Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2021-07-25 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 790 |
Dziś
Adam z przyjemnością popatrzył w lustro w sypialni. Właśnie wyszedł spod prysznica i oglądał nagie ciało z każdej strony. Ładnie zarysowane mięśnie klatki, delikatnie zaznaczony sześciopak na brzuchu. Mocno zaakcentowane bicepsy i kaptury. Tylko ta plama na nodze.
Westchnął.
Jest dobrze, pomyślał. Mam trzydzieści pięć lat, świetną pracę i kupę forsy po rodzicach. Żyć, nie umierać.
Był bardzo przystojnym facetem i wiedział, że robi wrażenie na kobietach. Niejedna szukała jego towarzystwa, część chciała go usidlić na stałe, ale trwał uparcie w stanie kawalerskim i przemieszczał się jak Gucio z kwiatka na kwiatek.
Dopóki nie poznał Kasi.
Nie bardzo wiadomo kiedy i skąd pojawiła się na salonach wojewódzkiego miasta. Pokazała się na wernisażu, jakimś pokazie mody, teatrze, filharmonii. Zabierała głos ze znawstwem zagadnień w każdej dziedzinie, a jej niski, lekko chropowaty głos magnetyzował słuchaczy. Szczególnie płci męskiej.
Później bywała na coraz bardziej zamkniętych spotkaniach grup towarzyskich miejscowego establishmentu.
Adam poznał ją miesiąc temu na dorocznym spotkaniu palestry adwokackiej i od razu wpadła mu w oko. Krążył wokół niej jak kot wokół sperki. Zagadywał, przyniósł szampana i kawior, delikatnie komplementował jej urodę i inteligencję.
Jednym słowem bajerzył z umiejętnością doświadczonego Casanowy.
Nie rozwlekając opowieści powiem, że po tygodniu Kasia już mieszkała w jego pięknej willi w stylu Art Deco odziedziczonej po rodzicach, a Adam szybko poczuł, że przelotny flirt przerodził się w nim w coś znacznie głębszego
Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że u Kasi też.
Pomijając już fakt, że była piękna taką nienachalną urodą, miała czar i była piekielnie inteligentna.
- Adam, pośpiesz się. Pociąg za godzinę – z kuchni dobiegł głos kobiety.
- Dobrze, już idę. Jest kawa?
- Jest.
Szybko zaczął ubierać garnitur.
- Znowu źle zawiązałeś krawat. - Kasia weszła do sypialni. Pocałowała go w policzek, mruknęła jak kotka i przejechała dłonią po torsie. - Daj, ja to zrobię.
Ponad miesiąc wcześniej
W kancelarii była pełna skupienia cisza, kiedy Adam cicho otworzył drzwi. Andrzej i Jolka siedzieli przy biurkach, przeglądając akta i robiąc jakieś notatki. Asystentka Anka pisała coś w laptopie.
Biurko Karola było wolne.
Dziwne, zawsze był pierwszy i wychodził ostatni z pracy.
- Cześć – rzucił ogólnie. - Co tam ciekawego?
Podnieśli głowy.
- Ano nieciekawie – mruknął Andrzej. Wstał i nalał sobie kawy. - Pewnie słyszałeś.
Adam spojrzał na niego zdziwiony.
- O czym?
- Karol miał w nocy zawał. - Jolka westchnęła głośno. Miała zbolała minę. Stanowili nie tylko zespół pracowniczy, ale byli też dobrymi przyjaciółmi, którzy razem spędzali wolny czas. Wycieczki, grille, uroczystości rodzinne – zawsze razem.
Wprawdzie ostatnio Karol narzekał na zdrowie i wycofał się całkiem z życia towarzyskiego, nie bywał na ich imprezach, czy na corocznym spotkaniu palestry, ale nikt nie sądził, że jest aż tak źle, a jego stosunki z Jolką oziębły po ich niedawnym przelotnym romansie, niemniej pracowało im się nadal dobrze. Chyba.
- Poza tym... - Jolka miała jakiś dziwny uśmieszek. - Zobacz wpis na stronie kancelarii.
Usiadł i odpalił kompa.
Nie polecam korzystać z usług mecenasa Adama Boszka. Jest podejrzany o pedofilię i widuje się go z ludźmi tego pokroju. Spotykają się w pizzerii „Al Capone”, gdzie wymieniają się pornografią dziecięcą i adresami małoletnich.
Uważajcie ludzie na mecenasa Boszka!
Podniósł głowę.
- Co to kurwa jest?!
Jolka westchnęła współczująco.
- Znasz te knajpę?
- No znam i często tam bywam. Podają doskonałą carbonarrę.
- Ostatnio dokonano tam zatrzymania grupy pedofilskiej. Tam się spotykali – wtrącił Andrzej.
- No i co ja ma z tym wspólnego? Jak stanę przypadkiem koło dziwki, to znaczy, że jestem alfonsem?
Jolka wstała i położyła mu rękę na ramieniu.
- Adamie, my wiemy, że nie masz z tym nic wspólnego, ale zrozum. Ludzie rzucają gównem i czasami się coś przylepi. I rzutuje to na wizerunek kancelarii. Weź z tydzień urlopu, jedź z tą swoją Kaśką na jakiś wypad, odpocznij, popracuj w spokoju nad sprawami, które ci przydzielę po Karolu. - Była jakby koordynatorką ich zespołu i ona przydzielała zadania.
Dwa dni później
Mecenas Adam Boszek jest syfilitykiem i leczy się w poradni.
Uprasza się jego klientów o zakładanie rękawiczek ochronnych.
Atmosfera gęstniała.
- Zgłoś to na policję Adam. To już stalking i oszczerstwa.. - Andrzej spojrzał współczująco na Adama.
- Po co? - Jolka żachnęła się. - Jeszcze nam w kancelarii policji potrzeba. Przesłuchań i protokołów. Jak to będzie wyglądało? Rozniesie się. Niech wyjedzie to może się sprawa uspokoi.
Adam przygryzał wargę.
- Dobra wyjadę.
Nie mówiąc nic nikomu zgłosił sprawę na policję i wyjechał z Kaśką na urlop.
Dzień później.
Mecenas Adam Boszek ucieka przed odpowiedzialnością.
Uciekajcie od niego i wy.
Kurwa jego mać!
Parę dni później był już z Kaśką na Seszelach.
Na pocztę przysyłali mu akta sprawy, którą miał się zająć po Karolu. Temat jakiejś oszustki, która usidlała i doiła mężczyzn. Nie lubił takich spraw. Małpa z tej Jolki. Jest specjalistą od prawa rodzinnego i spadkowego, a ona daje mu jakąś karną sprawę naciągaczki.
Choć w miarę lektury zaciekawienie postacią rosło.
Po powrocie poszedł do szpitala. Musiał porozmawiać z Karolem o sprawie.
Mężczyzna był przytomny.
Adam, jak miło cię widzieć.
Przysunął krzesło do łóżka.
- Jesteś w dobrej formie, Karol. To fajnie. Możesz rozmawiać?
- Jasne. Gadaj.
Zaczął wypytywać go o sprawę. Co wie, jaką linię obrony chciał przyjąć i co to za baba ta oskarżona Zenobia.
- Wiesz, sprawa nie jest prosta, choć w sumie dla nas w sposób korzystny. Poszkodowani kręcą w śledztwie, odwołują zeznania, wycofują oskarżenia, by za chwilę znów je podnosić.
Stają się mało wiarygodni. A sama oskarżona... no cóż, rozmawiałem z nią kilka miesięcy temu, a później kontakt się urwał. Nie chciała spotkań. Śliczna dziewczyna i piekielnie inteligentna. Nie chciała mi wyjaśnić dlaczego wybrała do obrony mnie z innego miasta.
Ale klient to klient. Płaci to nie drążyłem.
Będziesz miał ciekawą sprawę.
Dziś
Srebrnym suwem marki Jaguar mknęli przez miasto.
- Wzięłabyś samochód. Byłabyś szybciej – powiedział, patrząc przed siebie.
- Nie lubię takich czołgów. Źle się w nich czuję. Wolę pociąg.
- Jak chcesz. - Wzruszył ramionami.
Podjechali pod dworzec, zostawili samochód na płatnym parkingu i ruszyli w stronę przejścia podziemnego. Adam miał za dziesięć minut expres do Warszawy. Kasia piętnaście minut później zwykły do swojego miasteczka.
- Potrzebujesz pieniędzy?- zapytał, jednocześnie sięgając do wewnętrznej kieszeni marynarki.
- Jakbyś mógł. – Spuściła oczy. Widać było, że jej wstyd od niego brać.
Wyjął dwa tysiące.
- Daj spokój. Matka chora to pewnie na leki trzeba i na opiekunkę. A i żyć też musi.
Starał się ją oswoić z tym dawaniem, bo wiedział jak źle znosi takie prezenty. Kasia pochodziła z małego miasteczka na peryferiach województwa. Urodziła się w biednej rodzinie, ojciec – kolejarz nie żył już od dawna, a schorowana matka była na skraju wegetacji. Kobieta skończyła studia, nie dojadając i płacąc za akademik pieniędzmi zarobionymi na zmywaku w studenckiej stołówce. Kiedy mu o tym opowiadała miała łzy w oczach.
- Będziesz pewnie pierwsza to weź kluczki. Dasz chyba rade przeprowadzić ten czołg spod parkingu do domu? - Pocałował ją. - I pozdrów matkę – rzucił, wskakując do ruszającego pociągu. Widział, że długo stała na peronie. Jej śliczna żółta sukienka widoczna była z daleka.
Rozgościł się w przedziale i wyjął laptopa. Akta sprawy czytał już od miesiąca i teraz zaczął pisać mowę obrończą.
Jego klientką miała być trzydziestoletnia Zenobia Antoszek, krawcowa z zawodu, zamieszkała w Warszawie. To śledczy ustalili w procesie żmudnego śledztwa, bo nie była to łatwa sprawa. Zenobia była oskarżona o wyłudzanie pieniędzy od bogatych mężczyzn. Sposoby miała różne – a to szybki seks i fałszywe zaświadczenie od ginekologa, a to bajka o sierocie z bidula, który chce wystartować w życiu i nie ma jak, czy ciężka choroba i operacja w Stanach.
W miarę zagłębiania się w akta Adam zaczął odczuwać coś w rodzaju podziwu dla kobiety.
W końcu jak prosta krawcowa z Pragi usidliła doświadczonych biznesmenów, celebrytów, dyrektorów, czy lekarzy? Podobno jest śliczna jak mówił Karol, ale sama uroda nie zawojuje twardych gości, często po zagranicznych uniwersytetach i zarządzających firmami z milionowymi kapitałami. Pierwotna inteligencja do tego nie wystarczy.
Część ich zresztą już nie miała tych milionów, bo Zenobia wydoiła ich do cna.
Chciał znaleźć jej zdjęcie w aktach, ale nie było.
Przeciągnął się. Dla relaksu wspomniał wakacje z Kasią na Seszelach. Cudne plaże, błękitna woda i ich bungalow, gdzie kochali się co noc do utraty tchu. Balangi, najlepsze restauracje – wprawdzie forsa topniała jak lód na równiku, ale co tam.
Ależ mu poszła ta dziewczyna do głowy!
Wspomnienia przerwał mu dzwonek telefonu. Spojrzał, Andrzej.
- Adam?- słychać było nienaturalny głos przyjaciela.
- A do kogo dzwonisz? No jasne, że ja.
Dyszenie.
- Adam, kurwa mać, zgłaszałaś sprawę tych maili na policję?
- Zgłaszałem, a co?
- Dzwonił do mnie kolega z prokuratury. Namierzyli autora. I to nawet niespecjalnie się narobili.
- To dobrze. Kto to? Znam?
- Znasz, znasz. - Głos Andrzeja falował jak szczytowanie tsunami.
- No to kto? Jakaś niezadowolony klient?
Cisza w telefonie.
- No kto? - ponaglał.
- Jolka. - powiedział Andrzej i rozłączył się.
Adam siedział jak sparaliżowany. To jego ostatnia sprawa w tej kancelarii. Krótki romans z Jolką skończył się, kiedy zaczął ją poznawać bliżej. To była charaktero i socjopatka. Gotowa zabić każdą kobietę, z którą rozmawiał i do której się uśmiechnął. Na spotkaniach towarzyskich z lubością omawiała ich sprawy łóżkowe. Ile razy i jak. Obrabiała dupę wszystkim, a najchętniej nieobecnym. Wymyślała na nich niestworzone rzeczy. Gadała o kłopotach innych i chorobach... zaraz, zaraz, wiedziała, że się leczę u dermatologa na egzemę! Kto sprawdzi, czy w poradni dermatologicznej chodzę do dermatologa, czy wenerologa? Ważne, że wchodzę do tego budynku.
O pizda jedna. Nie wydarowała, że z nią skończyłem i związałem się z Kaśką, ale żeby kosztem przyjaciół i kancelarii? Mściwa sucz,
To jego ostatnia sprawa. Założy własną kancelarię, ożeni się z Kaśką, machną bobaska i będą żyli z daleka od wariatek.
Po dwóch godzinach był na dworcu Warszawa Centralna. Z pociągu wylał się kolorowy tłum.
Taryfą dojechał do sądu i znalazł właściwą salę. Na stoliku rozłożył laptopa, a z teczki wyjął plik notatek. Będzie wnioskował o zawiasy, bo sprawa nie była jednoznaczna. Większość poszkodowanych kręciła w śledztwie, zmieniała zeznania. Że dawali dobrowolnie i nie mają pretensji. W końcu który stary wyga ma ochotę przyznać, że zrobiła go w bambuko dziewczyna po zawodówce?
Dlatego Zenobia odpowiadała z wolnej stopy i teraz wszyscy czekali na nią. Skład sędziowski i prokurator z lekka się niecierpliwili. Wezwanie dostarczone zostało prawidłowo i odebrała je matka kobiety.
Adam pogrążył się w lekturze, kiedy skrzypnęły drzwi.
- Proszę wybaczyć wysoki sądzie. Mam duży samochód, a w mieście straszne korki.
Na dźwięk głosu Adam drgnął i szarpnął głową. Zobaczył piękną, żółtą sukienkę. Gwałtownym ruchem zmiótł ze stolika laptop.
- Wy... wyso...ki są.. dzie. Ja z...rzekam się... się reprezentowania kli...ien...tki.
Wstał i głośno trzasnął drzwiami do sali posiedzeń.
oceny: bezbłędne / znakomite
Biedny Adam. Dwie wredne kobiety tak mu na mieszały, i w życiu zawodowym, i prywatnym. Załamka!
Że można podejrzewać Jolkę i Kaśkę to oczywiste.
Pytanie tylko którą o co?
A nie, od razu pokapowałam, którą o co podejrzewać. Mam coś z detektywa, tak mi niektórzy mówią. :D