Autor | |
Gatunek | poezja |
Forma | wiersz / poemat |
Data dodania | 2015-06-02 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 1734 |
Na oknie znów usiadł milion moich westchnień.
Serce oparło na nich swe lepkie ręce.
Wzrokiem łapczywie wyglądam gdzieś królowej...
Tam cisza, tam pustka - karmią się mym słowem.
Ściskają chłodem serce, ot tak - w podzięce.
Ja czekam, już nie na kogoś - aż się zeschnie.
Fotel oblazł w cierpkie myśli egzystencji.
Ręce na próżno szukają płatków róży -
delikatnych dłoni, gładkich jak cichy szept.
Zamiast tego w ciszy głodnej drży palców drept.
Niecierpliwe `dlaczego` biega po dużych
wzgórzach rozsądku – na przełaj w łez esencji.
Łóżko puste, wypełnione ciepłem wspomnień -
słodkie „jeszcze” słyszę wciąż w rozkojarzeniu.
Było tu od twego uśmiechu tak ciepło...
Przez chłód pociemniało i we mgle się skrzepło.
Tonę dziś jak mucha w sieci w zgniłym cieniu,
tak odrętwiale, w bezdechu, nieprzytomnie...
Cały pokój mroczny - katakumby serca.
Wstaję jak dziecko Frankesteina, bez czucia.
Zgubiłem poczucie czasu, nawet życia -
Zanikam czekając twojego przybycia.
Sucha skóra ścian zastyga od zatrucia.
Znam już prawdę: miłość - seryjny morderca...
1997.12.05