Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | artykuł / esej |
Data dodania | 2024-01-27 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 256 |
CZYTAJĄC O HISTORII 14
Kilka lat temu kolega zapytał mnie: słyszałeś o aferze ze srebrem w Kielcach? Nie, nie słyszałem. Powtórzyłem to pytanie wśród znajomych i zawsze reakcją było zdziwienie. O co chodzi? O co ty mnie pytasz? A teraz już mniej więcej wiem, bo przeczytałem tą książkę.
Tym razem to historia bliska, nieodległa, wręcz nawet jeszcze się dziejąca. Bo książka Grzegorza Walczaka „Profesor. Jak genialny chemik z Kielc stał się bossem narkobiznesu”, Kraków 2022, wyd. SON, opowiada o świecie , w którym żyjemy teraz i skąd się to wzięło. Coś tam niecoś o tym słyszałem. Ktoś ze znajomych się z tym stykał. Im bardziej w głąb lektury – jeśli poddać się narracji autora – stajemy się coraz bardziej przerażeni: jak to się stało, że tak inteligentny człowiek coraz bardziej brnął w świat przestępczości zorganizowanej, dążył ku jądru ciemności? Pierwsza historia i już, z dzisiejszej perspektywy, widzimy Ryszarda J. ( dziś nieco ponad 70 – cio letniego fascynata chemii, muzyki klasycznej, szachów i brydża), jako nieprzeciętnie inteligentnego człowieka, który świadomie wybrał drogę zła, przestępczości. Powracające porównanie do Raskolnikowa – mnie wolno więcej, bo rozumiem więcej. I przez całą książkę przewija się ta teza, że to on sam wybierał, bo był tak inteligentny, a okoliczności, kontekst, a ciśnienie systemu nic nie znaczyło. Tak, on wskoczył w tą koleinę i nią jechał. I robiło się coraz ciekawiej, coraz bardziej malowniczo, medialnie. To człowiek z tła otaczającego nas świata, który zmieniał ludzi nas otaczających. Jest taki termin: trixter. Ryszard J. taki był na co dzień – tak mówią w tej relacji reporterskiej uczestnicy wydarzeń i prokuratorzy, sędziowie.
Ja trochę inaczej patrzę na punkt zero – choć Ryszard J. tak mataczy i zmienia narrację, że trudno uchwycić tu punkt zero. To niekoniecznie musiało być to doświadczenie z metalami, bo to mogło być jakieś doświadczenie ze szkoły średniej, a tego w tym reportażu nie ma, coś formatującego. Może handel gumami do żucia? Książka zaczyna tą historię od spotkania z kimś, kto ma nietypowy złom – jest rok 1980 – i pytania, czy to jest coś ciekawego. Ryszard J. jest chemikiem, skontaktowanym przez znajomego ze znajomym, i mówi: srebro. Pryl tak działał, że marnowało mu się wiele. Ryszard obejrzał temat. W tym tanim złomie jest od cholery srebra. Firmy to wyrzucają, a to takie marnotrawstwo. Razem z kolegami zaczęli wytapiać z tego złomu srebro. Nie da się sprzedawać tego w tym kraju? Kontakty, kontakty, da się to sprzedać w Austrii, wymienić na zegarki elektroniczne i złote łańcuszki, a te sprzedać w Polsce za dolary. To chyba najbardziej bolało władze, że zielone wyprowadza się z Polski i dzięki temu ktoś się poza kontrolą bogaci. Tak, jest to wspomniane, 1978 wynalezienie kompotu, ale tu i tam – Ryszard J. już wtedy daje radę i robi fetę dla znajomych. Michaj Burano, przywożą ją dla jego partnerki do Szwecji.
Feta cały czas. Ale to dla niego mało ciekawe. Co go jara? Jak ją zrobić z czegoś nieoczywistego, z półproduktów, które są legalne. Nowe metody, nowe technologie. Legalne/niezakazane. Ecstasy? Stał się znany z UFO, tych tabletek, po których ludzie umierali w dyskotekach. Mieszkał wtedy w Kielcach i testował te tematy. Szwecja, Dania, Niemcy, Austria. Oni wszyscy patrzyli na Polskę, a w większym zbliżeniu na Kielce.
Austria, czyli kraj zamieszkania „Baraniny”, gościa, który przeorientował tamtejsze służby specjalne. Oni myśleli, że zyskują wtykę, a on tak nimi tak pozamiatał, że sobie zlikwidował konkurencję. Ryszard J. zna się z nim. Morderstwa w Polsce, spektakularne – minister sportu, takie nieoczywiste związki.
Są porównania. A nawet wskazanie inspiracji twórców serialu „Breaking bad” życiem Ryszarda J. Jeden z rozdziałów nosi tytuł Walter White, jak bohater serialu. Ale gdzie tam Ameryce do Polski…
Ryszard jest niesamowity. Pojechał na chwilę do Gdańska, pokazać jak się robi BMK, półprodukt do wytwarzania fety i tej robi ze 30 kilo. Jedzie na dwa tygodnie do UK, pomieszkać u znajomej i robi tam 40 kilo fety. Brytyjczycy są przerażeni jej siłą i czystością, a Ryszard skromnie mówi: 80%? To słabo.
Cały czas Ryszard testuje gdzie są „nieprzekraczalne” granice. Produkcja „łupieżu szatana” to jedno, ale jego zainteresowania to są handel dziełami sztuki, poszukiwania czerwonej rtęci, a nawet przemyt z ZSRR rogów suhaka na zachód Europy. Inspiruje napady rabunkowe. Ma znajomych w Rosji, Rumunii, Czechach, Słowacji, Danii, Szwecji, Niemczech, Austrii. A w Polsce koleguje się z prymitywnymi bandziorami, szefami gangów, naukowcami i policjantami. Ten wspomniany wypad do Gdańska – on twierdzi, że kazali mu to zrobić kieleccy policjanci i chyba coś jest na rzeczy, bo sąd badając tą sprawę utajnia obrady i część akt. Światowy człowiek.
Wsadzają go, w więzieniu zawiera ciekawe znajomości, wychodzi, coś nabroi, znowu go wsadzają i tak do dziś od 40 lat. Policja i prokuratura gubi się w tym wszystkim, wracają do spraw sprzed lat, by odkryć jakie bobole w tych wcześniejszych postępowaniach porobili.
Ta książka opisuje nie tylko niezwykłe przygody Ryszarda, ale i indolencję służb. Oficjalnie utrzymywał się z wykonywania analiz chemicznych dla różnych osób, w tym i sprawdzania czystości próbek fety, jakie od nich otrzymywał. Ale nikt nie pyta o oficjalną stronę tego działania – jest spółka, ale nie ma faktur, żadnych przejawów działalności gospodarczej.
Grzegorz Walczak, chyba mimochodem, odsłania jak działa otaczający nas świat. Wiem, że wielu z moich znajomych lubiło „łupież szatana” – ja jakoś nie byłem zainteresowany, nie próbowałem. Ale wiem, że to istotna substancja. Wystarczy wspomnieć MOTORHEAD i „Wojnę polsko ruską”. Można nie lubić, ale trudno zignorować.