Przejdź do komentarzyFAJFUS
Tekst 53 z 89 ze zbioru: Zrzędzian
Autor
Gatunekpublicystyka i reportaż
Formaproza
Data dodania2015-12-28
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń3052



Kiedyś, a działo się to w czasach młodości, należałem. Jakże by inaczej, kiedy obowiązek nakazywał nieść sztandar i opowiadać się za nim gdzie popadnie. Uczestniczyłem więc wszytkimi zmysły i wszytkimi kopyty. Po ludowemu, z energicznym przytupem, pasjonacko i z fanfarami; bez oglądania się na plujących mi w oczy. Lecz gdy zniesiono komunizm, nie musiałem się wypisywać, bo nie było z czego.


Przez ten okres tworzyłem od groma. Przeważnie do szuflady, bo na ogół nikt nie chciał bawić się w czytanie moich tekstów. Czasem tylko redaktor niegłośnego pisemka prychnął w odpowiedzi, że są słabe i drukować nie może. Ja jednak nie zrażałem się odmowami. Robiłem swoje i czułem się jak Martin Eden przed sukcesem. Z tym, że dopiero później dotarło do mnie, że jedyny jego sukces polegał na samobójstwie.


Tak czy owak minęły lata i namówiono mnie na kandydowanie. Wstąpiłem w szeregi i od tej pory znowu byłem po linii, na bazie i z ramienia. Nie jakiś tam bezimienny wypierdek lub z łaski Bożej literacina, ale oficjalna figura, prawie mąż stanu i przyszły Zbawca Narodu z określonych przyczyn.


Zostałem wybrany i już na drugi dzień, hurmem, to znaczy całą kanapą, zeszliśmy się u Kleofasa. Tu dodam, że Kleofas był jednym z wielu nas, też literat i też z niewidocznymi dokonaniami, zasługami, orderami nie wiadomo za co.


Uchodził za najstarszego dysydenta ze wszelkich możliwych politycznych sekt, jakie przebałamuciły się przez katalogi uprawnionych do zasiadania. Z racji wieloletniej praktyki w zawodzie profesjonalisty, darzono go powszechnym szacunkiem i czego by nie powiedział, spotykało się z aprobatą. Mało tego: nawet kiedy gadał trzy po trzy, czynił to tak przekonująco i z takim ogniem krasomówczej perswazji, że nikt nie odważał mu się zaoponować. A gdy przyłapano go na wciskaniu kitu, potrafił wybrnąć z opresji: udowodnić swoją wersję prawdy, a przy okazji zrobić z adwersarzy mielone.


Toteż, kiedyśmy oprzytomnieli, zaczęliśmy burzę mózgów. Otworzyliśmy kuferek z projektami przyszłych zmian w kulturze i postanowiliśmy odkuć się za lata poniewierki. Wtedy narodził się pomysł, aby unieważnić tych, co nas postponowali skazując na jakiś nisze i marginesy. W imię sprawiedliwości dziejowej dotychczasowi luminarze mieli pójść w odstawkę, a MY - zabytować na proscenium.


*

Ze śpiku wyrwał mnie głos:


- Te, Wacek, obudź się, brachu! Tera twoja kolej – szturchnął mnie Ignac, kolega-delegat z krzesła obok. Znałem go trochę, a trochę nie za bardzo, bo kojarzyłem go tylko z ustawek i defilad po meczu. Ale odkąd wszedł, dał się poznać z czcigodnej strony. Kontaktowy, wielomówny, z uśmiechem zainstalowanym na wieki.


Jak owsik kręcił się po konferencyjnym życiu, bywał w kuluarach, widywano go na schodach przy wyjściu ewakuacyjnym, gdzie mieściła się nasza pakamera, słowem – aktywista.


Na tle innych wyróżniał się niebagatelną postawą. Prawie zwalisty, nieznacznie utyty, w okularkach na druciku, miły, dostępny, tu zagada, tam coś powie, że boki zrywać. Na komisjach aktywny. W sumie łebski  gość.


- Daj czadu – zachęcił mnie, jakby z góry przewidywał, że gdy zabiorę głos, będzie pociesznie. Lecz nie było, było za to buczenie, gwizdy i jazgot, bo zanim doszedłem do trybuny, nie wiadomo dlaczego,  facet z opozycji nazwał mnie fajfusem.


  Spis treści zbioru
Komentarze (8)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Bardzo dobry retrospektywny ogląd przeszłości. Proponuję w oryginale wstawić przecinki przed: gdzie, skazując.
avatar
Twoja przyszłość jest świetlana,pisz więc nadal,ale nie pretenduj do miana Marina,bo każdy ma swoje pod czaszką.
avatar
Owsianko, patrz na Norwida! Reszta?
Ostatnio wynosiłam na śmietnik archiwalne numery rozmaitych tygodników i magazynów literackich ;-)

Kto był, ten "się został"... Nieważne :))) Nie chodzę po twórczych konwentyklach, za to wielu Znajomych z tychże konwentykli, prosi mnie o recenzje... ;)

Nie wszystkie zresztą piszę, więc żeby nie sprawić niepotrzebnych przykrości, to się wykłamuję swoim brakiem kompetencji... :-)

Serdecznie :-D
avatar
Gdyby ktoś cię autorze porównał,to mógłbyś się tak czuć,ale...nic nie mówię,zamykam swoje usta.
avatar
Z przyjemnością przeczytałem, z przykrością prawdę dzisiejszego czasu zastałem.

PS. W ostatnim zdaniu od "- zachęcił mnie (-)" przyjmuję, że nie miało być kursywą.
avatar
A j zamknęłam usta,aby mi jakiś fajfus-polityk w nie nie wszedł przypadkiem,ale jednak.
avatar
Jak pan nie masz żadnych ni szwagrów, ni pleców, toś pan jest na wieki byle fajfus - i tyle
avatar
UWAGA

Obraźliwa nazwa "fajfus"

(patrz tekst i tytuły)

pochodzi od niemieckiego "pfeife" /penis/

i oznacza "gupi ciul", "gamoń"
© 2010-2016 by Creative Media
×