Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2024-06-13 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 190 |
Marcin czuł się źle. Miał katar, kaszel i gorączkę. Jego matka, Grażyna, kupiła mu inhalator, który miał mu ulżyć w oddychaniu. Zrobiła mu gorącą herbatę z miodem i cytryną oraz zaprowadziła go do łóżka. Położyła mu na kolanach inhalator z parującą wodą i powiedziała:
- Oddychaj głęboko przez ustnik, a zaraz poczujesz się lepiej. Ja idę do kuchni zrobić obiad. Nie ruszaj się stąd i uważaj na inhalator, bo jest gorący.
Marcin skinął głową i zaczął wdychać parę. Czuł, jak jego nos się oczyszcza i gardło łagodnieje. Był bardzo zmęczony i zasnął.
Nie wiadomo, jak to się stało, ale inhalator przewrócił się i wylał całą zawartość na Marcina. Chłopiec obudził się z krzykiem bólu. Gorąca woda oparzyła mu udo, które zaczerwieniło się i spuchło. Marcin płakał i krzyczał.
Grażyna usłyszała jego wołanie i pobiegła do pokoju. Zobaczyła Marcina leżącego na łóżku, trzymającego się za udo. Obok niego leżał pusty inhalator.
- Marcinku, co się stało?! - krzyknęła przerażona.
- Mama, boli mnie! Inhalator się przewrócił i mnie oparzył! - wykrzykiwał Marcin.
Grażyna podniosła inhalator i dotknęła go palcem. Był jeszcze bardzo gorący.
- O Boże, Marcinku, przepraszam cię! To moja wina! Nie powinnam cię zostawiać samego z tym inhalatorem! - zawołała Grażyna.
Szybko zdjąwszy Marcinowi spodnie i majtki, obejrzała ranę. Była duża i czerwona, a w wielu miejscach zeszła skóra.
- Musimy cię zabrać do szpitala! - krzyknęła Grażyna.
Wzięła telefon i zadzwoniła do swojego męża, Janusza, który był w pracy.
- Janusz, musisz natychmiast wrócić do domu! Marcin się oparzył gorącą wodą z inhalatora! Jest bardzo źle! - krzyczała Grażyna.
- Co? Jak to się stało? Gdzie jesteś? - pytał Janusz.
- Jesteśmy w domu. Przyjedź szybko i zabierz nas na pogotowie! - prosiła Grażyna.
- Dobrze, już jadę - odpowiedział Janusz i rozłączył się.
Grażyna położyła Marcinowi na ranie zimny ręcznik i próbowała go uspokoić.
- Nie martw się, kochanie. Tata zaraz przyjedzie i pojedziemy do lekarza. On ci pomoże. Będzie dobrze - mówiła Grażyna.
Marcin nadal płakał i jęczał z bólu.
Po kilkunastu minutach przyjechał Janusz. Był blady i zdenerwowany. Wbiegł do domu i zobaczył swojego syna leżącego na łóżku z oparzoną nogą.
- Marcinku, co ci się stało? - spytał Janusz.
- Inhalator się przewrócił i mnie oparzył! - powtórzył Marcin.
Janusz spojrzał na Grażynę z gniewem.
- Jak mogłaś dopuścić do tego? - zapytał.
- Przepraszam, nie chciałam. Zostawiłam go na chwilę, żeby zrobić obiad. Nie wiedziałam, że inhalator się przewróci - tłumaczyła się Grażyna.
- Nie wiedziałaś? Nie wiedziałaś, że inhalator jest gorący i niebezpieczny? Nie wiedziałaś, że nie można zostawiać dziecka samego z takim urządzeniem? - krzyczał Janusz.
- Janusz, proszę, nie teraz. Musimy jechać do szpitala. Marcin potrzebuje pomocy - mówiła Grażyna.
- Tak, masz rację. Chodź, Marcinku, weźmiemy cię na ręce i zabierzemy do samochodu - powiedział Janusz.
Janusz podniósł Marcina i zaniósł go do samochodu. Grażyna wzięła torbę z lekami i dokumentami i pobiegła za nimi. Wsiedli do samochodu i pojechali na SOR.
W szpitalu zostali przyjęci przez ratowników medycznych, którzy zbadali ranę Marcina. Powiedzieli, że jest to oparzenie drugiego stopnia i trzeba je leczyć. Zaczęli polewać ranę wodą utlenioną, co sprawiało Marcinowi jeszcze większy ból.
- Dlaczego to robicie? To boli! - płakał Marcin.
- Musimy oczyścić ranę z bakterii i martwych tkanek. To pomoże jej się szybciej zagoić - wyjaśniali ratownicy.
- Nie chcę tego! Chcę do domu! - krzyczał Marcin.
Grażyna trzymała Marcina za rękę i głaskała go po głowie.
- Wytrzymaj, kochanie. To tylko na chwilę. Potem dostaniesz maść i bandaż i będzie lepiej - mówiła Grażyna.
Janusz stał obok i patrzył na całą scenę ze smutkiem i wyrzutem sumienia.
Po oczyszczeniu rany ratownicy nałożyli na nią maść antybakteryjną i owili ją bandażem. Powiedzieli, że Marcin musi zostać w szpitalu na obserwację przez kilka dni. Zaprowadzili go do sali dziecięcej, gdzie położyli go na łóżku. Grażyna usiadła przy nim i przytuliła go.
- Już po wszystkim, kochanie. Teraz odpocznij i wyzdrowiej - mówiła Grażyna.
Marcin był bardzo zmęczony i zasnął.
Janusz poszedł za ratownikami do biura, gdzie wypełnił formularze i podpisał dokumenty. Potem wrócił do sali, gdzie leżał Marcin. Zobaczył Grażynę siedzącą przy łóżku syna i podszedł do niej.
- Jak się czuje? - spytał Janusz.
- Lepiej. Zasnął - odpowiedziała Grażyna.
- To dobrze - powiedział Janusz.
Zapadła cisza. Janusz patrzył na Marcina ze smutkiem i żalem. Grażyna patrzyła na Janusza z lękiem i nadzieją.
- Przepraszam cię - powiedział Janusz cicho.
- Za co? - spytała Grażyna.
- Za to, że cię oskarżyłem o to, co się stało. To nie była twoja wina. To był nieszczęśliwy wypadek - powiedział Janusz.
- Nie musisz przepraszać. Wiem, że byłeś zdenerwowany i zmartwiony o Marcina - powiedziała Grażyna.
- Ale to nie usprawiedliwia mojego zachowania. Byłem do ciebie okropny. Nie doceniam cię wystarczająco.
- Robisz tyle dla nas i dla Marcina. Jesteś wspaniałą matką i żoną - powiedział Janusz.
- Dziękuję ci za te słowa. To bardzo miłe z twojej strony - powiedziała Grażyna.
- Nie, to prawda. I chcę ci coś powiedzieć. Chcę się zmienić. Chcę być lepszym ojcem i mężem. Chcę być dla was wsparciem i opieką. Chcę być z wami szczęśliwy - powiedział Janusz.
- Naprawdę? - spytała Grażyna z niedowierzaniem.
- Tak, naprawdę. Wiem, że popełniłem wiele błędów. Wiem, że cię zaniedbywałem i raniłem. Wiem, że mam problem z alkoholem. Ale chcę się z tym uporać. Chcę się leczyć. Chcę odzyskać twoje zaufanie i miłość - powiedział Janusz.
- Janusz, nie wiem, co powiedzieć. To bardzo duża zmiana - powiedziała Grażyna.
- Wiem, że to nie będzie łatwe. Wiem, że nie wystarczy tylko powiedzieć, że się zmienię. Muszę to udowodnić czynami. Muszę ci pokazać, że cię kocham i szanuję. Muszę być dla Marcina dobrym przykładem i nauczycielem. Muszę być dla was odpowiedzialny i troskliwy - powiedział Janusz.
- Janusz, ja też cię kocham. I chcę, żebyś był szczęśliwy. Ale boję się, że to tylko chwilowe uczucie, spowodowane tym, co się stało z Marcinem. Boję się, że jak tylko wyjdziemy z tego szpitala, wszystko wróci do normy - powiedziała Grażyna.
- Nie, nie wróci. Obiecuję ci to. Obiecuję ci, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby się zmienić na lepsze. Obiecuję ci, że będę cię wspierał i doceniał, będę dbał o siebie i o was. Obiecuję ci, że będziemy razem szczęśliwi - powiedział Janusz.
- Czy to prawda? Czy to nie tylko puste słowa? Czy naprawdę tego chcesz? - spytała Grażyna.
- Tak, to prawda. Tak, tego chcę. I proszę cię, daj mi szansę. Daj mi szansę na nowy początek. Daj mi szansę na naprawienie naszego małżeństwa i na bycie dobrym ojcem dla Marcina - poprosił Janusz.
Grażyna spojrzała mu głęboko w oczy i zobaczyła w nich szczerość i determinację.
- Dobrze - powiedziała Grażyna cicho.
Janusz uśmiechnął się i objął ją ramieniem.
- Dziękuję ci - powiedział Janusz.
Grażyna oparła głowę na jego ramieniu i westchnęła.
- Nie ma za co - powiedziała Grażyna.
Zapadła cisza. Oboje patrzyli na śpiącego Marcina i modlili się o jego zdrowie i szczęście.
Kilka tygodni później, Marcin wrócił do domu ze szpitala. Jego rana się zagoiła, ale pozostała mu blizna na udzie. Był szczęśliwy, że może być znowu w domu i bawić się swoimi zabawkami. Jego rodzice też byli szczęśliwi, że mają go z powrotem. Zrobili mu przyjęcie powitalne i kupili mu nowy rower.
Janusz dotrzymał swojej obietnicy i zaczął się zmieniać. Przestał pić alkohol i zapisał się na terapię. Został lepszym mężem i ojcem. Spędzał więcej czasu z Grażyną i Marcinem. Pomagał im w domu i w nauce. Zabierał ich na wycieczki i do kina. Był dla nich miły i opiekuńczy.
Grażyna była zaskoczona i zadowolona z tej zmiany. Zaczęła odzyskiwać zaufanie i miłość do Janusza. Zaczęła się cieszyć życiem i małżeństwem. Zaczęła być dla Janusza żoną i przyjaciółką.
Marcin był najszczęśliwszy ze wszystkich. Miał teraz kochających i zgodnych rodziców, którzy dbali o niego i bawili się z nim. Miał też nowy rower, którym jeździł po podwórku.
Wszystko wydawało się być idealne.
Ale nie było.
Pewnego dnia, gdy Marcin był w szkole, a Grażyna w pracy, Janusz postanowił posprzątać dom. W trakcie sprzątania natrafił na stary inhalator, który leżał w szafie. Przypomniał sobie o tym, co się stało z Marcinem i poczuł się winny.
Wziął inhalator do ręki i obejrzał go dokładnie. Zauważył coś dziwnego na podstawce inhalatora. Była tam mała dziura, która wyglądała jakby ktoś ją wywiercił.
Janusz poczuł dreszcz na plecach.
Ktoś umyślnie uszkodził podstawkę inhalatora, w wyniku czego doszło do wypadku.
Ktoś chciał skrzywdzić Marcina.
Ktoś chciał zniszczyć jego rodzinę.
Ale kto?
Janusz pomyślał o wszystkich ludziach, którzy mogli mieć coś przeciwko niemu lub jego rodzinie.
Nie mógł nikogo wymyślić.
Nagle uderzyła go straszna myśl.
A co jeśli to on sam to zrobił?
A co jeśli to on sam wywiercił dziurę w podstawce inhalatora?
A co jeśli to on sam chciał skrzywdzić Marcina?
A co jeśli to on sam chciał zniszczyć swoją rodzinę?
A co jeśli to on sam był tak nienawistny i nieszczęśliwy, że nie potrafił znaleźć innego sposobu na uwolnienie się od swoich problemów?
Janusz poczuł mdłości i zawroty głowy.
Nie, to niemożliwe.
On by nigdy czegoś takiego nie zrobił.
On kocha swojego syna.
On kocha swoją żonę.
On kocha swoją rodzinę.
On chce być dla nich dobry.
On chce być dla nich szczęśliwy.
To musi być jakiś błąd.
To musi być jakaś pomyłka.
To musi być jakiś koszmar.
Janusz rzucił inhalator na podłogę i wybiegł z domu.
Potrzebował powietrza.
Potrzebował pomocy.
Potrzebował prawdy.
Janusz pobiegł do najbliższego baru i zamówił piwo. Wypił je jednym haustem i zamówił kolejne. Potem jeszcze jedno i jeszcze jedno. Chciał zapomnieć o tym, co zobaczył. Chciał zapomnieć o tym, co pomyślał. Chciał zapomnieć o tym, co zrobił.
Ale nie mógł.
W jego głowie ciągle brzmiały pytania.
Dlaczego to zrobił?
Jak to zrobił?
Kiedy to zrobił?
Czy ktoś o tym wie?
Czy ktoś mu pomoże?
Czy ktoś go ukarze?
Czy ktoś mu wybaczy?
Czy on sam sobie wybaczy?
Janusz czuł się coraz gorzej. Miał ból głowy, nudności i drżenie rąk. Miał też wyrzuty sumienia, lęk i rozpacz. Miał też gniew, nienawiść i żal.
Do siebie.
Do swojego syna.
Do swojej żony.
Do swojej rodziny.
Do swojego życia.
Janusz nie wiedział, co zrobić. Nie wiedział, czy wrócić do domu i przyznać się do wszystkiego. Nie wiedział, czy uciec i zniknąć bez śladu. Nie wiedział, czy żyć dalej i udawać, że nic się nie stało.
Nie wiedział, czy żyć w ogóle.
Janusz spojrzał na zegarek. Była już godzina 14:00. Za chwilę Marcin wróci ze szkoły. Za chwilę Grażyna wróci z pracy. Za chwilę będą się martwić, gdzie on jest. Za chwilę będą go szukać. Za chwilę będą do niego dzwonić.
Janusz wziął telefon i wyłączył go.
Nie chciał ich słyszeć.
Nie chciał ich widzieć.
Nie chciał ich kochać.
Janusz wstał z krzesła i wyszedł z baru. Poszedł do najbliższego sklepu i kupił butelkę wódki. Wypił ją na ulicy i wyrzucił butelkę na ziemię. Potem poszedł do parku i usiadł na ławce. Patrzył na drzewa, kwiaty i ptaki. Patrzył na ludzi, psy i dzieci. Patrzył na świat, który był tak piękny i tak okrutny.
Patrzył na świat, który nie był dla niego.
Janusz poczuł się bardzo samotny.
Janusz poczuł się bardzo beznadziejny.
Janusz poczuł się bardzo zbędny.
Janusz sięgnął do kieszeni i wyjął nóż.
Przyłożył go do nadgarstka i nacisnął ostrze.
Poczuł ból i ciepło.
Poczuł ulgę i spokój.
Poczuł koniec i początek.
Janusz zamknął oczy i oddał się śmierci.