Przejdź do komentarzyWUJEK
Tekst 1 z 3 ze zbioru: OPWIADANIE
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2015-11-25
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1937

WUJEK



Przychodził zawsze „nie w porę” – jak mówiła mama. „Rysiek ty zawsze nie w porę, ja do hotelu muszę”. Mama pracowała popołudniami w hotelu robotniczym przy Kasztanowej. Nie bardzo wiedziałem na czym jej praca polegała, dopóki tego nie zobaczyłem. Mama siedziała w świetlicy hotelu i wydawała robotnikom, którzy przychodzili tam po pracy, warcaby, szachy, „chińczyka”. Na porozrywanym i poplamionym pudełku od „chińczyka” był napis: „Człowieku nie irytuj się”. Długo nie wiedziałem czego człowiek nie powinien robić i dlaczego jacyś inni ludzie radzą mu, żeby tego nie robił, akurat na pudełku gry, która polegała na przesuwaniu pionków po planszy i rzucaniu kostką. Dopiero wujek, przychodząc do nas pewnego dnia, jak zwykle „nie w porę”, wytłumaczył mi, że „irytować się” znaczy to samo co „denerwować się”.

Lubiłem przesiadywać w hotelowej świetlicy.

Kiedy mama oświadczała wujkowi, że musi iść do pracy do hotelu, wujek Rysiek mówił: „ To zrób mi kawki a ja tu posiedzę„. Wujek był bratem mojej mamy i moim chrzestnym. Nigdy nie przyniósł mi żadnego drobiazgu. A może kiedyś coś słodkiego przyniósł a ja nie pamiętam?

Mama szła do pracy, do hotelu. Przedtem stawiała na stole przed wujkiem mocną, sypaną kawę w szklance. Ja szedłem na podwórko i wujek zostawał w domu z moim tatą, albo - gdy taty nie było - sam. Zdarzało się, że i ja towarzyszyłem wujkowi przy kawie. Sam kawy nie piłem, ale lubiłem patrzeć jak wujek brał łyżeczkę w mocno pożółkłe od papierosów palce. Jak nabierał cukier. Jedną czubatą, potem drugą i sypał na grubą warstwę zmielonej kawy, która nie opadła jeszcze na dno szklanki. Potem mieszał. Wyciągał po chwili szklany talerzyk spod szklanki i nakrywał nim naczynie. „ Tak się lepiej zaparza – mówił niby to do mnie, niby do siebie. Prawie zawsze, czekając aż kawa się zaparzy, wyjmował z tylnej kieszeni spodni, plastikowy, czarny grzebyk i zaczesywał włosy. Rzadkie, cienkie, tłuste. Potem najgrubszym ząbkiem grzebyka wydłubywał brud spod paznokci. Był to raczej pewien ceremoniał, bo nie pamiętam, aby pożółkłe palce zwieńczały czarne obwódki brudnych paznokci. Później wujek zapalał papierosa. Pamiętam – wyciągał zmiętą paczkę z napisem „Sport” albo –rzadko – podłużne pudełeczko z napisem „Giewont”.. Oczywiście bez filtra. Zanim wypił kawę, wypalał ze trzy papierosy.

Wujek przychodząc „nie w porę”, przychodził najczęściej po pieniądze. Mama wiedziała na co mu te pieniądze. Ja zresztą też. I tata. Na wódkę. Przychodził do nas zawsze w tej samej siwej, jednorzędowej marynarce, siwych spodniach i brązowych półbutach na gumowej podeszwie. Jeżeli mama dawała mu parę groszy od razu jak przyszedł – nie zostawał na kawie. A jeśli mama wychodziła do pracy, wypijał kawę i tak długo siedział, aż albo tata udręczony jego prośbami, albo mama, która wpadała do domu na krótka przerwę – dali mu kilkadziesiąt złotych. Wtedy szybko się żegnał i wychodził.

Wujek był artystą. Za takiego się przynajmniej uważał. Bywało, że przyjeżdżał do nas z czarną ,dość dużą walizką i zostawał na noc. Spał na podłodze, przy kaflowym piecu w pokoju rodziców. Walizka i jego nocleg u nas, oznaczały, że mama i wujek jadą skoro świt „ na kukiełki”. Walizka wujka kryła w sobie dekoracje, parawan i lalki do przedstawienia Jaś i Małgosia. Nie raz jeździłem z nimi na te „kukiełki”. Widziałem jak wujek szybko i zręcznie rozstawia na scenie jakiegoś domu kultury lub w szkolnej sali gimnastycznej – parawan oraz odpowiednio uformowane i pomalowane tekturowe plansze. To były dekoracje: domek Baby-Jagi, drzewa, domek Jasia i Małgosi. Widziałem jak wujek przygotowuje lalki, układając je na krzesłach, w odpowiednich miejscach za parawanem. Wszystko robił sam. Nie chciał, żeby mu ktoś pomagał. Jego pożółkłe palce błyskawicznie skręcały śrubki, przybijały gwoździe. Lalki, które sam zrobił, w dziennym świetle, z bliska, wydawały się okropne. Z pewnego oddalenia, w sali gimnastycznej, lub kiedy zapalały się reflektory w domu kultury , zza parawanu wyrastały kolorowe dekoracje, a pani Parczewska grała uwerturę na akordeonie – wszystko nabierało innego wyrazu. Szczególnego blasku. Wujek przy pomocy mamy i pani Parczewskiej pięknie opowiadał dzieciakom zgromadzonym na sali, bajkę o Jasiu i Małgosi. Moja mama grała Małgosię i Jasia. Wujek - ojca dzieci i Babę-Jagę. Baba-Jaga to była popisowa rola mojego wujka. Znałem tę bajkę na pamięć. Siadywałem wielokrotnie za parawanem. Widziałem wszystko od tyłu tyle razy, a jednak kiedy pojawiała się Baba-Jaga – zawsze przechodził mnie dreszcz.

Te przedstawienia organizował wujek. Jeździł od szkoły do szkoły i po domach kultury. Czasami mama chodziła po przedszkolach w jakiejś miejscowości. Po przedstawieniu, przy szklance kawy, paląc papierosa – wujek zręcznie układał monety o jednakowych nominałach w rulony. Pożółkłe palce szybko dawały sobie radę ze stosem bilonu, który za bilety przynosiły przedszkolanki i nauczycielki. Moja mama potrafiła w ciągu takiego jednego dnia zarobić „na kukiełkach” połowę miesięcznej pensji mojego taty. Tak przynajmniej słyszałem.

Po występach, wujek nie dawał znaku życia. Aż do chwili, kiedy przychodził do nas „nie w porę”.


Nie byłem na pogrzebie wujka. Nie mogłem przyjechać. Pobito go przy okazji jakieś pijackiej awantury. Doczołgał się po schodach do swojego pokoiku na pierwszym piętrze. Położył na łóżku i zmarł. Chyba jeszcze „nie w porę”.

  Spis treści zbioru
Komentarze (4)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Bardzo piękna opowieść z jeszcze jednego dzieciństwa :-))) Bardzo lubię tego rodzaju lektury o zapachu pożółkłych liści.
Kiedyś pisywali podobne historie: Kornel Filipowicz, Włodzimierz Łobodowski, Tadeusz Łopalewski, Zygmunt Tempka-Nowakowski, Jan Bielatowicz plus Im podobni...

Bardzo serdecznie :-D
avatar
Ja także bardzo dziękuje.
avatar
Na czym polega nieskazitelne piękno tego portretu?

Wy mi to powiedzcie!

...........................


Ps. Proza światowego formatu
avatar
Na pytanie, komu potrzebny taki wujek, odpowiedź zbędna.

........................

Z czego ma się wyżywić Artysta??

Jak ten pies pod płotem Charley Bukowsky /V. van Gogh, E. A. Poe, M. Gorkij, u nas Wielki Broniewski itd., itd./

- w sercu Central Parku - na oczach dzieci -

musi zdechnąć na kartonach, choć jego książki /wiersze, obrazy czy kukiełki/ od tysiącleci na wszystkich kontynentach są rozchwytywane jak te świeże bułeczki.

K T O zarabia gigantyczny pieniądz na nieśmiertelnych talentach anonimowych Autorów?!
© 2010-2016 by Creative Media
×