Autor | |
Gatunek | satyra / groteska |
Forma | proza |
Data dodania | 2024-06-10 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 166 |
Marcin był specjalistą wsparcia audytu finansowego dla klienta niemieckiego w wielkiej korporacji. Pracował w wysokim biurowcu, gdzie codziennie musiał znosić stres, presję i nudę. Nie lubił swojej pracy, ale nie miał odwagi jej zmienić. Pewnego dnia, gdy wracał z lunchu, postanowił skorzystać z windy. Wsiadł do niej razem z kilkoma innymi pracownikami i nacisnął przycisk piętra, na którym znajdowało się jego biuro.
Winda ruszyła, ale po chwili zatrzymała się z głośnym trzaskiem. Wszyscy w środku poczuli, jak podłoga się zakołysała. Marcin spojrzał na wyświetlacz i zobaczył, że winda utknęła między piętrami. Zapanowała cisza, przerwana tylko przez odgłosy alarmu i syreny. Marcin poczuł, jak rośnie w nim panika i złość. Nie mógł znieść myśli, że musi spędzić kolejne godziny w zamkniętej przestrzeni z ludźmi, których nie lubił, i z którymi praca go nudziła. Postanowił dać upust swoim emocjom i zaczął demolować windę.
Zerwał panel sterowania i wyrwał kable. Rozbił lustro i wybił szybę drzwi. Zniszczył oświetlenie i podrapał ściany. Nie przejmował się krzykami i protestami innych pasażerów. Był jak w transie, nie słyszał niczego poza własnym sercem i oddechem. Dopiero gdy usłyszał głos strażaka przez głośnik, przestał niszczyć windę i usiadł na podłodze.
- Panie Marcinie, proszę się uspokoić - powiedział strażak. - Już za chwilę będziemy u was. Prosimy o cierpliwość.
- Niech mnie pan zostawi w spokoju - odpowiedział Marcin. - Nie chcę już niczego słuchać.
Po kilkunastu minutach strażacy zdołali otworzyć drzwi windy i uwolnić pasażerów. Marcin został aresztowany przez policję i oskarżony o uszkodzenie mienia i narażenie życia innych ludzi. Sprawa trafiła do sądu, gdzie Marcin nie przyznał się do winy i twierdził, że działał w stanie wyższej konieczności.
Sąd nie uwierzył w jego tłumaczenia i uznał go za winnego. Sędzia orzekł surowy wyrok: Marcin miał wylać na swoje plecy wrzątek jako formę pokuty i zadośćuczynienia za swoje czyny. Marcin był przerażony i błagał o łaskę, ale sędzia był nieugięty.
- To jest sprawiedliwa kara za to, co pan zrobił - powiedział sędzia. - Musi pan poczuć na własnej skórze ból i cierpienie, których doświadczyli inni ludzie przez pana zachowanie.
Marcin został odprowadzony do celi, gdzie czekała na niego miska z wrzątkiem i łyżka. Strażnik kazał mu zdjąć koszulę i pochylić się nad miską.
- Nie róbcie mi tego - błagał Marcin. - To jest okrutne i nieludzkie.
- To jest twoja kara - odpowiedział strażnik. - Nie masz wyboru.
Marcin zamknął oczy i zacisnął zęby. Wziął łyżkę i zaczął wylewać wrzątek na swoje plecy. Poczuł, jak jego skóra parzy się i pęka. Wydał z siebie przeraźliwy krzyk, który odbił się echem po całym więzieniu…