Autor | |
Gatunek | poezja |
Forma | wiersz biały |
Data dodania | 2025-01-27 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 30 |
wigilia tego święta przypadnie w dzień bezwietrzny.
już z samego rana, nieco perwersyjnie, założę na siebie
toksynki i kolce, będę chodzić w tiszercie uplecionym z liści
pokrzyw, z ostów. abyś miała potem co koić, uśmierzać,
do czego przykładać tkaninę z (jak najliteralniej!)
cuda czyniącym balsamem.
w przeddzień święta, jakiego nie znajdziesz w żadnym
kalendarzu, wyzwolę się z niewidzialnych uzd, kantarów.
troczki się przetną, lejce - przegryzą, spadną pęta.
nawet pancerzyk ulegnie zgalaretowaceniu, po czym
rozpłynie się jak niepyszny. w równym stopniu niepokojąc
się, co przebijając ku bezchmurnemu niebu, będę liczyć
godziny, sekundy. strącać każdą z nich w bezdenną przepaść.
i stanie się wreszcie ustukrotnione, wymarzone,
całe w przesycie, umorach. jedyne, które warto
zbyt blisko, z naddatkiem. które trzeba
świętować aż po krzyk.