Tekst 255 z 255 ze zbioru: A kiedy mi życie dopiecze
Autor | |
Gatunek | poezja |
Forma | wiersz / poemat |
Data dodania | 2019-11-01 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 2039 |
Muzyka: Grégoire Lourme, `Children_Of_The_Polar_Express`
BROMBEEREN
wywędrowałem codzienności w stopach dusza
rozpylam oczy zza soczewek noc się ściera
biegnę kosturem szlak się łasi podniebienie
atramentowe - o przysmaki! kalimera
tyle w was zdrowia co dzikości w leśnych pędach
przewrotnej woni dojrzewania między swymi
zatapiam dłonie po nadgarstki cierń się ostrzy
czepia naskórka drąży tkankę - któż zawinił?
wścibski wędrowiec na wybiegu klon turysty
łowca natury bez licencji lecz z praktyką
wprawny rencista stróż nalewek i producent
żylasty zbieracz kilometrów człowiek łyko?
wybaczcie próżność weganina ale przecież
w Bożym przepychu barwię zmysły barwię usta
chmurzy się jęzor i jedynki - mea culpa!
jakże do ludzi z taką gębą - szkam lustra
Doskonale Martinie:) Bardzo lubię czytać Twoje teksty :) Serdeczności :)
Mam swoje miejsca, gdzie jeżyny są tak soczyste i smakowite, jak powietrze którym oddychają. A wokoło Alpy w różnych odcieniach i nastrojach.
Zaskakuje mnie każdy komentarz. Przecieram oczy i rzeczywiście...
Pisanie sprawia mi ogromną przyjemność i satysfakcję.
Serdeczności