Autor | |
Gatunek | poezja |
Forma | wiersz biały |
Data dodania | 2022-10-17 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 513 |
`Przerażasz nas, że dzień od nocy odróżniać mamy i rzeczy widzieć wyraźnie
Jakoż nam żyć bez mgły, którąśmy znal od dziecka?`
Jerzy Czech Anhelli
wersja testowa majaków: snuję się w gęstszym od kisielu
smodżysku. na środku czoła wyrasta licznik
z ostrą wskazówką. mierzę gęstość, odległości
dzielące ciebie ode mnie, nas od trudnej
do przekroczenia granicy, za którą rozpościera się
jasnota, swego rodzaju przestrzeń, gdzie
trwa wieczny dzień.
oczadzenie: myślę cyfrą i igłą na sprężynie.
kraina, w której panuje dzionek zdaje się być
zbyt odległa jak dla śmiertelników. można się tułać
i czterdzieści lat, jak motłoch z pewnej poświęconej książki,
kluczyć po dżunglach i pustyniach, wydeptywać
serpentyny na piaskach i w betonie,
a i tak umrze się będąc o pół kroku od drogowskazu
krzyczącego capsem TO TUTAJ.
mimo wszystko – idę! e tam, zaraz: prototypowy mit,
ułuda, której nie należy dawać wiary. a skąd!
to preludium. zaraz wyjdę z nieprzejrzystego dymu.
prosto w atrament, w bezksiężycową noc.
będę obijać się o ramiona, plecy innych ludzi,
przepraszać. zaliczę niejeden opeer.
besztany i opluwany, sklęty od najgorszych
nie raz i nie pięć zaliczę glebę.
może kiedyś trafi do mnie, że słońce wstało
parę godzin wcześniej, a nie widzę nic,
bo oślepłem od długotrwałego wpatrywania się
w gryzącą toń, upartego okadzania oczu.
jeśli nie – żadna strata. pozostanie patrzenie za pomocą
kłującej blachy, parszywe badanie nią wyziewów.
jedno wiem: cokolwiek robimy, każda zaistniała
w realnym świecie czynność jest zaprzeczeniem
kwadrylionów innych, które w tym czasie
nie miały miejsca.
drepczę przed siebie. a mógłbym siedzieć z tobą
na wersalce, oglądać duperelozy w tiwi.
albo wytłuc wszystkie szyby w domu, czy nasypać
kotom karmy, wziąć kąpiel, poczytać książkę.
kto pali alternatywne wersje rzeczywistości,
trujące, bogate w barwy, inne wymiary?
odpowiedź jest banalnie prosta. chcesz –
ukryję ją w obrazku.
w dawno nieogrzewanych wnętrzach
znacjonalizowanego za komuny barokowego pałacu
farba łuszczy się ze ścian. odpadają szpetne, olejne płaty.
wyzierają spod nich zamalowane przez barbarzyńców
bez gustu, polichromie.
nie widzę ich. i dobrze.