Autor | |
Gatunek | fantasy / SF |
Forma | proza |
Data dodania | 2013-01-12 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2446 |
Oto jedna z wielu opinii pracowników rajskiej poczekalni: „Człowiek to wielce przewidywalne i prymitywne stworzenie. Wystarczy któregoś zaopatrzyć w dodatkowe wyposażenie w postaci sprawnego i wydajnego mózgu, a z miejsca próbuje decydować o losach innych, słabszych i skromniej obdarzonych przez naturę ludzi”.
W okresie dojrzewania nie miałem większych problemów w nawiązywaniu kontaktów z dziewczynami, jako że większość z nich zaczytywała się w książki mojego ojca. Ciągnęła je do mnie fascynacja twórczością taty i pewnie możliwość poznania rodziny sławnego pisarza. Teraz jestem już mądrzejszy, choć wtedy wierzyłem w swój urok osobisty i brak powiązania mojego powodzenia z Wiesławem Saperskim, z którym, chcąc nie chcąc, dzieliłem jeden dom.
Największe wydarzenie czasów liceum, poza maturą oczywiście, to studniówka. Udało mi się na nią zaprosić Agatę Kozicką, uchodzącą w szkole za najładniejszą dziewczynę. Myślę, że tak naprawdę, to chciała zobaczyć pracownię sławnego pisarza, a nie spędzić cudowny wieczór z przyszłym pogromcą świata. Może gdyby wiedziała, kim zostanę, skupiłaby się na mnie i straciłbym swoje dziewictwo trzy lata wcześniej niż to nastąpiło w rzeczywistości. Jednak nie ma co zbytnio tego rozpamiętywać, bo wszystko potoczyło się, jak to w moim życiu, trochę inaczej niż zaplanowałem.
Pamiętnego lutowego mroźnego wieczoru Agata bardzo nalegała, by przyjechać do mnie i stąd wyruszyć pieszo na salę gimnastyczną szkoły, gdzie miał się odbyć bal studniówkowy. Już wtedy wydało mi się to kompletnie nielogiczne, bo z mieszkania w bloku jej rodziców było do celu o cztery kilometry bliżej do celu, czyli jakieś pięć minut drogi pieszo.
Tego dnia rano tato wrócił z sympozjum naukowego „Instytutu obrony świata”, którego był członkiem honorowym. Mówiąc krótko, pod pretekstem debaty na temat potencjalnych zagrożeń dla świata, spożywali ogromne ilości mocnych trunków, wzmacnianych wszelakimi znanymi narkotykami, których zresztą był wielkim fanem prezes ugrupowania, poseł Nowak. Jak się spodziewałem, ojciec wrócił wpółprzytomny i z miejsca padł na swoje łóżko. Gdy się ocknął kilka godzin później, kazał mi pójść do sklepu po coś do picia, co słusznie zrozumiałem jako polecenie zakupu piwa. Z uczuciem ulgi otworzył puszkę i wypił jednym haustem całą zawartość. Po chwili wiedziałem, że to dobry moment by przygotować go do dzisiejszej wizyty. Najłagodniej jak mogłem poprosiłem, żeby zachował się odpowiednio przy dziewczynie, na której mi bardzo zależy.
- W końcu dziewczę sprowadzasz do domu! – podekscytowany wstał z łóżka. – Czas synu na męską rozmowę.
- Nie trudź się, ja już wszystko wiem – schowałem twarz w dłoniach. – Trudno do dziewiętnastego roku życia nie poznać rzeczy, które dorośli ludzie robią na okrągło.
- Ja jestem dorosły i nie pamiętam, kiedy ostatni raz to robiłem – zamyślił się ojciec. – Nie licząc pani Julii, co przychodzi sprzątać…
- Nie chcę tego słuchać! – przerwałem. – Ważne, że jak przyjdzie Agata…
- Agata to piękne imię – wtrącił podnieconym głosem. – Napisałem nawet kiedyś opowiadanie…
- Dość! – krzyknąłem, czując, że moja wytrzymałość wisi na ostatnim, cieniutkim włosku. – Masz być normalny, grzeczny i uprzejmy. Najlepiej mów tylko o swoich książkach. W końcu jest fanką twojej literatury faktu – zakończyłem, nie skrywając ironii.
- Nie martw się o ojczulka. Wiesław Saperski wie, jak się zachować przy młodej damie.
Czekałem przy oknie wgapiony w ulice i przejeżdżające samochody, gdy duże kombi stanęło na naszej posesji. Wysiadła z niego Agata, jeszcze piękniejsza niż zawsze, w długiej fioletowej sukni. Szybko wyszedłem po nią do drzwi, tuż za mną stał już uśmiechnięty ojciec, wpatrując się radośnie w moją balową partnerkę. Po krótkim przywitaniu siedzieliśmy w trójkę w salonie, a Agata jakby nie dostrzegała mojej osoby, garnituru, wyjściowego stroju, tylko stale gapiła się w mojego ojca, wyraźnie tym faktem rozochoconego.
- Krzysiu, skocz do sklepu po coś do picia – wypalił, zaskakując mnie. –Mamy gościa, a ty nawet soku nie masz… Mówisz, że lubisz moje książki? – zwrócił się do Agaty, całkowicie ignorując moje wyraźne oburzenie.
- Ja je wprost uwielbiam, proszę pana – dziewczyna nabrała rumieńców.
- Jeszcze tu jesteś? – spojrzał na mnie, mrugając porozumiewawczo prawym okiem.
Wtedy nie wiedziałem, o co mu chodzi, ale zrobiłem, tak jak prosił. Teraz wiem, że nie powinienem był wyjść z domu. Przyznaję, przyszły największy naukowiec, niszczyciel świata, to może i perfekcyjny ścisły umysł, analizujący wszelkie wzory i związki chemiczne, ale jednak osioł, nie potrafiący właściwie oceniać najprostszych sytuacji życiowych. Relacje międzyludzkie dla mnie to jak fizyka kwantowa dla przeciętnego człowieka.
Na moje wytłumaczenie pozostaje fakt, że ojciec był nieobliczalny w tamtych czasach i trudno było poznać kiedy szykuje jakąś niespodziankę, a kiedy tylko żartuje. Kilka lat wcześniej kazał mi wyjść z domu „na jakiś czas”, a gdy wróciłem po przymusowym godzinnym spacerze w mroku i mrozie, otrzymałem prezent w postaci zestawu „Małego chemika”. Byłem najszczęśliwszym dzieckiem na świecie. Zaskoczył mnie tym bardziej, że niespodziankę przyszykował miesiąc po moich urodzinach, kiedy już całkowicie straciłem nadzieję, że ktoś może pamiętać o tym jakże ważnym dla mnie dniu. Wręczając zabawkę zapakowaną w papier dekoracyjny, wypowiedział zdanie, które później często powtarzał przy każdej nadarzającej się okazji:
- Synu, twoje narodziny były wielką niespodzianką dla wszystkich, dlatego twoje życie musi cię stale zaskakiwać.
oceny: bardzo dobre / bardzo dobre
oceny: dobre / dobre
Dzięki za komentarze i oceny!
oceny: bardzo dobre / bardzo dobre