Autor | |
Gatunek | fantasy / SF |
Forma | proza |
Data dodania | 2022-06-23 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 594 |
- Tak, ale ci nie wyglądali na żartujących.
- Gdzieś ich pan spotkał? - Nagle się przejął, jakby usłyszał frazę Jana Sebastiana Bacha.
Musiałem mu wszystko opowiedzieć. I, o dziwo, wcale nie był zdziwiony. Powiedziałem też że szukam onego Cafe UFO, bo mi te nie dają spokoju.
- Sam im podpisywałem umowę najmu - mruknął gniewnie. Ale odłożył wędkę i dał mi adresa.
- To ja już chyba pójdę - rozejrzałem się niepewnie.
- Mam ochronę, tak łatwo im nie pójdzie - Zapewnił.
Wierzby zaszumiały.
Musiałem się dostać do samochodu. Zmierzyłem azymut i ruszyłem powoli w stronę parkingu.
Prezydent zdjął gumiaki i założył laćki bardziej pasujące do garnitura. A potem rozpłynął się we mgle.
Szedłem przez park, modernizowany, a potem w stronę baru. Już niedaleko był parking.
Samochód stał równiutko zaparkowany.
Istotnie odnalazłem one Cafe UFO. To było chyba przerobione ze starego zsypu. Od razu było widać że to nie jest lokal kategorii S. Chociaż gwiazdki mogli by przywiesić, chociażby z tej racji że przylatali z gwiazd.
Wszedłem. Poczęstowano mnie kawą. Ufoki potraktowały mnie jak normalnego klienta. Uwijały się.
Ten z kurtce, z postawionym kołnierzem, jakoby oficer, czy jakiś szef kuchni, w każdym razie nie darmozjad, wyglądał przez okno. Bardzo mu się podobał mój samochód.
Przysiadł się.
- Jak kawa? - Zainicjował.
- Nawet - odpowiedziałem. Nie znam się na kawie, ale wydawało mi się że jeszcze czegoś takiego nie piłem.
- Panu się pewnie wydaje, że nas pan widzi bo używa alkohola?
Nie dało się nie potwierdzić.
- To w ogóle nie o to chodzi - merdnął trąbką.
- A o co?
Wstał. Postał trochę i spojrzał z góry.
Zrozumiałem że mi się tak przygląda, jakby coś w sobie ważył. Jakby to, co ma powiedzieć miało się odbić na moim życiu znaczącą pieczątką.
- Daj pan se spokój, alkohola jest dla nerwowych ludzi.
- Ale wy się lubicie urżnąć? - Burknąłem.
- Tak, ale mamy, średnio, po pięćset lat. A do domu jest bardzo daleko.
Sięgnął na półkę gdzie stały likory. Otwarł flaszkę. Łyknął.
- Panu nie daję, bo jesteś pan za młody.
- Więc o co w tym wszystkim chodzi? - Zdenerwowałem się.
- O prund.
Odciepnął głowa. Taki się z niego zrobił mezalians, niby z laurowym geniuszem się urodził.
- I rzecze - Całe życie marzyłem żeby przylatać na tę planetę. Tutaj są panie takie jaja, jakich nie ma w całem galaktyka. Tematów od groma i trzeba być wiecznym, żeby to wszystko poogarniać.
Chciałem się temu przyjrzeć, a potem to opisać. Bo musisz pan wiedzieć, że zawsze chciałem zostać pisarzem.
KONIEC
oceny: bezbłędne / znakomite
(patrz wszystkie tytuły - i uprawnienia)
musi być nieźle odleciana - i musi mieć ziemskie korzenie,
co tutaj mamy w stanie sauté.
Po drobnej adiustacji całość /wraz z adautorskimi komentarzami/ gotowa do druku
To, co może /choć nie musi/ niepokoić - to wciąż jeden i ten sam typ narratora i zarazem pierwszoplanowego bohatera.
Nie znamy takiego tekstu /prozą/ Autora, w którym ta maniera nie zostałaby przełamana