Autor | |
Gatunek | historyczne |
Forma | proza |
Data dodania | 2020-06-09 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 1104 |
Misza opowiadał mi o Łotwie, o zwyczajach Łotyszy, o Italii, o swojej pracy na zagranicznych statkach, o tym, czego doświadczył poza domem w obcych krajach. W obozie nie chciał tracić czasu i prosił, żebym go uczył wszystkiego, co potrzebne w pracy na morzu: astronomii, nawigacji, prawa morskiego. Chętnie dzieliłem się z nim swoją wiedzą. Rozmowy z nim i *zajęcia szkolne* oddalały nas od rozpaczy i złych myśli.
.....................................................................................................................................................................
Był ostatni tydzień września, i wciąż jeszcze przebywaliśmy w Blankenfelde. Wyschła i pożółkła trawa na obozowym podwórcu. Noce stały się ciemniejsze i bardziej chłodne. W obozowych drutach smętnie świstał jesienny wicher. Często padało, i wokół baraków powstały niewysychające kałuże. Odechciało się nam spacerów. Leżeliśmy na pryczach i słuchaliśmy, jak deszcz tłucze o zakratowane okna. O wymianie nikt już nie wspominał. Był to temat wśród nas zakazany, gdyż wywoływał jedynie rozdrażnienie. Mimo to wciąż nie traciliśmy nadziei, która nadal tliła się w każdym z nas. Powiem więcej: to tylko dzięki niej żyliśmy, ale...
Pierwszego października w chłodny pochmurny poranek na apel przyszedł sam komendant. Jak zwykle przeliczono nas, jednak nie wracaliśmy do baraków. Staliśmy cali w nerwach. Zaraz nam powie: *Zbierajcie swoje rzeczy i na 8:00 bądźcie gotowi. Jedziecie do domu.* Tymczasem usłyszeliśmy:
- Jutro opuszczacie ten obóz. Pakujcie swoje manatki i na 8:00 macie być gotowi. Wymiany nie będzie. Wasz rząd od niej odstąpił.
Miał złą, jak zawsze nadętą twarz. Raptem za naszymi plecami rozległ się czyjś dźwięczny młody głos:
- Ty łżesz, gnoju! Łżesz, świnio jedna!
To krzyknął ktoś z drugiego rzędu. Komendant zrozumiał wszystko bez tłumacza i wrzasnął:
- Zamknąć pysk! Który śmiał tak się odezwać? Natychmiast wystąp! Zrozumiano?!
Oczywiście, nikt nie wyszedł, a komendant, plując śliną, wciąż darł mordę:
- Bydlaki jedne! Jesteście podludźmi! Nie zapominajcie, że od teraz jesteście poza prawem! Można zastrzelić każdego z was bez sądu! Za najmniejsze wykroczenie! Nikt się o was nie upomni! Jeszcze jedno takie zachowanie, i już po was! Za obrazę Trzeciej Rzeszy...
Wydzierał się tak jeszcze długo, lecz było nam już wszystko jedno. Nie będzie wymiany! Czy trzeba mówić, co czuliśmy wtedy? Zadano nam śmiertelny cios prosto w serce! W nocy nikt z nas nie spał. W barakach ludzie mówili tylko o jednym: o przyczynach wycofania się CCCP z dalszej wymiany i o naszej zatrważającej przyszłości. Dokąd nas jutro wywożą i co będzie dalej? Pośród internowanych marynarzy byli doświadczeni życzliwi ludzie, cieszący się wielkim autorytetem. Zwykle to u nich właśnie zasięgano rady, przysłuchiwano się ich opiniom. Griebienkin, Szylin, Pućkow, Ustinow, Zotow byli komunistami i podobnie jak nasi kapitanowie starali się podtrzymywać ludzi na duchu. Do dzisiaj pamiętam słowa Griebienkina i jego spokojny głos:
- Ano, cóż, kochani. Teraz przynajmniej wszystko już jasne: będziemy siedzieć w tej ich głodnej Germanii aż do końca wojny. W to, że Moskwa o nas zapomniała, nie wierzę. Coś tu hitlerowcy mataczą, a my nie mamy o ich machinacjach zielonego pojęcia. Nie wolno ufać wrogom! Nigdy tak, jak oni by chcieli, nie myślcie. Musimy być mężni, gotowi na najgorsze. Trzeba pogodzić się z tym, że będziemy w ich niewoli siedzieć jeszcze długo. Jutro nam pokaże, dokąd nas wywiozą. Na razie niczego więcej od nas nie żądają...
Wszędzie.
Co możemy zrobić? Protestować??