Autor | |
Gatunek | poezja |
Forma | wiersz biały |
Data dodania | 2012-11-15 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2696 |
Data noża
Cała kuchnia drży, fruwasz pod sufitem
dopiero co pobielona, w pożyczonej sukni.
Szukasz pęknięć we wszystkich moich kochankach,
nieco bardziej czułych, pełnych niestrawnych dookreśleń.
Dla ciebie będę wypchanym gołębiem,
patrz, jak dziób wygląda zza okna.
Sąsiedzi już za chwilę przygarną to światło,
za gardło, kurczowo, odgarną firanki;
byle zobaczyć z nas więcej;
ulica drga jeszcze.
Trzeba nadać nazwy martwej naturze,
trzepocze poza ostrzonym milczeniem,
to milczenie błaga o kontakt z bochenkiem,
bochenek jest dla ostrza jedynym lekarstwem.
Przyjdzie nam zapominać, być może to samo;
rany tylko czystsze, przeszły dezynfekcję,
ostrze jak kawałek kamienia u szyi,
kamień coraz bardziej wypukły od okruchów chleba.
Będziemy tu - zawsze;
wtopimy się w końcu w wypchnięte oczy talerzy,
wybrani z półki odrzutów z eksportu.
W tych czasach trudno prosić
o jakiekolwiek resztki czasu
z pańskiego stołu.
oceny: bezbłędne / znakomite
Natomiast cieszę się, że nie ma tu już technicznych potknięć związanych ze spacjami.
oceny: bezbłędne / znakomite
Ale "fajnie"
(patrz środkowe wersy)
Śp. Matki nasze ostrzem noża kreśliły na chlebie znak krzyża, nim zaczynały go z czcią i nabożeństwem dla wszystkich stołowników kroić.
Dzisiaj wywala się ten święty Boży chleb każdego dnia na śmietnik
szukasz pęknięć we wszystkich moich kochankach
(vide pierwsze wersy)
jako codzienna strawa zamiast chleba kamień, zamiast miłości nóż...
Super
wybrani z półki odrzutów z eksportu
(przedostatnia strofa)
Niedorobieni, odczłowieczeni
wtopimy się w końcu w wypchnięte oczy talerzy
I pomyśleć, że w ten sposób przeszło nam pod samym nosem tuż obok prawdziwe DOBRE życie