Autor | |
Gatunek | fantasy / SF |
Forma | proza |
Data dodania | 2022-11-05 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 497 |
Miała mi podać ten chlorek jodu, czy jak to się tam nazywa. Ale nie wiedziałem że to będzie podawane w strzykawce. Widziałem tylko tę strzykawkę, jak przesuwa się w przestrzeni, niby robot, w kleszczach, płynął do mnie ten jod. Wiedziałem tylko jedno, że jak już dopłynie, to złamię jej rękę.
Przypominała mi kogoś, kogo już wcześniej znałem. To była dziewczyna. która przychodziła pozowac. Żaden tam ze mnie artysta, ale był taki czas kiedy miałem nadzieję na inne życie. Podobno miałem talent, lecz nie wiedziałem jak go rozwijać.
Zapraszałem panny, którym się uwidziało ze uwieczni je wielki artysta. Bóg wie, co one sobie naprawdę o mnie myślały. A mnie zależało tylko na tym, żeby skończyć w łóżku.
Oczywiście w ten sposób nie da się osiągnąć doskonałości. Artysta musi się odciąć od zmysłów. A nie myśleć tylko o rżnięciu.
Pamiętam tamten wieczór. Byłem już dobrze nachlany. I wiedziałem że nic nie namaluję, jeśli nie oderwę się od rzeczywistości. Dlatego przygotowałem butelkę wódki, i odkręciłem ją, kiedy ona zasiadła w fotelu, niby na tronie, i obserwowała tymi swoimi wielkimi oczyma, jak mistrz zabierze się do swojej roboty.
Onieśmielała mnie. Dlatego na początek pociągnąłem długiego łyka. I od razu poczułem się raźniej. Ale zanim sięgnąłem po pędzel, wytrąbiłem jeszcze trochę. Tak, że wódki w butelce zostało tylko ćwierć.
Stałem się rześki, przytomny, zacząłem się nawet uśmiechać.
Trwała niczym posąg.
oceny: bezbłędne / znakomite
ALBO
się z nim mierzy,
ALBO
chwyta za protezy i znieczulacze. Spładza potem to, co spładza,
JEDNAK
licho nie śpi, i czkawka gotowa
maestria autora plus złote szczerozłote bogactwo jego tworzywa
- języka