Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | proza |
Data dodania | 2017-12-31 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1666 |
REKIN ZABÓJCA POMYSŁÓW
Mam zwyczaj zapisywania faktów zadziwiających i ostatnio przeglądając te notatki skonstatowałem, że pojawiły się już jakiś czas temu w kinematografii mody na pewne postacie. A konkretnie przerażające monstra. Modny jest na przykład rekin. Na ostro. Na słodko kwaśno. A najczęściej na głupio. I tu chyba tkwi jego niebanalny urok.
W sylwestra jedna ze stacji wyemituje „Wakacje z rekinami”, czyli wariację historii o tym, co strasznego może przydarzyć się w czasie egzotycznych wakacji. Tak podejrzewam, bo nigdy nie byłem dość twardy, by zmierzyć się z filmem o rekinach. A skądinąd wiem, że takie „Sharknando” ma tylu fanów, że wyprodukowano kilka kontynuacji. Latające rekiny – hoho!
Bo taki „Rekin zabójca” w tym towarzystwie jest jakiś taki szary, nijaki, banalny. Już dużo lepiej wygląda przy nim „Rekin w Wenecji”. Można psioczyć na polskie kino, że słabe i niedofinansowane, ale dzięki temu nie doczekaliśmy się dotąd „Rekina w Sopocie” – może pan Zanussi by się porwał na taki dramat? On by dał radę.
Ludzie jednak potrafią wymyślać rzeczy zgoła nietuzinkowe i dzięki temu ten kto chce, może prześledzić burzliwe dzieje „Rekina z bagien”. Da się? A jakże!
A gdyby ktoś chciał się zanurzyć w śledzenie wystąpień rekinich, to w kolejce czeka jeszcze „Rekin widmo”. I mój faworyt: „Rekin zombie”.
Jest taki kraj na świecie, gdzie robią filmy ciekawe i zmuszające do refleksji, ale i potrafią z rozmachem prokurować głupsze wersje amerykańskich strzelanek. I gdyby pan Karen Szachnazarow spróbował, to z amerykańskimi cieniasami stanąłby w szranki „Rekin w Ładodze”.
oceny: bezbłędne / znakomite