Przejdź do komentarzyNaprawdę piękna panorama
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2015-02-14
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń2172

To własnie tego sobotniego ranka zobaczyłam go po raz pierwszy.


Poszłam tam rano. To była sobota, ósma rano. To jakaś minus czwarta w zwykły dzień. Miasto jest jakby wymarłe, jak postapokaliptyczny krajobraz po wybuchu bomby atomowo-alkoholowo-płciowej. Nawet pies nie chciał się wysikać, bo chyba bał się, że w krzakach wdepnie w jakieś zwłoki, zbite butelki i pudełka po prezerwatywach. Sobotnie poranki powodują u mnie głęboką, dobitną, boleśnie-dupną depresję, podobnie jak niedzielne wieczory, poniedziałkowe lunche czy długie wtorkowe popołudnia, gdy słychać monotonny dźwięk piłki odbijanej od ściany i płacz bachorów w parku.  Tak czy siak agent nieruchomości- ten, którego zdążyłam znienawidzić od razu- twierdził, że pokazanie nam tego mieszkanie o mniej kretyńskiej porze jest z jego strony niemożliwe. `A nie można odrzucić tego cacka` dodawał. Już mniejsza o jego skurwiałe, drobnomieszczańskie imię i nazwisko sugerujące straszny dupościsk jego małomiasteczkowych rodziców. Ale wiecie jak to jest gdy od razu ktoś nie przypada wam do gustu, prawda.  Niby mówi się, żeby nie oceniać książki po okładce. Ale niby dlaczego czasem wystarczy jedno spojrzenie na stronę tytułową, jeden zez na ISBN, i wiecie już z całą pewnością, że nie chcecie jej mieć nawet w piwnicy? Nawet jako podstawkę pod nogę  półki na zdjęcia. NAwet gdyby ta półka stała w piwnicy. I cała wasza tolerancja idzie się jebać. Całe to Slow Food No Bombs zmienia się w BOMB BOMB BOMB! Wodzicie po piersi kolesia ostrzem kpiącego spojrzenia, a mózg podsuwa ci coraz to nowe niby-to-niewinne skojarzenia i impresje, z których montujesz odrobinę już perfidne podzespoły złośliwych komentarzy. Ani sie obejrzysz, a już klecisz na jego temat szalbiercze, przesycone jadem narracje, obfitujące w wybitne i spienione metafory, plasujace jego istnienie w jednej linii z gównem żyrafy...Albo nawet  i nie żyrafy.

-To panoramiczne okno jest naprawdę specjalne- umizgiwał się ten niczego nieświadomy bażant wypchany, ten biedak, otwierając nam drzwi. Liliowa koszula, wiśniowy szal, brak trójki; reszta zębów w stonowanych kolorach kawy i herbaty. Czerń ufarbowanych włosów rozpraszały niedopilnowane pasma. W dodatku, i to było najgorszą spierdoliną w tym wszystkim, każdym gestem usiłował zasugerować swoją absolutną niewinność i przykładność do rany.  Nic tylko rozjebać! Tacy właśnie w moim mniemaniu są najgorsi. W zasłonie dymnej uniżonych gestów, do wymiotów doprowadzić mnie mógł tą swoją układnością i maślanowatością. Naprawdę mógł.

-Uwaga, może zakręcić wam się w głowie- uśmiechał się prawie lubieżnie. Osioł. Mieszkanie jak mieszkanie. Ot, pusta przestrzeń, trochę kurzu i ślady po starych meblach. Względnie w porządku, szczególnie w porównaniu z tymi które nam proponowano. Chociaż panorama za oknem naprawdę całkiem, całkiem. W dole spora ulica, dalej plątanina dzielnic, skomplikowana jak wnętrze magnetowidu. Pośrodku centrum handlowe, o tej porze jeszcze spowite poranną mgłą, bezbronne i zdezaktywowane.

-Z takim widokiem to będzie można napisać coś wielkiego, co nie?- mrugnął do mnie agent, zadowolony ze swojej chytrości. Musiał wrzucić moje nazwisko w Google i pewnie zaraz poprosi mnie o autograf w firmowym notesiku napisany firmowym długopisikiem.

-No i jest ekspres- dorzucił speszony, widząc pogardliwe spojrzenie, które rzuciłam szpicom jego śmiesznych butów. Próbował nawet go odpalić, ale urządzenie postawione chyba tylko dla zagęszczenia przestrzeni, z wielkim kożuchem pleśni na filtrze, pierdnęło tylko bezrefleksyjnie i umarło.

-Śmierdzi proszkiem na karaluchy- TYLKO TYLE powiedziałam do niego.

-Ale wszędzie jest blisko.

-Zależy co pan uważa za wszędzie.

-Za `wszędzie` uważam, że tu dobrze napisze się pani następną książkę.

Cierpiałam ówcześnie na obstrukcję twórczą wielkiej dokuczliwości. I choć próbowałam na różne sposoby zapalić się do pracy, to było tak jakbym uderzała w ściany.  Bardzo mocno. Czułam się wtedy potwornie. Imbryczek, błonnik granulowany, ostropest, jakieś tabletki od pasożytów- to był teraz mój oręż. Nie cholerna panorama! Ale przecież skąd ten skurwysyn mógł to wiedzieć skoro jego wiedza o pisarzach opierała się o wiedzę z Goole i biografii Bułhakova.

CIŚNIENIE ATMOSFERYCZNE, DUSZNOŚĆ, CIĄGŁE ODGŁOSY WINY, PROBLEMY SPOŁECZNE, KORPORACJE, SYNDROM NAPIĘCIA, KONIEC CYWILIZACJI, `BYNAJMNIEJ` ZAMIAST `PRZYNAJMNIEJ`

I ten agent.

To chyba wtedy zdecydowałam, że go zabiję.

A potem wypchnęłam go za okno.

I patrzyłam jak malejąca sylwetka zatapia się w tej całkiem, całkiem fajnej panoramie, a potem rozpływa miękko na szosie.


chowder.pinger.pl


  Spis treści zbioru
Komentarze (4)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
I co dalej? I co z tego?

Muszą być te w nadmiarze brzydkie słowa?
avatar
Świetna, pełna własnego wyrazu proza. Mocna, bez szczypanki za twarz trzymana, bardzo współczesna kobieca narracja w stylu Angeliny Jolie ze słynnej w 3D strzelanki z buta i tego dialogo-monologu "ja tu, facet, rządzę, i, gościu, wypad stąd! now!" przez te najlepiej - ale już! szybko! - szybki
avatar
Sztuka - a więc także literatura - na całym świecie jest rodzajem zwierciadła, w którym przegląda się coraz bardziej niepokojąca swym wyrazem twarz jej (sztuce) rówieśniego człowieka
avatar
Nie wiemy, kim jest Autor. Za męskim nickiem może kryć się taka baba-chojrak, że nic, tylko brać nogi za pas i zwiewać, gdzie pieprz, aż się będzie za nami kurzyło :)
© 2010-2016 by Creative Media
×