Autor | |
Gatunek | fantasy / SF |
Forma | proza |
Data dodania | 2022-05-12 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 615 |
Auto lśniło jakimś nieokreślonym blaskiem. Może miało ochronę energetyczną, aurę, czy ja wiem? Ale było przecież brudne, ubłocone, bieżniki oblepione masą wytarganą z ziemi.
Trzeba by je umyć. Wstałem, wsiadłem i pojechałem na myjnię.
Myjnia była przy stacji benzynowej. Pracownicy jacyś nieprzystępni, nieufni - honorowi.
Znalazłem właściciela. Siedział w kantorku, coś tam mruczał.
- Auto umyć? - Ożywił się.
Drzwi odemkły się i do kantorka weszła jakaś dama. Chyba żona kierownika, bo nawet na niego nie spojrzała.
- No dobra. Wstał. Podciągnął spodnie. Pociągnął nosem. Jakby sam się szykował do mycia. Ale jasne było dla mnie, że auto umyją te cherlaki.
Chciał jednak zobaczyć model. Jakiś entuzjasta samochodów.
- Ho, ho. A co to za model? - Przyglądał się. Obchodził.
- To jest panie amerykańska wersja - Zbyłem go byle czym.
Nurki skończyły swoją robotę i zastygły w oczekiwaniu. Wjechałem. Od razu zabrali się do roboty.
- Śmierdzi, jakbyś pan woził UFO - Stwierdzili, po odemknięciu drzwiczek.
Co im miałem powiedzieć? Powiedziałem prawdę.
- Owszem. Woziłem UFO.
- Ranny był - Wskazywali ślady jakiejś cieczy.
- Trochę. Zawiozłem go do szpitala.
- To będzie kosztowało ekstra - Zakołysał się kierownik.
- Wódki bym się napił... Wódki bym się napił... - Mruczał do siebie.
Rozległ się syk węża, powietrze wypełniły kropelki wody.
- Napijesz się pan? To trochę potrwa - Zwęził patrzałki.
- Może herbaty - Odpowiedziałem.