Przejdź do komentarzyKara za kradzież
Tekst 0 z 43 ze zbioru: Marcin
Autor
Gatuneksatyra / groteska
Formaproza
Data dodania2024-04-16
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń247

Marcin i Adrian byli najlepszymi kumplami od zawsze. Lubili spędzać czas razem, zwłaszcza na grillach u cioci kolegi o pseudonimie Mati. Ciocia Matiego miała dużą działkę z altanką i miejscem na ognisko. Chłopaki często tam jeździli, żeby się zrelaksować i pogadać o życiu.


Tego dnia mieli się spotkać z resztą ekipy na grillu. Zanim jednak pojechali na działkę, musieli zrobić zakupy w Lidlu. Wzięli cztery paczki marynowanego mięsa, kilka butelek piwa, chleb i sosy. Gdy stanęli przy kasie, Marcin zauważył, że mięsa jest za dużo. Zapytał Adriana, czy nie lepiej by było zostawić dwie paczki i wziąć coś innego.


No co ty, mięso to podstawa! - zaprotestował Adrian.

Ale przecież nie zjemy tego wszystkiego! - odparł Marcin. - Poza tym, może ktoś z ekipy jest wegetarianinem albo ma alergię?

Nie bądź taki panikarz. Niech się dostosują do nas. My jesteśmy gospodarzami - powiedział Adrian.

No dobra, ale ja nie mam tyle kasy, żeby zapłacić za to wszystko - przyznał Marcin.

To ja ci pożyczę, nie ma sprawy - zapewnił Adrian.

Marcin nie był pewien, czy to dobry pomysł. Wiedział, że Adrian ma problemy z pieniędzmi i często się zadłuża. Nie chciał być mu winien niczego. Postanowił więc zrezygnować z dwóch paczek mięsa i położyć je na półce obok kasy.


Co ty robisz? - zdziwił się Adrian.

Zostawiam to mięso. Nie potrzebujemy tyle - wyjaśnił Marcin.

Ale przecież już je nabili na kasę! - zauważył Adrian.

No to trudno. Powiemy kasjerce, że zmieniliśmy zdanie - stwierdził Marcin.

Niestety, nie było to takie proste. Kasjerka była roztargniona i nie zauważyła, że chłopaki chcą oddać część zakupów. Kiedy Marcin próbował jej to wytłumaczyć, ona tylko machnęła ręką i powiedziała:


Niech pan czeka, zaraz przyjdzie kierownik i otworzy kasę.

Chłopaki musieli więc stać i czekać na kierownika sklepu, który był zajęty innymi sprawami. Wokół nich zbierała się kolejka niezadowolonych klientów, którzy narzekali i patrzyli na nich krzywo.


Kurczę, co za pech - westchnął Marcin.

Spokojnie, zaraz się to załatwi - pocieszał go Adrian.

W końcu kierownik sklepu pojawił się przy kasie i otworzył ją specjalnym kluczem. Kasjerka odliczyła pieniądze i wydała resztę chłopakom. Następnie podała im torbę z zakupami i paragon.


Dziękujemy i przepraszamy za utrudnienia - powiedziała kasjerka.

Marcin i Adrian szybko wzięli torbę i paragon i ruszyli do wyjścia. Nie zwracali uwagi na to, co jest w środku torby. Dopiero gdy wyszli na parking, Marcin spojrzał na paragon i zobaczył coś szokującego.


Adrian! - krzyknął Marcin. - Zobacz, co tu jest!

Co jest? - zapytał Adrian.

Zapłaciliśmy tylko za dwie paczki mięsa, a wzięliśmy cztery! - wykrzyknął Marcin.

Co?! - zdziwił się Adrian. - Jak to możliwe?

Kasjerka musiała się pomylić i podać nam wszystkie paczki, łącznie z tymi, za które nie zapłaciliśmy - wywnioskował Marcin.

No to mamy fart! - ucieszył się Adrian.

Co ty mówisz? To jest kradzież! - oburzył się Marcin.

Nie bądź taki świętoszek. To nie nasza wina, że kasjerka się pomyliła. To ona powinna być karana, a nie my - bronił się Adrian.

Nie zgadzam się. Powinniśmy wrócić do sklepu i oddać to mięso - powiedział Marcin.

Nie ma mowy. Nie damy się złapać. Poza tym, już jesteśmy spóźnieni na grill. Chodź, jedziemy - nalegał Adrian.

Marcin nie miał wyboru. Musiał poddać się woli Adriana i wsiąść do jego samochodu. Adrian zapalił silnik i ruszył z piskiem opon. Nie zauważył jednak, że za nimi podążała ochrona sklepu, która zobaczyła całą sytuację na monitorach.


Zatrzymajcie się! To złodzieje! - krzyczał ochroniarz.

Adrian i Marcin nie słyszeli jego wołania. Jechali szybko i pewnie, myśląc, że udało im się oszukać system. Nie wiedzieli jednak, że ochrona sklepu zadzwoniła na policję i podała im numer rejestracyjny samochodu.


Niech pan spokojnie jedzie, zaraz będziemy na miejscu - powiedział policjant przez radio do ochroniarza.

Policja zablokowała drogę dojazdową do działki cioci Matiego i czekała na przyjazd chłopaków. Gdy Adrian i Marcin dojechali na miejsce, zostali otoczeni przez radiowozy i funkcjonariuszy.


Co się dzieje? - zdziwił się Adrian.

To jakaś pomyłka! - zaprotestował Marcin.

Policjanci kazali im wysiąść z samochodu i położyć ręce na masce. Następnie przeszukali ich torbę i znaleźli cztery paczki mięsa.


To jest dowód waszej kradzieży - powiedział policjant.

To nieprawda! To był tylko niewinny błąd! - tłumaczyli się chłopaki.

Nie bierzcie nas za idiotów. Mamy nagranie z monitoringu sklepu, które pokazuje, jak zabieracie to mięso bez płacenia - powiedział policjant.

No dobra, przyznajemy się. Ale to nie była nasza intencja. To kasjerka nam to podała - próbowali się usprawiedliwić chłopaki.

To nie zmienia faktu, że popełniliście przestępstwo. Zostaniecie aresztowani i osądzeni - powiedział policjant.

Policjanci zakuwali chłopakom kajdanki i wsadzili ich do radiowozu. Następnie odjechali z nimi na komisariat. Chłopaki byli przerażeni i żałowali swojej głupoty.


Na działce cioci Matiego ekipa czekała na nich z niecierpliwością. Gdy dowiedzieli się, co się stało, byli w szoku i niedowierzaniu.


Co?! Marcin i Adrian zostali aresztowani za kradzież mięsa?! - krzyknął Mati.

Tak powiedział jeden z kolegów, który otrzymał wiadomość od policji. - To straszne!

Nie mogę w to uwierzyć. To musi być jakiś żart - powiedział inny kolega.

Nie, to prawda. Policja powiedziała, że chłopaki zostali przyłapani na kradzieży mięsa w Lidlu i teraz są na komisariacie - powtórzył pierwszy kolega.

Ale dlaczego oni to zrobili? Przecież mieliśmy wystarczająco pieniędzy na zakupy - zapytał trzeci kolega.

Nie wiem. Może się zagapili albo coś. Albo może to była jakaś pomyłka - próbował znaleźć wytłumaczenie czwarty kolega.

Nie ma co gdybać. Trzeba pojechać do nich i spróbować im pomóc - zaproponował Mati.

Masz rację. Chodźcie, jedziemy - zgodzili się pozostali.

Ekipa szybko spakowała swoje rzeczy i wsiadła do samochodu Matiego. Pojechali do komisariatu, gdzie czekali na wiadomości o losie Marcina i Adriana.


Tymczasem Marcin i Adrian siedzieli w celi i czekali na przesłuchanie. Byli przestraszeni i przygnębieni. Żałowali, że nie oddali tego mięsa i nie uniknęli kłopotów.


Przepraszam, że cię w to wciągnąłem - powiedział Adrian do Marcina.

Nie przepraszaj. To ja też jestem winny. Powinienem był być bardziej stanowczy i nie dać się namówić - odpowiedział Marcin.

Co myślisz, co nam grozi? - zapytał Adrian.

Nie wiem. Może grzywna albo prace społeczne. Albo coś gorszego - powiedział Marcin.

Coś gorszego? Co masz na myśli? - zapytał Adrian.

Słyszałem, że w niektórych krajach za kradzież karzą obcinaniem ręki albo paleniem na stosie - powiedział Marcin.

Co?! Nie mów takich rzeczy! To nie są średniowieczne czasy! - zaprotestował Adrian.

No właśnie nie wiem. Może tu jest inaczej. Może tu są surowe prawa i sędziowie - powiedział Marcin.

Wtedy do celi wszedł policjant i powiedział:


Chodźcie ze mną. Czas na wasze przesłuchanie.

Policjant poprowadził chłopaków do sali przesłuchań, gdzie czekał na nich prokurator i adwokat.


Witam was. Jestem prokuratorem i będę prowadzić waszą sprawę - przedstawił się prokurator.

A ja jestem adwokatem i będę was bronić - przedstawił się adwokat.

Zanim zaczniemy, chciałbym was poinformować o waszych prawach - powiedział prokurator. - Macie prawo do milczenia, prawo do kontaktu z rodziną lub przyjaciółmi, prawo do pomocy prawnej i prawo do uczciwego procesu.

Dziękujemy za informację - powiedzieli chłopacy.

Dobrze. A teraz przejdźmy do meritum sprawy - powiedział prokurator. - Zostaliście oskarżeni o kradzież mięsa o wartości 40 złotych z Lidla. Jak się tłumaczycie?


Marcin i Adrian spojrzeli na siebie i zamilkli. Nie wiedzieli, co powiedzieć. Wiedzieli, że są winni, ale nie chcieli się przyznać.


No, co wy na to? - ponowił pytanie prokurator.

To było… to było… - zaczął Adrian.

To było co? - dociekał prokurator.

To było nieporozumienie - skończył Adrian.

Nieporozumienie? - powtórzył prokurator. - Jakie nieporozumienie?

No, wie pan… kasjerka się pomyliła i podała nam za dużo mięsa - wyjaśnił Adrian.

A wy nie zauważyliście tego i nie powiedzieliście jej o tym? - zapytał prokurator.

No… nie… - przyznał Adrian.

A dlaczego nie? - dopytywał prokurator.

Bo… bo… - zaczął Adrian.

Bo co? - dociekał prokurator.

Bo byliśmy w pośpiechu i nie mieliśmy czasu na sprawdzanie paragonu - skończył Adrian.

Prokurator spojrzał na Adriana z niedowierzaniem.


To wasza obrona? Że byliście w pośpiechu i nie sprawdziliście paragonu? - zapytał prokurator.

Tak, tak, dokładnie tak - potwierdził Adrian.

A co ty na to, Marcinie? - zwrócił się prokurator do Marcina.

Ja… ja… zgadzam się z Adrianem - powiedział Marcin.

Zgadzasz się z nim? - powtórzył prokurator. - Czyli też twierdzisz, że to było nieporozumienie?

Tak, tak, tak - przytaknął Marcin.

Prokurator pokręcił głową.


Nie bierzecie mnie na poważnie, prawda? - zapytał prokurator. - Myślicie, że wam uwierzę?

Proszę nam uwierzyć, panie prokuratorze. Mówimy prawdę - błagali chłopacy.

Nie mówicie prawdy. Mówicie bzdury. Mamy dowody przeciwko wam. Nagranie z monitoringu sklepu, zeznania kasjerki i ochroniarza, paragon i mięso. Wszystko to świadczy o waszej winie. Nie macie szans na uniknięcie kary - powiedział prokurator.

Chłopacy poczuli się bezsilni i zastraszeni. Spojrzeli na adwokata, licząc na jego pomoc.


Panie adwokacie, prosimy nas obronić. Prosimy nas uratować - poprosili chłopacy.

Adwokat westchnął i powiedział:


Chłopaki, chłopaki… Co wy narobiliście? Wiecie, że wasza sprawa jest bardzo ciężka? Wiecie, że grozi wam surowa kara?


Nie, nie wiemy. Jaka kara? - zapytali chłopacy.

Nie chcę was straszyć, ale w tym kraju obowiązuje bardzo surowe prawo. Za kradzież mięsa grozi wam kara ognia - powiedział adwokat.

Kara ognia? Co to znaczy? - zapytali chłopacy.

To znaczy, że wasze dłonie mają zostać włożone do ognia - wyjaśnił adwokat.

Co?! To jest okrutne! To jest barbarzyństwo! - krzyknęli chłopacy.

Tak, to jest okrutne i barbarzyńskie. Ale takie są tu zwyczaje. Uważają, że to odstrasza od kradzieży i zapewnia porządek - powiedział adwokat.

Ale to nie jest sprawiedliwe! To jest niewspółmierne do naszej winy! - zaprotestowali chłopacy.

Wiem, wiem. Dlatego postaram się was obronić i uniknąć tej kary. Ale nie będzie to łatwe. Muszę znaleźć jakiś sposób, żeby udowodnić, że nie działaliście z zamiarem kradzieży, tylko z nieuwagą lub niedbalstwem - powiedział adwokat.

Czy to jest możliwe? - zapytali chłopacy.

Może. Ale potrzebuję waszej współpracy. Muszę was poprosić o szczere i pełne zeznania. Muszę wiedzieć wszystko, co się wydarzyło tego dnia. Muszę znać wasze motywy, uczucia i myśli. Muszę znać waszą historię i tło. Muszę znać wasze osobowości i charaktery. Muszę znać wasze zalety i wady. Muszę znać wasze marzenia i obawy. Muszę znać was jak własne dzieci - powiedział adwokat.

Dlaczego to wszystko jest ważne? - zapytali chłopacy.

Bo to wszystko może mieć wpływ na wasz wyrok. Bo to wszystko może pokazać sędziemu, że jesteście ludźmi, a nie złodziejami. Bo to wszystko może sprawić, że sędzia będzie miał litość dla was i daruje wam karę ognia - powiedział adwokat.

Chłopacy spojrzeli na siebie i pomyśleli. Zrozumieli, że adwokat jest ich jedyną nadzieją na uratowanie się przed strasznym losem. Zdecydowali się więc zaufać mu i opowiedzieć mu wszystko, co wiedzieli i czuli.


Adwokat słuchał ich uważnie i zadawał im pytania. Zapisywał ich odpowiedzi i analizował je. Próbował znaleźć jakieś argumenty na ich korzyść i jakieś słabości w oskarżeniu.


Po kilku godzinach przesłuchania adwokat powiedział:


Dobrze, chłopaki. To wszystko, co potrzebowałem wiedzieć. Dziękuję za waszą szczerość i współpracę. Teraz muszę przygotować się do rozprawy i przedstawić waszą obronę. Mam nadzieję, że uda mi się was uratować przed karą ognia.

My też mamy taką nadzieję, panie adwokacie. Dziękujemy za pomoc - powiedzieli chłopacy.

Nie ma za co. To moja praca i moje powołanie. Teraz wracajcie do celi i odpoczywajcie. Jutro będziecie stawać przed sądem - powiedział adwokat.

Adwokat pożegnał się z chłopakami i wyszedł z sali przesłuchań. Policjant poprowadził chłopaków z powrotem do celi.


Marcin i Adrian leżeli na pryczy i myśleli o swoim losie. Modlili się, żeby adwokat był dobry i skuteczny. Modlili się, żeby sędzia był sprawiedliwy i litościwy. Modlili się, żeby uniknąć kary ognia. Modlili się, żeby wrócić do domu i do normalnego życia.

Następnego dnia Marcin i Adrian zostali zabrani z celi i poprowadzeni do sali sądowej, gdzie miała się odbyć ich rozprawa. Byli ubrani w pomarańczowe kombinezony i mieli na rękach kajdanki. Wyglądali na przestraszonych i przybitych.


W sali sądowej czekał na nich adwokat, który przywitał ich i powiedział:


Witam was, chłopaki. Jak się czujecie?

Nie za dobrze, panie adwokacie - odpowiedział Marcin.

Ja też nie, panie adwokacie - dodał Adrian.

Rozumiem was. To nie jest łatwa sytuacja. Ale nie traćcie nadziei. Postaram się was obronić najlepiej, jak potrafię - powiedział adwokat.

Dziękujemy za to, panie adwokacie. Bardzo nam pan pomaga - powiedział Marcin.

Tak, bardzo nam pan pomaga. Jesteśmy panu wdzięczni - powiedział Adrian.

Nie ma za co. To moja praca i moje powołanie. Teraz usiądźcie i zachowujcie spokój. Zaraz zacznie się rozprawa - powiedział adwokat.

Adwokat poprowadził chłopaków do ławy oskarżonych i usadził ich obok siebie. Następnie usiadł sam na swoim miejscu i przygotował swoje dokumenty.


W sali sądowej byli też inni ludzie: prokurator, sędzia, ławnicy, świadkowie, dziennikarze i publiczność. Wszyscy patrzyli na chłopaków z ciekawością lub pogardą.


W końcu do sali wszedł sędzia i zajął swoje miejsce na podium. Był to starszy mężczyzna o surowym wyglądzie i srogim spojrzeniu. Miał na sobie czarną togę i białą perukę.


Proszę o ciszę w sali! - zawołał sędzia. - Rozpoczynamy rozprawę w sprawie Marcina Kowalskiego i Adriana Nowaka, oskarżonych o kradzież mięsa z Lidla. Proszę o powstanie oskarżonych!

Marcin i Adrian wstali ze swoich miejsc i stanęli przed sędzią.


Czy znacie zarzuty, które na was ciążą? - zapytał sędzia.

Tak, znamy - odpowiedzieli chłopacy.

Czy przyznajecie się do winy? - zapytał sędzia.

Nie, nie przyznajemy się - odpowiedzieli chłopacy.

Czy macie coś do powiedzenia w swojej obronie? - zapytał sędzia.

Tak, mamy - odpowiedzieli chłopacy.

To proszę mówić - powiedział sędzia.

Marcin i Adrian spojrzeli na adwokata, który skinął im głową i zachęcił ich do mówienia.


Panie sędzio, chcielibyśmy wyjaśnić naszą sytuację - zaczął Marcin.

Proszę bardzo - powiedział sędzia.

Panie sędzio, my nie jesteśmy złodziejami. My jesteśmy uczciwymi ludźmi. My nie chcieliśmy ukraść tego mięsa. To było nieporozumienie - powiedział Marcin.

Nieporozumienie? Jakie nieporozumienie? - zapytał sędzia.


Nieporozumienie polegało na tym, że kasjerka się pomyliła i podała nam cztery paczki mięsa, zamiast dwóch, za które zapłaciliśmy - wyjaśnił Marcin.

A dlaczego nie zwróciliście jej uwagi na ten błąd? - zapytał sędzia.

Bo nie zauważyliśmy tego od razu. Byliśmy w pośpiechu i nie sprawdziliśmy paragonu. Dopiero gdy wyszliśmy ze sklepu, zobaczyliśmy, że mamy za dużo mięsa - powiedział Marcin.

I co wtedy zrobiliście? - zapytał sędzia.

Wtedy chcieliśmy wrócić do sklepu i oddać to mięso, ale nie zdążyliśmy. Ochrona sklepu nas zauważyła i podążyła za nami. Zanim zdążyliśmy się z nimi wyjaśnić, przyjechała policja i nas aresztowała - powiedział Marcin.

Czyli twierdzicie, że nie mieliście zamiaru kradzieży, tylko chcieliście naprawić swój błąd? - zapytał sędzia.

Tak, panie sędzio. To prawda - potwierdził Adrian.

A czy macie jakieś dowody na to, co mówicie? - zapytał sędzia.

Tak, mamy. Mamy naszego adwokata, który nas broni i ma nasze zeznania. Mamy też naszych kolegów, którzy mogą potwierdzić naszą niewinność. Oni czekają na nas na działce cioci Matiego, gdzie mieliśmy się spotkać na grillu. Oni wiedzą, że my nie jesteśmy złodziejami. Oni wiedzą, że my jesteśmy uczciwymi ludźmi - powiedział Adrian.

Sędzia spojrzał na adwokata i prokuratora.


Czy chcecie coś dodać do tych zeznań? - zapytał sędzia.

Adwokat wstał i powiedział:


Tak, panie sędzio. Chciałbym przedstawić moją linię obrony i poprosić o uniewinnienie moich klientów. Uważam, że nie popełnili oni przestępstwa kradzieży, tylko wykroczenia nieumyślnego przywłaszczenia. Nie działali oni z zamiarem bezprawnego przywłaszczenia cudzej rzeczy, tylko z nieuwagą lub niedbalstwem. Nie byli oni świadomi tego, że zabierają więcej mięsa, niż zapłacili. Gdy się o tym dowiedzieli, chcieli to naprawić i oddać to mięso. Nie uciekali przed odpowiedzialnością, tylko przed pościgiem ochrony sklepu. Nie byli oni agresywni ani bezczelni, tylko przestraszeni i skrępowani. Nie byli oni motywowani przez chciwość lub głód, tylko przez przyjaźń i zabawę. Nie byli oni zagrożeniem dla porządku publicznego, tylko dla siebie samych.

Adwokat popatrzył na chłopaków i powiedział:


Są oni młodzi i naiwni. Popełnili błąd i żałują go. Nie zasługują na karę ognia, tylko na ostrzeżenie i pouczenie. Proszę o uwzględnienie ich okoliczności osobistych i społecznych. Proszę o wykazanie się litością i łaską.

Adwokat usiadł i spojrzał na sędziego.


To wszystko, co miałem do powiedzenia - powiedział adwokat.

Sędzia skinął głową i powiedział:


Dziękuję za wystąpienie. A teraz proszę o słowo prokuratora.

Prokurator wstał i powiedział:


Panie sędzio, chciałbym przedstawić moją linię oskarżenia i poprosić o skazanie oskarżonych. Uważam, że popełnili oni przestępstwo kradzieży, a nie wykroczenia nieumyślnego przywłaszczenia. Działali oni z zamiarem bezprawnego przywłaszczenia cudzej rzeczy, a nie z nieuwagą lub niedbalstwem. Byli oni świadomi tego, że zabierają więcej mięsa, niż zapłacili. Gdy się o tym dowiedzieli, nie chcieli tego naprawić i oddać to mięso. Uciekali przed odpowiedzialnością i przed pościgiem ochrony sklepu. Byli oni agresywni i bezczelni, a nie przestraszeni i skrępowani. Byli oni motywowani przez chciwość i głód, a nie przez przyjaźń i zabawę. Byli oni zagrożeniem dla porządku publicznego, a nie dla siebie samych.

Prokurator popatrzył na chłopaków i powiedział:


Są oni głupi i bezczelni. Popełnili przestępstwo i nie żałują go. Zasługują na karę ognia, a nie na ostrzeżenie i pouczenie. Proszę o uwzględnienie ich okoliczności obciążających i społecznych. Proszę o wykazanie się sprawiedliwością i surowością.

Prokurator usiadł i spojrzał na sędziego.


To wszystko, co miałem do powiedzenia - powiedział prokurator.

Sędzia skinął głową i powiedział:


Dziękuję za wystąpienie. A teraz proszę o słowo ławników.

Ławnicy byli to trzej mężczyźni i trzy kobiety, którzy mieli zadecydować o winie lub niewinności oskarżonych. Byli to zwykli obywatele, którzy zostali wylosowani do pełnienia tej funkcji.


Ławnicy wstali i powiedzieli:


Panie sędzio, po wysłuchaniu zeznań oskarżonych, wystąpień adwokata i prokuratora oraz zapoznaniu się z dowodami w sprawie, doszliśmy do następującego werdyktu: uznajemy oskarżonych Marcina Kowalskiego i Adriana Nowaka za…winnych - skończyli ławnicy.


Marcin i Adrian nie mogli uwierzyć w to, co usłyszeli. Byli tak zaskoczeni i przerażeni, że nie potrafili nic powiedzieć. Tylko się patrzyli na siebie ze smutkiem i rozpaczą.


Adwokat również był zaskoczony i smutny. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Uważał, że miał dobre argumenty i dowody. Nie zgadzał się z werdyktem ławników.


Panie sędzio, protestuję przeciwko temu werdyktowi. Uważam, że jest on niesprawiedliwy i nieracjonalny. Proszę o jego zmianę lub unieważnienie - powiedział adwokat.

Nie ma podstaw do zmiany lub unieważnienia werdyktu. Werdykt ławników jest ostateczny i wiążący. Nie można go zakwestionować ani zaskarżyć - powiedział sędzia.

Ale panie sędzio, to jest absurd! Oskarżeni nie są winni kradzieży, tylko wykroczenia nieumyślnego przywłaszczenia. Nie zasługują na karę ognia, tylko na ostrzeżenie i pouczenie - powiedział adwokat.

Nie zgadzam się z panem. Oskarżeni są winni kradzieży, a nie wykroczenia nieumyślnego przywłaszczenia. Zasługują na karę ognia, a nie na ostrzeżenie i pouczenie - powiedział sędzia.

Sędzia spojrzał na chłopaków i powiedział:


Oskarżeni Marcin Kowalski i Adrian Nowak, zostaliście uznani za winnych zarzutu kradzieży mięsa z Lidla. Za to przestępstwo nakładam na was karę ognia w postaci włożenia waszych dłoni do ognia. Mam nadzieję, że to was nauczy uczciwości i szacunku dla cudzej własności. Jeśli przeżyjecie tę karę, będziecie musieli zapłacić odszkodowanie sklepowi za skradzione mięso. Czy rozumiecie to?

Nie, nie rozumiemy, panie sędzio - odpowiedzieli chłopacy.

Nie ma co rozumieć. To jest wasz wyrok i musicie się go podporządkować. A teraz proszę o przygotowanie miejsca kary - powiedział sędzia.

Sędzia uderzył młotkiem w stół i zakończył rozprawę.


Marcin i Adrian byli bardzo smutni i przerażeni. Poprosili adwokata o pomoc i pożegnali się z nim. Następnie zostali zabrani przez policjantów do miejsca kary.


Miejscem kary była wielka beczka pełna rozpalonych węgli. Obok niej stały dwa żelazne pręty zakończone hakami. Policjanci kazali chłopakom zdjąć rękawice i trzymać ręce nad beczką.


Co wy robicie? Nie możecie tego zrobić! To jest okrutne! To jest barbarzyństwo! - krzyczeli chłopacy.

Zamknijcie się! To jest wasza kara i musicie ją ponieść! - krzyczeli policjanci.

Policjanci chwycili chłopaków za nadgarstki i włożyli im ręce do beczki z ogniem. Chłopacy poczuli straszny ból i krzyknęli z przerażenia.


Aaaaaaa! Pomocy! Ratunku! Boli nas! Pali nas! - krzyczeli chłopacy.

Cicho tam! To wasza sprawiedliwa zapłata za kradzież mięsa! - krzyczeli policjanci.

Policjanci trzymali chłopaków nad ogniem przez kilka minut, aż ich dłonie się poparzyły i zwęgliły. Potem wyciągnęli ich z beczki i położyli na ziemi.


Oto wasza kara ognia. Niech was to nauczy szanować cudzą własność - powiedzieli policjanci.

Chłopacy leżeli na ziemi i płakali z bólu i rozpaczy. Nie mogli ruszać rękami ani niczym nimi dotykać. Byli okaleczeni i zniszczeni.


Marcin i Adrian przeżyli karę ognia, ale byli ciężko ranni i straumatyzowani. Musieli spędzić kilka tygodni w szpitalu, gdzie otrzymywali leczenie medyczne i psychologiczne. Musieli przejść kilka operacji i przeszczepów skóry, aby naprawić swoje poparzone dłonie. Musieli też brać środki przeciwbólowe i antydepresyjne, aby poradzić sobie z fizycznym i emocjonalnym bólem.


Ich rodziny i przyjaciele odwiedzali ich w szpitalu i próbowali ich wspierać. Żalili się za nich i obwiniali się, że nie mogli im pomóc. Byli też źli na system sprawiedliwości i społeczeństwo, które dopuściło do tak okrutnej i barbarzyńskiej kary.


Marcin i Adrian zostali w końcu wypuszczeni ze szpitala, ale nie byli tacy sami jak wcześniej. Stracili swoją zdolność do normalnego używania rąk i musieli polegać na protezach i pomocy innych. Stracili też swoją pewność siebie i radość życia i musieli zmagać się z depresją i lękiem. Mieli trudności ze znalezieniem pracy i miejsca w społeczeństwie, które stygmatyzowało ich jako złodziei i przestępców.


Marcin i Adrian próbowali odbudować swoje życie i wyzdrowieć z traumy, ale nie było to łatwe. Musieli stawić czoła wielu wyzwaniom i przeszkodom na swojej drodze. Musieli zmierzyć się z dyskryminacją i nękaniem ze strony niektórych ludzi, którzy na nich patrzyli z góry lub szydzili z nich. Musieli zmierzyć się z poczuciem winy i wstydu za to, co zrobili i co przeżyli. Musieli zmierzyć się z samotnością i izolacją z powodu poczucia inności i wyobcowania od innych.


Marcin i Adrian nie poddali się jednak. Wciąż mieli w sobie trochę nadziei i odwagi. Wciąż mieli kilku przyjaciół i rodzinę, którzy się nimi troszczyli i pomagali im. Wciąż mieli kilka marzeń i celów, które chcieli osiągnąć. Wciąż mieli trochę miłości i współczucia, które chcieli dzielić.


Marcin i Adrian postanowili dołączyć do grupy wsparcia dla ludzi, którzy przeżyli podobne kary lub traumy. Tam poznali innych ludzi, którzy ich rozumieli i współczuli im. Tam znaleźli pocieszenie i ukojenie w dzieleniu się swoimi historiami i uczuciami. Tam nauczyli się umiejętności radzenia sobie ze swoimi problemami. Tam zyskali siłę i odporność na pokonywanie swoich trudności.


Marcin i Adrian postanowili też zostać aktywistami na rzecz praw człowieka i sprawiedliwości społecznej. Chcieli podnieść świadomość i edukować ludzi o okrucieństwie i niesprawiedliwości kary ognia. Chcieli walczyć o zniesienie kary ognia i reformę systemu prawnego. Chcieli walczyć o godność i szacunek dla wszystkich ludzi, bez względu na ich błędy lub okoliczności.


Marcin and Adrian stali się inspiracją i wzorem dla wielu ludzi, którzy cierpieli z powodu podobnych przeżyć lub niesprawiedliwości. Pokazali im, że jest możliwe przeżycie, uzdrowienie i rozwój po tak strasznym doświadczeniu. Pokazali im, że jest możliwe przemienienie bólu w siłę, gniewu w działanie, rozpaczy w nadzieję, nienawiści w miłość.


Marcin i Adrian nigdy nie zapomnieli o tym, co im się przytrafiło, ale nie pozwolili, żeby to ich zdefiniowało lub zniszczyło. Użyli tego jako motywacji i katalizatora dla pozytywnej zmiany w sobie i w świecie. Stali się lepszymi ludźmi z tego powodu, a nie gorszymi.


Reakcje polityków z Polski i z zagranicy na to, jak ukarani zostali Marcin i Adrian, były różne i podzielone. Niektórzy popierali karę ognia jako adekwatną i odstraszającą, inni krytykowali ją jako okrutną i barbarzyńską. Oto kilka przykładów:


Premier Mateusz Morawiecki bronił kary ognia jako zgodnej z polskim prawem i tradycją. Powiedział, że kradzież mięsa jest poważnym przestępstwem, które godzi w interesy polskich rolników i konsumentów. Dodał, że Polska nie podda się naciskom Unii Europejskiej ani innym krajom, które chcą narzucić Polsce swoje standardy prawne i moralne.

Lider opozycji Paweł Kukiz potępił karę ognia jako nieludzką i niesprawiedliwą. Powiedział, że Marcin i Adrian nie zasługiwali na tak surową karę za drobne wykroczenie. Zaapelował do prezydenta Andrzeja Dudy o ułaskawienie chłopaków i zmianę prawa, które dopuszcza taką karę.

Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro poparł karę ognia jako skuteczną i proporcjonalną. Powiedział, że Marcin i Adrian byli świadomi swojej winy i próbowali uciec przed odpowiedzialnością. Oskarżył adwokata chłopaków o manipulację i kłamstwo. Stwierdził, że Polska nie pozwoli na ingerencję Europejskiego Trybunału Praw Człowieka ani innych instytucji międzynarodowych w sprawy polskiego wymiaru sprawiedliwości.

Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen wyraziła swoje oburzenie i zaniepokojenie na temat kary ognia w Polsce. Powiedziała, że taka kara jest sprzeczna z wartościami Unii Europejskiej i prawami człowieka. Zapowiedziała, że Komisja Europejska podjęła kolejne kroki prawne przeciwko Polsce za naruszenie zasady praworządności. Wezwała Polskę do przestrzegania orzeczeń Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości i Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.


  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×