Autor | |
Gatunek | fantasy / SF |
Forma | proza |
Data dodania | 2022-04-11 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 657 |
- Właściwie, co pan tutaj robi? - Zapytałem, widząc jak jego cień miesza się z drzewami.
- Przyjechałem trochę wcześniej. Jutro obchodzimy rocznicę - Wskazał palcem obfity moloch Prezydium.
Nic o żadnej rocznicy nie wiedziałem. Nie chciałem być niegrzeczny, toteż nie odzywałem się.
- Jarek mam na imię - Przedstawił się nagle.
Nie wymieniłem swojego imienia. Coś tam burknąłem.
- Jutro się wszystko wyda. Rozumisz pan? - Ożywił się, wyciągając powoli z kieszeni jakiś aparat. I zaczął się nim bawić.
- Ale gdzie jest Cafe UFO - Przypomniałem, bo miałem inne cele, niż bawić się z nim na ulicy. Zrozumiałem ponadto, że nie zaszkodziłby mu psychoterapeuta.
- Acha - Przypomniał sobie. - To chodźmy tam dalej. Ale dalej były już tylko krzaki.
Oblizał jęzorem mlaskawice. I wtedy zacząłem kumać, o co naprawdę mu chodzi.
Nie miałem nic przeciwko temu, żeby komuś podać do buzi. Ale nie tej mlaskawicy, co w paranoidalnym pochodzie obwieszcza światu... Wyprzedziłem trochę wypadki.
- Nie, panie. Ja nie podaję do ryja takim, co ukradli to co wisi na wieszaku nieba. Bo widać po pana gębie, że pan ma tylko jedną idee. Pociągnąć jak największą ilość ludzi w dół.
Nie wiem, skąd mi takie słowa przychodziły do głowy.
... I dalej. - Zostaw mnie pan, bo jak zaraz panu wyjebię, to pan zobaczy nie tylko rozbity samolot, ale nawet ogary na niebie. A jak pan bardzo się o to prosi, to nawet Wielki wóz. Co pan kurwa sobie wyobraża? Że ja się urodziłem po to, żeby panu lizać pałę? - Obruszyłem się, bo już wiedziałem, kto to jest.