Przejdź do komentarzyRozdział 18. Na lądzie i na morzu /8
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2021-12-27
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń679

Sam zaś pełnomocnik ds. kopyt rozciągnął się tymczasem na piaseczku i zakurzył papieroska. Czekał w ten sposób dobre 20 minut. Jako pierwszy wrócił Bierłaga, który na plaży przykucnął, znalazł w swoich zdjętych spodniach chusteczkę do nosa i, wycierając nią twarz, powiedział:


- Przyznał się do wszystkiego. Nie wytrzymał konfrontacji oko w oko.

- Wydał go, padalec jeden? - dobrodusznie zapytał Szura, i trzymając niedopałek między kciukiem a palcem wskazującym, strzelił językiem tak, że aż z jego ust trysnęła szybka jak torpeda plwocina.


Bierłaga, skacząc na jednej nodze i drugą próbując utrafić do nogawki, mgliście wyjaśnił:


- Zrobiłem to nie po to, by zwyciężyła istota sprawy, a dlatego, że prawda jest prawdą.


Jako drugi powrócił na plażę Wielki Kombinator. Zwalił się na brzuch i, przywarłszy policzkiem do nagrzanego piasku, długo i znacząco patrzył na wyłażącego z wody fioletowego Skumbriewicza. Następnie przejął z rąk Bałaganowa znaną już nam teczkę Koriejko i, nawilżając swój ołówek kopiowy językiem, wziął się do sporządzania notatek ze świeżo w ciężkim znoju zdobytych zeznań.


W Jegorze Skumbriewiczu zaszła zadziwiająca metamorfoza. Jeszcze pół godziny temu na swe łono przyjęła go fala jako wiodącego działacza-społecznika, człowieka, o którym nawet sam przewodniczący rady zakładowej, towarzysz Niderlandiuk powiadał: *Kto jak kto, ale Skumbriewicz nigdy nie zawiedzie.*, a tu masz babo placek, Skumbriewicz nawalił - i to na całej linii! Drobna letnia fala na brzeg wyrzuciła nawet nie dziwaczne kobiece ciało z główką starannie wygolonego Anglika, a jakiś mokry nieforemny skórzany bukłak, napełniony po szyję gorzkim chrzanem i gorczycą.


W tym czasie, kiedy Bender tak piratował na morzu, Heinrich Maria Sause, który jakimś cudem zdołał dopaść mimo wszystko Połychajewa i odbył z nim solidną rozmowę, właśnie wychodził z budynku *HERKULESA* w całkowitym oszołomieniu. Dziwacznie się uśmiechając, skierował się na pocztę i tam, stojąc przy kantorku ze szklaną szybą, pisał list do swojej narzeczonej w Aahen:


*Kochana moja, śpieszę Cię powiadomić o radosnej nowinie. Po tylu tygodniach w końcu mój patron i mocodawca wysyła mnie do pracy na produkcji. To, co mnie poraża, droga Tili - to to, że w tym ich koncernie coś takiego nazywają *zesłaniem*, *represjami* i *nabiciem w butelkę!* (sagnat w butilku!) Nowy mój przyjaciel Bomze poinformował mnie, że na produkcję wysyłają mnie za karę! Możesz to sobie przedstawić?? Czy w ogóle cokolwiek z tego może zrozumieć nasz dobry doktor matematyki Bernard Herngross??*




ROZDZIAŁ  19.  UNIWERSALNA  PIECZĘĆ



Przed 12:00 następnego dnia po całym *HERKULESIE* rozniosły się słuchy o tym, że naczelnik zamknął się w swoim palmowym gabinecie z jakimś petentem i już od trzech godzin nie odzywa się ni na pukanie Sarny Michajłowny, ni na alarmujące dzwonki wewnętrznego telefonu. Wszyscy gubili się w domysłach, gdyż przywykli do tego, że Połychajewa codziennie pod rączkę ciągają po korytarzach, sadzają na parapetach albo taszczą gdzieś pod schody, i to tam właśnie zapadają wszelkie decyzje. Pojawiło się nawet przypuszczenie, że kierownictwo zerwało z tymi, co to *dopiero co wyszli*, i od dzisiaj weszło w kolaborację z tymi, którzy siedzieli u siebie w gabinetach *za drzwiami* i zwykle już od wczesnego rana wyłączali swoje telefony, by - odgrodziwszy się tym sposobem od całego świata - w skupieniu i samotności sporządzać najprzeróżniejszego rodzaju sprawozdania.



1031

  Spis treści zbioru
Komentarze (2)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Mnie też zdarzało się otrzymywać do wykonania za karę dziwnych poleceń, a szczególnie wtedy, gdy byłem niepokorny.
avatar
Tak, to prawda. Ludzie mający własne zdanie wszędzie i od zawsze mają nic tylko pod górkę ;(

Ale to nie pokorne cielęta, co to wszystkie krowy doją, a właśnie buntownicy pchają ten świat w stronę lepszego jutra
© 2010-2016 by Creative Media
×