Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2021-10-02 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 743 |
- Jesteście bezmyślni jak te niewinne gołąbeczki i, oczywiście, nigdy nie pojmiecie, że taki jak ja porządny, uczciwy sowiecki tułacz-pielgrzym nie może się obyć bez lekarskiego fartucha. - wyciągając następne akcesoria, kontynuował Bender.
Prócz białego fartucha w jego sakwojażu znalazł się również stetoskop.
- Nie jestem chirurgiem, jestem neuropatologiem, psychiatrą. Badam dusze moich pacjentów. I bóg wie czemu, zawsze trafiam jak nie na wariatów, to na samych durniów.
Po czym światło dzienne ujrzały kolejno: elementarz dla głuchoniemych, czyniące dobro święte obrazki, emaliowane medaliki z łańcuszkiem do noszenia na piersi i wielki afisz z portretem samego Bendera w turbanie na głowie i w szarawarach. Plakat ten głosił:
....................................................................................................................................................................
P R Z Y J E C H A Ł D O N A S K A P Ł A N Z B O M B A J U
(ZNAKOMITY BRAMIN ORAZ JOGA)
SYN ATLETY I ULUBIENIEC RABINDRANATA TAGORE
J O K A N A A N M A R U S I D Z E
(ZASŁUŻONY ARTYSTA REPUBLIK ZWIĄZKOWYCH)
R E P E R T U A R:
- Sztuczki i fokusy według mistrza Sherlocka Holmesa:
- Indyjski Fakir;
- Kurka-Niewidka;
- Świece z Atlantydy;
- Piekielna Komnata;
- Prorok Samuel odpowiada na pytania szanownej publiczności;
- Materializacja duchów i rozdanie nagród w postaci słoni
CENA BILETÓW
OD 10 KOPIEJEK DO 2 RUBLI
....................................................................................................................................................................
W ślad za afiszem pojawił się też przybrudzony niemytymi rękoma turban.
- Tą zabawą cieszę swoich widzów jednak bardzo rzadko. - ciągnął dalej Ostap. - Wyobraźcie sobie, że na ten numer z kapłanami najczęściej właśnie dają się złapać tak nowocześni i zdawałoby się pragmatyczni ludzie jak np. zarządzający klubami sowieckiej kolei żelaznej. To dla mnie naprawdę lekka i łatwa, niestety, paskudna, wstrętna mi robota. Wprost mierzi mnie być ulubieńcem Rabindranata Tagore. A prorokowi Samuelowi publika zadaje wciąż jedne i te same pytania: *Czemu nie ma w sprzedaży smalcu?* albo *Czy jest pan Żydem?*
W końcu znalazł to, czego szukał: blaszane, pokryte lakiem pudełeczko z farbkami w porcelanowych wanienkach oraz dwa pędzelki.
- Samochód, który jedzie na czele wyścigu, trzeba obowiązkowo ozdobić choć jakimś, byle tylko uskrzydlającym, hasłem. - wyjaśniał wpatrzonym weń kompanionom.
I na długiej żółtawej szerokiej wstędze z perkalu, którą wydostał ze swojego przepastnego bagażu, napisał wielkimi drukowanymi literami brązowy napis:
.....................................................................................................................................................................
WYŚCIGIEM SAMOCHODOWYM PO BEZDROŻACH I WERTEPACH KOCHANEJ OJCZYZNY!
.....................................................................................................................................................................
Kiedy zaschła farba, transparent ten przymocowali na dwóch tyczkach nad *Antylopą Gnu*. Jak tylko ruszyli w drogę, pod naporem wiatru wygiął się łukiem i przybrał tak dzielny zuchowaty wygląd, że nie mogło być już żadnych wątpliwości co do absolutnie koniecznej walki z bezdrożami, z wertepami, a nawet z innym jeszcze biurokratyzmem. Pasażerowie naszej snopowiązałki nabrali animuszu; Bałaganow wsadził na swoje rude kędziory kepi, które zwykle nosił w kieszeni, Panikowskij odwinął na drugą, mniej czarną stronę mankiety tak, by wystawały na dwa centymetry spod rękawów, a Koźlewicz martwił się nie tyle o siebie, co o swój stary wehikuł. Przed wyjazdem wymył go wodą z rzeczki tak pięknie, że na pogniecionych bokach *Antylopy* zaigrało słoneczko. Sam komandir ekwipaża wesoło mrużył oczy i co i rusz podbechtywał swych towarzyszy podróży.
1931