Przejdź do komentarzyIwan Turgieniew ''Hamlet i Don Kichot'' /10
Tekst 94 z 146 ze zbioru: Tłumaczenia na wasze
Autor
Gatunekpublicystyka i reportaż
Formaproza
Data dodania2021-08-01
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń806

Porozmawiajmy o niej - i przy okazji także o Dulcynei. W relacjach do wybranej kobiety obu naszych bohaterów - i typów charakterologicznych - jest wiele rzeczy wartych naszej uwagi.


Don Kichot kocha swoją Dulcyneę, nieistniejącą fikcyjną postać, i jest gotów za nią umrzeć (proszę sobie przypomnieć jego słowa, kiedy pada w walce, całkiem w proch rozbity i mówi do swego zwycięzcy z uniesioną kopią wycelowaną mu prosto w serce: *Ugodźcie we mnie, rycerzu, lecz niech ma słabość nie pomniejszy sławy Dulcynei, gdyż tak czy owak zawsze twierdzę, że jest to piękność na tym świecie najcudniejsza.*) Kocha ją miłością idealną i czystą, tak idealną, że nawet nie podejrzewa, iż przedmiot jego namiętności wcale w ogóle nie istnieje; miłością tak czystą, że kiedy Dulcynea w końcu staje przed nim w postaci ordynarnej i brudnej chłopki, nie wierzy świadectwu własnych oczu i uważa, że stała się tak paskudna dlatego, że była ofiarą złego czarownika. Sami przecież przez lata wędrówek po świecie widywaliśmy takich ludzi, umierających za jakieś inne, równie nierzeczywiste swoje Dulcyneje albo za kogoś innego, jeszcze bardziej chamowatego i brudnego, w kim widzieli ucieleśnienie swego ideału i którego okropną metamorfozę przypisywali działaniom złych - nie, nie czarowników! - złych okoliczności i fatalnych przypadków. Wszyscy spotykaliśmy takich ludzi, i jeśli kiedykolwiek przestaną się wśród nas rodzić, niech zamknie się księga naszej historii! bo nie będzie o kim już w niej czytać.


Nie ma cienia czułostkowości u don Kichota; wszystkie jego miłosne marzenia są bezcielesne i bezgrzeszne, i wątpliwe, czy na dnie swego serca kryje jakąś nadzieję na połączenie z Dulcyneą - i czy przypadkiem nie jest tak, że tak naprawdę to on się takiego właśnie zakończenia lęka!


A Hamlet? Czy to możliwe, żeby ktoś taki jak on kochał? Czyżby sam jego ironiczny stwórca - tak głęboki znawca człowieczych uczuć - postanowił dać kochające, oddane serce zwykłemu egoiście, sceptykowi, całemu przesiąkniętemu niszczącym jadem analizy? Szekspir świadomie uniknął pułapki podobnej sprzeczności, i uważny czytelnik nie musi się zbytnio trudzić, by się przekonać co do tego, że Hamlet, młody, łasy na dziewczyny mężczyzna z typowo męskimi potrzebami, o których się głośno nie mówi (dworzanin i szkolny kolega królewicza, Rosencrantz, nieprzypadkowo uśmiecha się, milcząc, kiedy ten przy nim powiada, że *kobiety mu się już sprzykrzyły*) - powtórzmy - w odbiorze uważnego czytelnika Hamlet NIE KOCHA, a tylko udaje, i to marnie udaje, że kocha. Mamy na to dowód - świadectwo samego Szekspira.

  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×