Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | proza |
Data dodania | 2013-01-14 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 3264 |
Przebywam w świecie niechcianym, narzuconym, skonstruowanym przez osobnika umysłowo nieszczególnego. W krainie strachu, agresji, groteskowych recept na cokolwiek. Żyję w otoczeniu farfocli, płaskich wrażeń i naskórkowych ocen. Znajduję się na marginesie obcych zdarzeń. Jestem jako dodatek do kwiecistego kożucha: moralnie plugawiony przez współczesną wersję luminarza.
A kiedy mu o tym mówię, Obywatel Dyzma powiada, że marudzę. I dziwi się, jak można nie lubić tragedii, istnieć bez magla i plotek, trupów i ofiar, przemocy i katastrof. Co to za życie bez gwałtów i morderstw? Zwłok rozmazanych na ścianie? Jak nie pokazywać strumieni krwi, obejść się bez ofiar i malowniczych dramatów? Jak można wytrzymać bez trwogi i upojnego słuchania jęków ludzi wołających o pomoc? Przecież to tak rozkoszne doznania! Balsam dla oczu!
Odpowiadam mu więc słowami Rochefoucauld: zawsze mamy dość siły, aby znieść cudze nieszczęście. Jednak po jego rozpaczliwie tępej minie poznaję, że nie wie, co do niego mówię.
*
Tu zamyśliłem się krzynę, bo natłok patologicznych zjawisk, tych wulgarnych omenów obecnych czasów, nurtuje mnie od dawna. Wrażenie to nasiliło się z chwilą terrorystycznego ataku w 2001 r. Denerwują mnie bezustanne powtórki z tragedii. Seriale z cudzego bólu. Tak jak wszelka natarczywość przekazu. Działa na nerwy widok reportera wyłaniającego się ze szklanego pudełka i jak przygłupowi opowiadającego po raz tysięczny o tym, co widziałem przed chwilą, a co mogę zobaczyć jeszcze raz dzięki sponsorowi od prezerwatyw.
Drażni mnie sprawozdawca przedstawiający krwawe widoczki rozwalonych ciał i zapadających się wież, ludzi wyskakujących na bruk, irytują ostateczne pożegnania z rodzinami i ujawnianie telefonicznych rozmów. Nazbyt intymne, przeznaczone dla najbliższych, udostępnione publice, stające się własnością ogólnodostępną i poniekąd wspólnym dobrem… Wszyscy mogą się o nich wypowiadać, bo przecież każdy ma prawo do informacji, do jej interpretowania i oceny. Toteż cierpimy na irytujące podglądanie, niuchanie, medialnie kocią muzykę.
Mamy co niemiara rankingów oglądalności, słuchalności, poczytności. Radio, prasa, telewizja, ulica, wszystkie te nośniki informacji obwąchują rzeczywistość, starając się wycisnąć z ludzkiego bólu jak najwięcej pieniędzy i zrobić dochodowy interes. Lecz wkrótce zapominamy o zdezaktualizowanych newsach, ponieważ doświadczamy – nowej dostawy.
Jak wiemy, wszystko, co nowe i pachnące świeżą krwią, jest atrakcyjniejsze od dramatu przeżutego. Temat sprzedaży tragedii, mówienie o niej, zaaferowane, rozentuzjazmowane i wszechstronne obgadywanie wszelkich jej aspektów, reperkusji i konfiguracji, to temat gorący. Aż do uprzykrzenia jesteśmy bombardowani PROBLEMEM znajdującym się na maglarskiej tapecie.
Ale temat szybko się nudzi i działa do wyczerpania się publicznej uwagi. Po czym znika i tylko przez krótką chwilę funkcjonuje na pierwszych stronach gazet, w czołówkach radiowych czy telewizyjnych dzienników.
Coraz częściej dostrzegam - z przerażeniem graniczącym z poczuciem rozpaczy – że uczciwość ma teraz frajerską zadyszkę, solidny to ciemięga i dureń, a wrażliwość stanowi wizytówkę duchowych cieniasów.
oceny: bezbłędne / znakomite
oceny: bezbłędne / znakomite
Wystarczy wyłączyć wszystkie szczekaczki, żeby poczuć się u siebie jak w niebie