Autor | |
Gatunek | proza poetycka |
Forma | proza |
Data dodania | 2012-08-09 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 1858 |
Niebo zaczyna pękać, miliony lodowych kryształów
jak rój owadów opuszcza kłębowego stwora
po to aby znów przypomnieć tysiącowi bezsilnych żyjątek
kto jest władcą tej zielonej wyspy…
Potężne żywioły powietrza i wody,
chłodny wiatr przenikający mury starych zamków,
fale rzeźbiące brzeg klifowy
towarzyszą od wieków tej pięknej ale ponurej krainie.
To tutaj bogowie zostawiają swój smutek,
to tutaj ziemia jak gąbka pochłania ich łzy.
Bo to jest odległy zakątek świata,
w którym każdy olbrzym może się schować.
Lecz łzy zarówno jak deszcz kiedyś skończą swoją wędrówkę
a macki gęstej mgły przestaną oplatać lasy, góry i morskie wybrzeża.
Wtedy bóg słońca pędzący pod kopułą niebiańską
widząc wreszcie swe odbicie w turkusowym oceanie,
hojnie obrzuci swoich podopiecznych świetlistą energią,
aby wszyscy mieszkańcy zielonej wyspy
mogli spojrzeć na niego wysoko w górę…
Jak muzyka wydobyta z harfy
nieposkromiony błękit oceanu
obejmie zielone pagórki
zamieszkane przez tysiące kwiatów.
Łąki będą się mienić całą gamą kolorów,
a trawa uginając się pod delikatną bryzą
wyda dźwięk nylonowej struny.
Na horyzoncie wyraźnie się zarysują potężne klifowe wybrzeża,
aby mogły je dostrzec zagubione na morzu okręty.
Ale te kamienne olbrzymy tak wzniosłe i piękne,
przez tysiące zim rzeźbione falami oceanu
nawet w słoneczne dni będą karmić się… śmiercią.
Dźwiękiem harfy, śpiewem celtyckiej bogini i chórem mew
zwabiać będą obcych, których łodzie rozbiją się o skalisty brzeg…