Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | artykuł / esej |
Data dodania | 2018-07-06 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1621 |
Nie chcę być traktowany jak radosny przygłup. Nie interesują mnie pracowite elaboraty na temat ilości glutów na Księżycu. Nie pragnę kuśtykać po relatywnych aksjomatach. Nie dla mnie katorżnicze roztrząsanie tego, co jest prawdą, a co względnością. Nie nęcą mnie androny z równoległych światów i tworzenie fantasmagorii dla ubogich duchem.
Mam za to ochotę na ścisłe kryteria i jednoznaczne definicje. Toteż poszukuję człowieka rozgarniętego. Potrafiącego mi pomóc przejść przez obecnie panujący niegustowny gust. Zdolnego odpowiedzieć na pytanie o to, czemu nie rozumiem tego, co powinienem pojąć od razu? Pomagiera będącego w stanie wyjaśnić taką mianowicie kwestię: po jakie licho mam się zachwycać czymś, co budzi mój sprzeciw?
Człowieka tłumaczącego cierpliwie i przystępnie jak pastuch krowie na rowie, że dewastowanie jest cacy, a naprawa jest be? Z jakiej to racji mam sekować wczorajszych bohaterów, a tych, co wskoczyli na ich miejsce, wychwalać pod niebiosa?
Dlaczego dzieje się tak, że na głównym planie zdarzeń kokoszą się lawiranci, to jest ludzie o kanciarskim rodowodzie, a rzetelnych brakuje od zawsze?
Dlaczego prześladuje mnie wizerunek mojego rządu dowodzącego mi oraz wszem i wobec, że im bardziej się myli, tym bardziej powinienem być przekonany, że ma rację?
*
Ze względu na skaczące ciśnienie staram się nie oglądać wiadomości. Niekiedy wychodzę na tym jak babcia na czytaniu gazetki okrojonej do uspokajającego kłamstwa. Wtedy z pamięci wyłaniają się fragmenty śpiewanych przemyśleń. Krótkich, celnych i spuentowanych po mistrzowsku.
Pierwsza z brzegu piosenka, Róbmy Swoje, druga, Przyjdzie walec i wyrówna, trzecia, Po co babcię denerwować – wyznaczają szlak moich wędrówek przez czas, a ich słowa znalazły się wśród potocznych wyrażeń niejednego Polaka.
Piosenki pana Wojtka są aktualne do teraz. Przypuszczam, że i jutro pozostaną na czasie. A szczególnie ta o babci. Bo czy ciągle nie dostajemy do wierzenia papki? Odpowiednio przetworzonej mamałygi z faktów? Historii oszlifowanej z prawdy? Realiów okraszonych polepszaczem smaku? Sytuacji tak idyllicznie przedstawionych, że mamy wrażenie, iż jakkolwiek smażymy się w piekle, to przecież nadal jesteśmy w raju?
Informacje objuczone stosownym komentarzem, odpowiednio naświetlone i przeznaczone dla społeczeństwa tępego sortu, występującego tu w roli mimozowatej babuni, mają je olśnić i upewnić, że racja jest po ich stronie.
Nie ulega wątpliwości, że zjawiska te są nieśmiertelne, a walka z nimi – dożywotnia. Śmiem twierdzić, że obojętnie jaką mamy władzę, społeczeństwo dostaje do lektury organ manipulacyjny. Narzędzie prezentujące oficjalną i złagodzoną wersję niepojętych faktów. Pisemko wygolone z istoty problemu. Aparat propagandowy odzwierciedlający różową wersję wydarzeń.
*
Tęsknię za śpiewaną publicystyką Młynarskiego: jego felietony są i poważne i uśmiechnięte przez łzy. Niekiedy trudne i rozbrykane, zawsze jednak mądre, głębokie, zabarwione filozoficznymi refleksjami. A do tego – prorocze.
Dzisiaj z rzadka pisze się takie teksty. Teksty – ostrzeżenia. Giną w tłoku Literatury Przemijającej. Nie pisze się ich, gdyż ulegamy masowej modzie na wygodnictwo, uproszenie i obskuranckie widzenie świata.
Z czego wypływa smutny wniosek, że tępiejemy na umór i cichcem powracamy na drzewa, jako że za nami rozciąga się bezkres utraconej zwyczajności, a przed nami rysuje perspektywa następnego zwiedzania dna: cofka do średniowiecza, czyli recydywa barbarzyńskiej egzystencji.
oceny: bezbłędne / znakomite
oceny: bezbłędne / znakomite
Jedynie nie zgodzę się, że "cichcem powracamy na drzewa". Zawsze mniej było i jest myślących, a więcej tępych, uwielbiających "wodzu, prowadź!".
Wyjdziemy z tego bagna, fakt, że ze stratami. Ale wyjdziemy.
PS. Treść przeczytałem, nie skupiałem się na zapisie; nic mi jednak nie wpadło w oko do ew. poprawy.