Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | artykuł / esej |
Data dodania | 2018-03-29 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1450 |
W Wielkim Tygodniu wielkie sprzątanie
musza nadrobić i chrześcijanie.
Bo moc tradycji zmusza i nagli
Nie odżałują okien i mebli.
Pucują, czyszczą i nabłyszczają,
nowe zapachy w eter puszczają.
Już nawet może słońce przyświecić
- smugi nie znajdziesz, kurz nie poleci.
A potem znowu ci chrześcijanie
wielkie zakupy mają zadane.
Bo jak tu przeżyć dwa dni bez jadła,
tłustych kiełbasek, jajeczek, sadła, itd.
Inspiracją do tego dziełka byli „Mieszkańcy” Tuwima, a co za tym idzie zabawa tym razem związkami frazeologicznymi, jakimi najczęściej posługujemy się w Wielkim Tygodniu.
Wielki Tydzień pisany wielkimi literami, przeżywany wielkimi zakupami, wielkim sprzątaniem i w ogóle wielkim chaosem, a przecież powinien być porą zadumy i ciszy przede wszystkim, oczekiwaniem na Wielkie Zwycięstwo. Jak zwykle przerost formy nad treścią. W sieciówkach półki uginają się od świątecznych baranków, kurczaków, jajek we wszystkich kolorach i rozmiarach. Koszyki wiklinowe w tradycyjnym brązie, ale też bieli, żółci czy zieleni zalegają regały. Podobnież prawdziwe i sztuczne żonkile, tulipany, krokusy.
Coraz mniej tradycji kosztem plastikowego kiczu, obliczonego na sezonowy zysk. W ubiegłym tygodniu kupiłam i ja wielkanocnego zająca. Upomniana przez córkę, odżałowałam i zamiast czekoladopodobnego, nabyłam wyrób jednej z lepszych marek czekolady. Faktycznie smaczna, co miałam okazję potwierdzić przedwczoraj, bo zając nie doczekał święcenia i w połowie został wchłonięty przez córcię, o czym nie omieszkała poinformować mnie smsem. Cóż, nie dziwota, wszak zając na ten czas był jedyną słodkością w domu, więc mu się dostało. Wczoraj postanowiłam uzupełnić braki w świątecznym koszyczku, tym razem decydując się na tradycyjnego baranka i kurczaki z cukru, wiedząc, że te nie są już taką gratką i zapewne doczekają do soboty. Jakież było moje zdziwienie, kiedy zaszłam do cukierni, w której zawsze było pełno cukrowych święconek i usłyszałam, że nie ma i nie będzie takowych, bo się nie sprzedawały. Czyżby czekolada zdominowała produkcję świątecznych wyrobów cukierniczych?
Nie dywagacjami na temat tychże, a wspomnieniem cudownej prawdy wypowiedzianej przez ledwie 18-letnią dziewczynę, chcę zakończyć dzisiejszy wodewil. W ubiegłym roku parę dni przed świętami spotkałam znajomą z prawie dorosłą córką. Po krótkiej pogawędce, gdzie i jak będą świętować, widząc markotną minę Kasi, znaczy się córki, pytam o jej powód, na co ona obejrzawszy się w stronę matki z wymowną miną mówi: „Wie pani co, jak sobie pomyślę, że wrócimy do domu i zacznie się mycie okien, pieczenie pasztetów, placków, to mi się żyć nie chce. Tak jakby Pan Jezus miał nie zmartwychwstać przy brudnych oknach albo jednym placku.” Wybuchłyśmy śmiechem wszystkie trzy, nie ujmując nic Wielkiej Mądrości dziewczęcia, rzecz jasna.
Tą refleksją żegnam publixowych poetów, publicystów, literatów, twórców limeryków i limerykopodobnych tekstów na ten wyjątkowy czas, życząc wszystkim ciszy tak wielkiej, by móc choć dotknąć Tajemnicy Zmartwychwstania.
P. S. Przypomniała mi się koleżanka Bogusia, która nie ulega presji w okresie przedświatecznym i kiedy aura nie sprzyja myciu okien, trzepaniu dywanów itp., w widocznym miejscu swego mieszkania kładzie kartkę z sentencją: ”Nie jestem niewolnikiem swojego domu”. Podobno działa!
Barabasz, śmiał się do rozpuku!
oceny: bezbłędne / znakomite
umyka Dziadów z mlekiem
Matki nasze świętowanie
cudu Zmartwychwstania
Ps. Ale wciąż są wśród nas fajne mądre Dzieci i Wnuki - i dlatego... sursum corda!