Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2024-06-22 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 150 |
Janusz był typowym polskim facetem. Lubił piwo, kiełbasę i oglądać mecze piłki nożnej. Nie lubił za to swojego teścia Andrzeja, który był zrzędliwy, marudny i ciągle się wtrącał w jego życie. Andrzej mieszkał z nimi od kilku lat, odkąd jego żona zmarła na raka. Janusz nie mógł się doczekać, kiedy się go pozbędzie.
Pewnego dnia Andrzej poprosił Janusza, żeby pożyczył mu prostownik do akumulatora. Chciał naładować swoją starą mazdę, którą trzymał w garażu. Janusz nie widział w tym problemu. W końcu to tylko prostownik. Po co się kłócić z teściem? Poza tym miał nadzieję, że Andrzej wyjedzie gdzieś daleko i nie wróci.
Janusz dał więc Andrzejowi prostownik i poszedł do sklepu po piwo. Nie powiedział o tym swojej żonie Grażynie, bo wiedział, że by się zdenerwowała. Grażyna była bardzo troskliwa dla swojego ojca i martwiła się o jego zdrowie. Wiedziała, że Andrzej miał już kilka zawałów i operację by-passów. Nie powinien więc prowadzić samochodu, bo to zbyt duży stres dla jego serca.
Niestety, Grażyna dowiedziała się o pożyczonym prostowniku od sąsiadki, która widziała Andrzeja jak wyjeżdżał z garażu. Grażyna wpadła w szał i zadzwoniła do Janusza.
- Co ty zrobiłeś?! - krzyczała przez telefon. - Jak mogłeś dać tacie prostownik?! Wiesz przecież, że nie może jeździć samochodem! To niebezpieczne dla niego i dla innych!
- Spokojnie, kobieto - uspokajał ją Janusz. - To tylko prostownik. Niech sobie pojeździ trochę. Może mu się poprawi humor.
- Nie chodzi o humor! Chodzi o życie! - wrzeszczała Grażyna. - Nie masz szacunku dla mojego ojca! Nie dbasz o jego zdrowie! Jesteś egoista i pijak!
- No weź, nie przesadzaj - bronił się Janusz. - Ja tylko chciałem być miły dla teścia. Poza tym co cię to obchodzi? To nie twój samochód.
- To mój ojciec! - krzyczała Grażyna. - I to nasz prostownik! Ty go po prostu ukradłeś!
- Ukradłem?! - oburzył się Janusz. - Przecież to ja go kupiłem! To mój prostownik!
- Nie, to nasz prostownik! - upierała się Grażyna. - Kupiliśmy go razem na raty!
- No i co z tego? - pytał Janusz. - Ja go spłaciłem!
- Nieprawda! Ja też spłacałam! - zaprzeczała Grażyna.
- A kto zarabia więcej? Ja czy ty? - pytał Janusz.
- Co ma do tego zarobek? - pytała Grażyna.
- Ma do tego wszystko! - krzyczał Janusz. - Ja jestem głową rodziny! Ja decyduję o tym, co robimy z naszymi rzeczami!
- A ja jestem twoją żoną! Ja też mam prawo do głosu! - krzyczała Grażyna.
Tak trwała ich kłótnia przez kilka minut, aż Janusz stracił cierpliwość i rzucił słuchawką na podłogę.
- Dość tego! - powiedział do siebie. - Nie będę się z nią kłócił. Niech sobie robi, co chce.
Janusz wziął swoje piwo i poszedł do salonu. Tam zastał swojego syna Marcina, który siedział na kanapie i grał w grę na komputerze.
- Cześć, tato - przywitał go Marcin. - Co tam?
- Nic - odpowiedział Janusz. - Tylko twoja matka znowu się czepia.
- O co tym razem? - zapytał Marcin.
- O prostownik - powiedział Janusz. - Dałem go dziadkowi, żeby naładował akumulator do swojej mazdy.
- I co w tym złego? - zapytał Marcin.
- No właśnie nic - powiedział Janusz. - Ale twoja matka się wściekła, bo twierdzi, że teść nie powinien prowadzić samochodu, bo jest stary i chory.
- A to prawda? - zapytał Marcin.
- Pewnie tak - przyznał Janusz. - Ale co z tego? Niech sobie pojeździ trochę. Może mu się poprawi pamięć.
- A może zapomni, gdzie jest i zgubi się? - zapytał Marcin.
- Nie zgubi się - zapewnił Janusz. - Zna drogę do sklepu i do kościoła. Poza tym ma telefon. Jak coś, to zadzwoni.
- A może spowoduje wypadek? - zapytał Marcin.
- Nie spowoduje - zapewnił Janusz. - Jeździ ostrożnie i wolno. Poza tym ma ubezpieczenie.
- A może zawału dostanie? - zapytał Marcin.
- Nie dostanie - zapewnił Janusz. - Ma leki i tabletki. Jak coś, to weźmie.
- A może umrze? - zapytał Marcin.
- Nie umrze - zapewnił Janusz. - Ma silną wolę życia. Poza tym ma nas. Jak coś, to pomożemy.
Marcin westchnął i pokręcił głową.
- Tato, ty nie rozumiesz - powiedział. - Mama się martwi o dziadka, bo go kocha. Ty też powinieneś się martwić, bo to twój teść. To rodzina.
Janusz spojrzał na syna i uśmiechnął się ironicznie.
- Rodzina? - powtórzył. - To ty nie rozumiesz, synu. To nie rodzina. To obcy ludzie, którzy nam tylko utrudniają życie. Nie potrzebujemy ich do szczęścia.
Marcin spojrzał na ojca i uśmiechnął się smutno.
- Tato, ty nie rozumiesz - powiedział. - To ty nam utrudniasz życie. Nie potrzebujemy ciebie do szczęścia.
Janusz poczuł się urażony słowami syna. Nie spodziewał się takiej reakcji. Myślał, że Marcin jest po jego stronie. Przecież to on go wychował, uczył, a teraz ten mu tak mówi? Że nie potrzebuje go do szczęścia? Że to on utrudnia im życie?
- Co ty gadasz? - zapytał Janusz. - Jak to nie potrzebujesz mnie do szczęścia? Jak to ja utrudniam wam życie? Przecież to ja was kocham! To ja się o was troszczę! To ja was utrzymuję!
- Nie, tato - powiedział Marcin. - To nie ty nas kochasz. To my cię kochamy. To nie ty się o nas troszczysz. To my się o ciebie troszczymy. To nie ty nas utrzymujesz. To my ciebie utrzymujemy.
- Co?! - krzyknął Janusz. - Skąd ty bierzesz takie bzdury? Kto ci tak naopowiadał?
- Nikt mi nie naopowiadał - powiedział Marcin. - To ja sam widzę i słyszę. Widzę, jak pijesz piwo i leżysz na kanapie. Słyszę, jak kłócisz się z mamą i z dziadkiem. Widzę, jak jesteś nieszczęśliwy i zgorzkniały. Słyszę, jak narzekasz na wszystko i na wszystkich.
- No i co z tego? - zapytał Janusz. - To moje życie. To moje wybory. To moje problemy.
- Nie, tato - powiedział Marcin. - To nasze życie. To nasze wybory. To nasze problemy.
Tak trwała ich kłótnia przez kilka minut, aż Marcin stracił cierpliwość i wstał z kanapy.
- Wiesz co, tato? - powiedział do ojca. - Masz rację. To twoje życie. I to twoje problemy. Ale to też twoja odpowiedzialność.
- Co masz na myśli? - zapytał Janusz.
- Mam na myśli, że musisz zmienić coś w swoim życiu - powiedział Marcin. - Musisz przestać pić piwo i leżeć na kanapie. Musisz przestać narzekać na wszystko i na wszystkich.
- A co mam zrobić? - zapytał Janusz.
- Musisz znaleźć sobie jakąś pasję, hobby, cel - powiedział Marcin. - Musisz znaleźć sobie coś, co cię uszczęśliwi i zmotywuje.
- A co takiego? - zapytał Janusz.
- Nie wiem, tato - powiedział Marcin. - Ty musisz to sam odkryć.
Marcin podszedł do drzwi i chwycił za klamkę.
- Gdzie idziesz? - zapytał Janusz.
- Idę do swojej dziewczyny - powiedział Marcin. – Ona na mnie czeka.
- A kiedy wrócisz? - zapytał Janusz.
- Nie wiem, tato - powiedział Marcin. - Może nigdy.
Marcin wyszedł z domu i zamknął za sobą drzwi.
Janusz został sam w salonie ze swoim piwem i włączoną grą.
Zaczął płakać.