016 by Creative Media
×